NA ANTENIE: Lubię jazz
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Prof. Z. Krasnodębski: Mandat uzyskany w Wielkopolsce traktuję jako zobowiązanie

Publikacja: 28.05.2019 g.10:10  Aktualizacja: 28.05.2019 g.10:13 Łukasz Kaźmierczak
Wielkopolska
Wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego w dzisiejszej rozmowie z Radiem Poznań Poznań podsumował wyniki niedzielnych wyborów.
Zdzisław Krasnodębski - Radio Poznań
/ Fot. (Radio Poznań)

Profesor deklarował, że mandat uzyskany w Wielkopolsce traktuje jako zobowiązanie wobec wyborców w regionie. Europoseł PiS podkreślał, że choć w czasie kampanii wyborczej mówiono o nim jako o człowieku z zewnątrz, w europarlamencie chce pracować głównie na rzecz naszego regionu.

- Ja bym chciał przyczynić się jakoś rzeczywiście, działając na poziomie europejskim, żeby Wielkopolska Lepiej się rozwijała, żeby z tych 76 procent przeciętnej europejskiej zrobiło się sto. Nie wiem na ile to jest realistyczne, ale będę wszystko robił żeby działać w tym kierunku, zatem będę w jakimś sensie reprezentował oczywiście region, interesy gospodarcze, będę się starał też pomagać w nawiązywaniu kontaktów - zaznaczył.

Zdzisław Krasnodębski mówił także o chęci wzmocnienia pozycji Prawa i Sprawiedliwości w Wielkopolsce, a zwłaszcza w Poznaniu. W stolicy Wielkopolski PiS po raz kolejny poniósł wyraźną wyborcza porażkę. Wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego za optymistyczny uznał natomiast fakt, że jego ugrupowanie zdobyło w wyborach europejskich dwa mandaty w regionie.

Poniżej cała rozmowa.

Ł.K Kłaniam się Państwu, Łukasz Kaźmierczak. Poranna rozmowa Radia Poznań, dziś przy telefonie jest z nami profesor Zdzisław Krasnodbęski - wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego i oficjalnie już wybrany na kolejną kadencję europoseł z Wielkopolski - to ważne zastrzeżenie. Dzień dobry Panie Pośle.

Z.K Dzień dobry, witam serdecznie.

Proszę nie udawać zaskoczonego elekcją, to raczej było pewne. Wszyscy obstawiali, że ten mandat Pan będzie miał. To sobie podarujmy, natomiast zapytam o taki wynik statystyczny. Czy jest Pan zadowolony z liczby Wielkopolan, jakich Pan przekonał do swojej osoby, do swojej kandydatury?

Panie redaktorze, zawsze może być lepiej - zwłaszcza jeżeli chodzi o Poznań. Natomiast oczywiście wynik jest bardzo dobry, wykonaliśmy w zasadzie cały plan. Miał być drugi mandat, jest drugi mandat, jest w ogóle pięć mandatów dla Wielkopolski to też jest bardzo dobre.

To tak w ogóle dobra wiadomość: Wielkopolska, prawda?

Tak, tak właśnie, bo przez chwilę mówiono, że będą cztery. Sondaże dawały tylko cztery. Też nie było wiadomo czy ten czwarty to będzie właśnie dla PiSu, czy dla jakiegoś innego ugrupowania. Mamy pięć. Koalicja ma dwa mandaty, PiS ma dwa, więc tu jest remis i Wiosna ma jeden. O ten drugi mandat walczyliśmy, ja też nie ukrywam - chciałem mieć dobry wynik, lepszy niż mój poprzedni. To oczywiście bardzo trudno te wybory porównywać, bo była bardzo duża frekwencja, więc za każdym razem to jest trochę inna konkurencja.

Tak czy owak PiS ma więcej mandatów z Wielkopolski niż poprzedniej kadencji.

Tak, ja myślałem właśnie, żebym miał powyżej stu tysięcy głosów, mam 164 tysiące - to jest bardzo dobry wynik.

Niezła górka, ale Panie profesorze mimo wszystko jak patrzę na te wyniki, Poznań jest taką trochę piętą Achillesową Prawa i Sprawiedliwości. Ewa Kopacz zdobyła w stolicy Wielkopolski 2 razy tyle głosów, ile Pan - 58 tysięcy 287 głosów dokładnie, Pan 27 tysięcy 506 głosów. Ta przepaść nadal jest duża, czy to jednak nie jest mimo wszystko taka łyżka dziegciu w beczce miodu?

Na pewno nie jest to satysfakcjonujące, ale też to jest oczywiste, że nie można było w jednych wyborach to zmienić. Ja bym chciał to zmienić w ciągu tej kadencji, rzeczywiście popracować nad tym, żeby poznaniacy głosowali inaczej, żeby proporcje były inne, może nawet pokusić się o konkurowanie w mieście. W polityce buduje się jednak zaufanie długo, zwłaszcza jak Pan wie mówiono w tej kampanii dużo, że jestem z zewnątrz, więc na pewno nie jest tak, że było mi tak łatwo jak byłoby w Warszawie, gdzie po prostu moi wyborcy mogli obserwować moją działalność przez ostatnie pięć lat.

Teraz będzie Pan starał się być bardziej wewnątrz, by dać się poznać Wielkopolanom? Bo jakąś Pan sobie musi misję dla Wielkopolski na tę kadencję w Europarlamencie wypracować? Tak mi się wydaje, że to ma być nasza reprezentacja prawdziwa.

Tak, ja bym chciał osiągnąć dwie rzeczy, to znaczy po pierwsze chciałbym jakoś się przyczynić do tego działając na poziomie europejskim, żeby Wielkopolska się lepiej rozwijała, żeby z tych 76 procent przeciętnej europejskiej zrobiło się sto. Nie wiem na ile to jest realistyczne, będę wszystko robił, żeby działać w tym kierunku, więc będę w jakimś sensie reprezentował interesy gospodarcze. Będę się starał też pomagać w nawiązywaniu kontaktów. To mój pierwszy cel. A drugi cel dla Prawa i Sprawiedliwości chciałbym, żeby ta formacja się wzmocniła, żeby ludzie nabrali zaufania w Wielkopolsce - szczególnie w Poznaniu. Poznań jest miastem, który jest bardzo przywiązany do tradycji, do historii...

Gdzieś to się rozjeżdża mimo wszystko - to przywiązanie. Konserwatyzmu za bardzo nie widać w wyborach w Poznaniu.

Natomiast jeżeli chodzi o takie życie codzienne i o tradycje miasta, to jak najbardziej. To jest właśnie ciekawe - takie własnie rozjechanie jak Pan powiedział.

Mówi Pan teraz jako polityk czy bardziej socjolog?

Jako socjolog, ja też oczywiście interesuję się rzeczywistością. to była dla mnie bardzo ciekawa kampania. Odwiedziłem w zasadzie większość miast powiatowych w Wielkopolsce i Poznań też poznałem tak dogłebniej i właśnie widzę tu taką rozbieżność.

Ale z tego co Pan mówi, to jak rozumiem, Pan po prostu będzie tutaj bywał. To nie jest tak, że "teraz wybraliście mnie, to auf Wiedersehen, uciekam do Brukseli"?

Oczywiście, że będę tu bywac, to jest jakby wręcz mój obowiązek, inaczej nie zdecydowałbym się kandydować z Wielkopolski.

To ja to traktuję jako deklarację wiążącą.

To jest też oczywiste, że my jesteśmy cały czas w rozjazdach, ponieważ już w tej chwili zaczynają się te wszystkie targi w Brukseli, ta praca europosła, która ma również swoje pozytywne strony, jedną rzeczywiście bardzo męczącą na dłuższą metę stroną są rzeczywiście podróże. My w zasadzie cały czas podróżujemy. I teraz jest tak, że oczywiście dla mnie to Bruksela i Strasburg to są główne miejsca pracy - niestety często niewidoczne dla opinii publicznej, bo ona nie obserwuje tak dokładnie co tam się dzieje, jak się dzieje, jak się zachowuje.

Po owocach ich poznacie Panie profesorze.

Ale oczywiście Poznań jest ważny na tej mapie, ważna jest też Warszawa, chociażby ze względu na interesy Wielkopolski, bo tutaj też zapadają te ważniejsze decyzje, więc w tym trójkącie czy czworokącie będę się poruszał w najbliższym czasie.

Panie profesorze to zapytam Pana jednak jako socjologa: w skali kraju osiągnęliście wynik chyba znacznie lepszy niż zakładaliście, bo nie sądzę, żebyście tak optymistycznie podchodzili do tych rezultatów, jakie ostatecznie PKW podała wczoraj. Co zadecydowało o Waszym zwycięstwie i o przegranej Koalicji Europejskiej? Proszę bardziej jako socjolog, a nie jak polityk (śmiech).

Oczywiście, ale także jako polityk odpowiedziałbym uczciwie na to pytanie. Ja myślę, że oczywiście będą padały różne odpowiedzi, ale jedna rzecz jest bardzo ważna to znaczy, że duża frekwencja nam pomogła - dwukrotnie prawie większa, więc to po pierwsze. Mobilizacja na pewno naszego elektoratu, też końcówka kampani i to jak sprawnie rząd - tak słyszałem, te wszystkie reakcje, bo np. w województwach południowych tam, gdzie byliśmy silni i w zasadzie można było się obawiać, że powódź spowoduje, że ludzie zajęci sprawami ratowania swojego dobytku itd. nie pójdą do głosowania, tak się nie stało.

Mówiąc klasycznie: nie było państwa teoretycznego. Tak Pan to ujmuje?

Tak, ale też myslę, że nasz elektorat był też bardzo zmobilizowany i np. wydawałoby się, że film braci Sekielskich i różne inne wydarzenia jak ten marsz w Gdańsku, zmobilizowały elektorat. Ludzie nie chcą jednak w Polsce tego typu zachowań, takich bardzo antyklerykalnych, antykościelnych.

Tomasz Lis napisał na Twitterze, że powinniśmy zacząć rachunek sumienia - przeciwnik obozu Prawa i Sprawiedliwości i Zjednoczonej Prawicy, od szacunku dla przeciwników i szacunku dla wartości, które one wyznają. Trudno Tomasza Lisa posądzać o to, żeby był jakoś szczególnie entuzjastyczny dla Waszego wyniku, ale ta diagnoza jest ciekawa.

No tak, ale wie Pan, ja już pisałem parę lat temu, że moim zdaniem opozycja powinna stać się opozycją parlamentarną, pełnić takie funkcje, jakie ma do spełnienia w demokracji parlamentarnej. Mianowicie być krytyczna, ale też nie być opozycją totalną. To co T. Lis pisze to jest słuszna konkluzja, trochę za późno, ponieważ oni wszyscy dziennikarze, środowiska artystyczne żyją w pewnym oderwaniu od rzeczywistości. Bardzo się pobudzają emocjonalnie i negatywnie w stronę Prawa i Sprawiedliwości. To jest następny czynnik, o którym mówimy, który wyjaśnia nasze zwycięstwo. Z tamtej strony, ze strony KE - po pierwsze nie było żadnego programu i nie wpłynęły żadne ciekawe diagnozy, prognozy, wizje Unii, Polski. W zasadzie nic. Praca programowa się tam nie odbywa. Najpierw odbyły się różne wydarzenia, które faktycznie miały pokrzyżować plany Prawa i Sprawiedliwości takie jak strajk nauczycieli, natomiast nie ma tam nic pozytywnego w programie. Ja zresztą widzę takie ciasne zacietrzewienie emocjonalne.

To jest taka Pańska rada dla opozycji: mniej emocji, więcej...

Więcej pracy. Ja czasami miałem oczywiście - szczególnie w tej pierszej fazie naszych rządów, wrażenie, że opozycja stara się naśladować pewne nasze działania np. demonstracje uliczne, myśmy chodzili w miesięcznicach smoleńskich. Ale w jednym punkcie nas nie naśladowali, mówię o czasie, kiedy Prawo i Sprawiedliwość było w opozycji, to myśmy naprawdę wykonywali ciężką pracę ideową i programową. Natomiast to wszystko jest zbudowane na takim szoku jeszcze powyborczym, ale już mijają cztery lata, w takim przekonaniu, że władza nam się należy i w zasadzie na bardzo daleko idącym wykluczeniu.

To może takim szok szokiem zwalczać. To może rzeczywiście w tym momencie będzie taka sytuacja, że się zmieni taktyka Koalicji. To może być dla Was duże wyzwanie, bo jesteście przyzwyczajeni tak naprawdę do takiej formy działania opozycji.

Niestety, ja też jak Pan wie w czasie tej kampanii raz miałem możliwość dyskutowania z p. Ewą Kopacz na temat Unii, ogólny.

Żałuję, że nie było więcej tych spotkań.

Natomiast też w zasadzie mówi się o miłości do Unii, to nie jest postawa racjonalna. Nie zastępuje to analizy tego co się dzieje w Brukseli. Jak mówię - zabrakło tutaj merytorycznych dyskusji i propozycji. Z drugiej strony ta tendencja, że po jednej ze stron się mówi o swojej takiej jakby tolerancji, łączeniu wszystkich, a z drugiej strony p. dr Spurek, która teraz będzie w Europarlamencie, chce Ryszardowi Legutko odebrać czynne bierne prawo wyborcze.

Ale w ławach w Europarlamencie będziecie reprezentować razem Wielkopolskę. Miejmy nadzieję, że znajdziecie też jakiś punkt wspólny. Przepraszam, musimy kończyć naszą rozmowę, nasz czas dochodzi końca. Szkoda, bo chciałem Pana zapytać o nową frakcję w Europarlamencie, ale najpierw poanalizujmy co się dzieje. To następnym razem umawiamy się w takim razie! Profesor Zdzisław Krasnodębski - nowo wybrany europoseł z Wielkopolski był gościem porannej rozmowy Radia Poznań. Dziękuję bardzo za rozmowę.

Dziękuję.

https://radiopoznan.fm/n/daFg6M
KOMENTARZE 0