Na księgarnianych półkach pojawił się właśnie zbiór opowiadań Murakamiego Pierwsza osoba liczby pojedynczej. Autor to w Polsce lubiany przez wielu, więc pozycja ta może pojawić się na listach bożonarodzeniowych prezentów, dlatego pozwolę sobie w kilku słowach o lekturze książki opowiedzieć.
To zbiór obrazków z przeszłości, scen z młodości pisarza. Opowieści, które od lat czekały na swoją kolej, by zostać zapisane. Fascynacje, zachwyty, zadziwienia - kobietą, muzyką, a nawet… baseballem. Nie brak w nich gorzkich nut, ale mnóstwo także humoru, żartu i szczerości. I nie do końca mówię tu o szczerości, jako o dzieleniu się tajemnicami z intymnego życia, a raczej jako o szczodrym i uczciwym dzieleniu się emocjami, których się doświadczyło i które w nas zostały. Bo oczywiście to, czy te historie ze zbioru rzeczywiście wydarzyły się kiedyś w namacalnym, empirycznym świecie młodego Murakamiego nie jest w jakiś sposób decydujące w odbiorze książki. Co więcej, z punktu widzenia logiki naszej rzeczywistości nie jest to nawet możliwe. Chyba, że małpy pijające piwo w uzdrowiskowych pensjonatach mieszczą się czyichś kategoriach racjonalności. Łatwo jednak w przypadku tych historii zrezygnować z biograficznej dociekliwości i przywiązania do weryfikowalnych faktów. Sam autor zwraca się przecież do nas:
Nie do wiary, prawda? Ale lepiej uwierz, Czytelniku, bo naprawdę tak było.
Było - czy w wyobraźni, czy w śnie, czy w japońskim liceum w latach sześćdziesiątych. Te momenty zauroczenia, zaskoczenia przydarzyły się autorowi na pewno, a on dzieli się nimi tak, jak często lubimy podzielić się z bliską osobą jakimś niezwykłym doświadczeniem. A z takimi doświadczeniami jest tak czasem, że trudno z nich wydobyć jakąś zamykającą, podsumowującą myśl. Zdarzają nam się po prostu, a nam pozostaje dziwić się samemu lub podzielić to zdziwienie z kimś. Albo ujmując to inaczej, jak w opowiadaniu Śmietanka - myśleć, ale nie po to, by ostatecznie wymyślić. Jak czytamy:
Po to mamy przecież rozum, żeby zastanawiać się nad trudnymi kwestiami.
Zastanawiać się, a nie je rozwiązywać. Bo koło o wielu środkach i bez obwodu, które mamy sobie wyobrazić, nie istnieje przecież w geometrii, co nie przeszkadza, by szukać go w umyśle i wyobraźni.
Pierwsza osoba liczby pojedynczej to osiem krótkich opowiadań. Ci, którzy literaturę Murakamiego znają i lubią na pewno odnajdą w niej znajome motywy, cechy. Te krótkie opowieści to taka degustacyjna porcja tego, co już dobrze znamy z innych książek. Choć może nie jest to ta pozycja, od której warto zaczynać w ogóle przygodę z literaturą tego autora. Te wyznania z przeszłości, są raczej kierowane do czytelnika, z którym narrator "zna się już dobrze".
Pozwolę sobie jeszcze na jedną podpowiedź, jeśli o sam proces czytania chodzi. Warto zacząć lekturę od ostatniej strony. Tam znajduje się słowo od tłumaczki, która wyjaśnia nam wariantowość zaimka “ja” w języku japońskim. Ta wiedza może sprawić, że trochę inaczej widzieć będziemy nawet nie tyle pojedyncze dzieła, co cały zbiór. Nie będę może jednak wyjawiać wszystkiego, by nie odebrać przyjemności lektury...