Urzędnicy protestowali w Poznaniu. Skandowali "siedem stów"
"Siedem stów" - skandowali dziś pracownicy poznańskiego urzędu miasta. Rano przed główną siedzibą przy Placu Kolegiackim zorganizowali pikietę w sprawie podwyżek.

Czy "Chłopi" znajdą się w gronie nominowanych? Miejmy nadzieję, że tak się stanie, ponieważ w historii polskiego kina nie było zbyt wielu momentów chwały za oceanem. W pewnym momencie mieliśmy trochę pecha, przegrywając rywalizację np. z genialnym Fellinim. Ale po kolei....
Pominę tutaj obszerną analizę zwycięstw Polaków, którzy dostawali Oscary albo bywali nominowani, uczestnicząc w projektach zagranicznych lub międzynarodowych. Allan Starski i Ewa Braun za scenografię do "Listy Schindlera" (1994), Janusz Kamiński za zdjęcia do "Listy Schindlera" (1994) i kilka lat później za obraz "Szeregowiec Ryan". Wreszcie Wielkopolanin Jan A.P. Kaczmarek za muzykę do "Marzyciela" (2005 r.).
Oscary odbierali też - Roman Polański za "Pianistę" i Andrzej Wajda - jednak nie za konkretny film, ale za cały swój dorobek.
Były też inne momenty chwały dla polskich twórców pracujących zagranicą - np. Oscar, który w 1954 odebrał Bronisław Kaper za muzykę do filmu "Lili". Wątków polskich znajdziemy na liście oscarowych nominacji zdecydowanie więcej, zostawmy jednak ten temat filmowym kronikarzom.
Pytanie, co z polskimi filmami? Jaka była droga polskich filmów do Oscara? Długa i wyboista.
Rozpoczął późniejszy zdobywca Oscara Roman Polański - jeszcze w latach 60. - za "Nóż w wodzie". Przegrana z Fellinim ("Osiem i pół") była jednak początkiem wielkiej kariery filmowej reżysera.
Już dwa lata później cieszyliśmy się z kolejnej nominacji dla polskiego filmu. "Faraon" Jerzego Kawalerowicza Oscara jednak nie zdobył...
Na kolejne nominacje czekaliśmy niemal dekadę, ale za to mieliśmy trzy pod rząd... I wciąż niestety bez Oscara.
1974 - Potop
1975 - Ziemia Obiecana
1976 - Noce i Dnie
Moim zdaniem, wielka szkoda, że tak monumentalne dzieło, jak "Potop" nie dostało nagrody Amerykańskiej Akademii. Przecież do dziś w święta ciągle do tego filmu wracamy, delektując się popisową rolą największych polskich aktorów. Bo w "Potopie" zagrali chyba wszyscy. Ale niestety, ponownie trzeba było uznać wielkość Felliniego, chyba największego z europejskich twórców. Wygrał "Amarcord".
Rok później "Ziemia Obiecana" przegrała z japońskim geniuszem Kurosawą, a dwa lata później obraz "Czarne i białe w kolorze", dużo lepiej reklamowany za oceanem zostawił w tyle "Noce i Dnie". Dla polskiego filmu zabrakło nawet dystrybutora w Stanach. Podobno na promocję filmu wydano 5 tys. dolarów.
W latach 70-tych mieliśmy jeszcze jedną nominację - "Panny z Wilka" (1979) - i ten wyścig zakończyliśmy bez nagrody. A dwa lata później znakomity "Człowiek z żelaza" Wajdy, który Oscara dostać powinien i to z wielu powodów. Film odnosił się do ważnych wydarzeń w Polsce, do czasu "Solidarności", do walki o wolność... Oscara zdobył jednak "Mefisto". Skądinąd także znakomity...
Później ponad dekada bez oscarowej nominacji. Nie zdobył jej nawet Krzysztof Kieślowski za "Krótki film o miłości" (1988)... Nawiasem mówiąc Kieślowski był nominowany do Oscara kilka lat później za "Trzy kolory. Czerwony" (przegrana z reżyserem "Forresta Gumpa" Robertem Zameckisem).
Dopiero w 2007 roku znów oscarowa nominacja trafiła do polskiego filmu. Ponownie doceniono Andrzeja Wajdę, tym razem za "Katyń". Ten obraz opowiadający ważną i trudną historię nie otrzymał jednak nagrody. Oscara nie dostała też kilka lat później Agnieszka Holland, nominowana za film "W ciemności".
Mijało prawie sześć dekad odkąd polskie filmy zaczęły startować w wyścigu po Oscara i te wszystkie lata nie przyniosły nagrody żadnemu z polskich twórców. Zmieniła to dopiero "Ida" w 2014 roku Pawła Pawlikowskiego. Dopiero wtedy, po tylu latach mogliśmy cieszyć się z Oscara dla polskiego filmu.
Później były jeszcze trzy nominacje:
2018 - Zimna wojna
2019 - Boże Ciało
2022 - IO
A "Chłopi"? Trzymajmy kciuki, żeby zakończyło się Oscarem, ale droga do tego długa. Na początku roku dowiemy się, czy polski film w ogóle będzie nominowany. Czy na to zasługuje? Każdy może wyrobić sobie zdanie na ten temat, kinowa premiera w październiku.
"Siedem stów" - skandowali dziś pracownicy poznańskiego urzędu miasta. Rano przed główną siedzibą przy Placu Kolegiackim zorganizowali pikietę w sprawie podwyżek.
Jan Filip Libicki był gościem porannej rozmowy Radia Poznań.
Choć grany od kilku tygodni, wciąż przyciąga wielu kinomanów. „Pierwszy dzień mojego życia” to nowa propozycja włoskiego reżysera Paolo Genovese.