Tragiczny pożar w Nowym Dworze pod Piłą [AKTUALIZACJA]
W akcji gaśniczej uczestniczy 12 jednostek straży pożarnej.
A wszystko zaczęło się od spotkania dziennikarza Rafała Pogrzebnego i szefa Sceny na Piętrze Romualda Grząślewicza. Pan Romuald (zm. 2022 r.) - niezwykle ciekawa postać, opowiadał wtedy Rafałowi, co pod koniec życia Roman Wilhelmi robił w Poznaniu. Oczywiście poza odwiedzaniem mieszkającej tu rodziny. Otóż występował w Scenie na Piętrze.
Romuald Grząślewicz i Roman Wilhelmi spotkali się, gdy byli bardzo młodymi ludźmi, tu w Poznaniu, w Teatrze Eksperymentalnym Kuźnica, który działał w latach 50. Ponowne ich spotkania w stolicy Wielkopolski miały mieć miejsce trzy dekady później i były związane z występami Romana Wilhelmiego u Romualda Grząślewicza, a więc w Scenie na Piętrze przy Masztalarskiej. Właśnie tutaj Wilhelmi zagrał w swojej ostatniej premierze teatralnej - był to "Mały światek Sammy Lee"...
Romuald Grząślewicz wspominał mi przed laty, że po Romanie Wilhemim widać było chorobę. Że aktor dosłownie spalał się na scenie, tak bardzo angażował się w każdą swoją rolę. Bywał zmęczony, ale kiedy odwiedzano go na zapleczu sceny, po próbie, natychmiast, jak na zawołanie, zaczynał grać silnego, wielkiego - mimo, że ze zdrowiem nie było już dobrze. Do ostatnich dni wierzył, że wygra z chorobą. Podobno planował występ w filmie, we Francji. Jego bliscy, których spotykałem na Dniach Romana Wilhelmiego, mówili mi, że myślał o międzynarodowej karierze. Świat stał otworem, mieliśmy rok 1991...
"Pamięć o nim rośnie w miarę oddalania się od daty śmierci" - mówił o aktorze Romuald Grząślewicz. "Zostawił po sobie wyrwę, której nie da się zasypać"...
"Upór i determinacja w dążeniu do celu. W pierwszych swoich latach w Teatrze Ateneum musiał walczyć o pozycję" - mówi autor książki o Wilhelmim Marcin Rychcik. Wspominał, że początki nie były łatwe, podobno późniejszej gwiazdy nie było na początku kariery stać, by zaprosić rodziców na uroczysty obiad, brakowało pieniędzy. Autor biografii o Wilhelmim przywołał dziwaczne historyjki, które wymyślał aktor. A jedna z takich historyjek dotyczyła rozporządzenia dyrektora warszawskiego teatru (oczywiście Wilhelmi to zmyślił), że nie można za kulisami w trakcie przedstawienia rozmawiać szeptem, bo kiedy główny techniczny powiedział "Ten stolik bierzemy we dwóch" - to aktor, który był na scenie dokładnie powtórzył tę kwestię (sądząc, że to podpowiedź suflera)... Podobno Roman Wilhelmi lubił takie "dowcipy", niekiedy na granicy dobrego smaku...
Przez lata zapomniano o poznańskich korzeniach Romana Wilhelmiego. Do Romualda Grząślewicza pewnego dnia przyszedł Rafał Pogrzebny, który wtedy pracował w radiu. Zaproponował, by upamiętniono jakoś aktora, pojawił się pomysł ławeczki, nazwania imieniem Wilhelmiego zieleńca, który trochę inaczej wtedy wyglądał. Ta rozmowa miała miejsce przed 2010 rokiem.
"Moje pytanie o to, czy można jakoś upamiętnić Romana Wilhelmiego w Poznaniu trafiło do najlepszej osoby, do Romualda Grząślewicza" - wspominał po latach Rafał Pogrzebny.
Co było dalej, wszyscy wiemy... Tablica Romana Wilhelmiego, skwer jego imienia, pomnik, wykonany przez znakomitego Romana Kosmalę. I doroczne obchody w dniach rocznic - urodzin i śmierci aktora. Pamiętam, że bywały lata, kiedy 3 listopada na skwer przychodziło 200 osób. O sprawy organizacyjne zawsze zabiegał Romuald Grząślewicz, witał gości, przemawiał, zapraszał do sceny na spektakl, wystawę, które jakoś odnosiły się do Wilhelmiego. Zapraszał znanych aktorów, którzy pracowali z Wilhelmim... Henryk Talar, Marek Kondrat...
To były Dni Romana Wilhelmiego... Były, ale i są dalej. Mam nadzieję....
W akcji gaśniczej uczestniczy 12 jednostek straży pożarnej.
Przewodniczący AKO w Poznaniu był gościem Wielkopolskiego Popołudnia w naszej rozgłośni. Zapowiedzi opozycji dotyczące mediów publicznych nazwał brutalnymi.
Ponad 24 tys. zł. udało się zebrać podczas kaliskiej kwesty na rzecz ratowania zabytkowych nekropolii. To rekordowa zbiórka. Dzięki temu organizatorzy kwesty będą mogli opłacić dotychczas wykonane prace przy odnowieniu nagrobka Marii ze Świtalskich Czarnieckiej, zmarłej w 1913 r. oraz rozpocząć renowację nagrobka Anny ze Stokowskich Radwan Babskiej, który znajduje się na rzymskokatolickim Cmentarzu Miejskim przy kaliskiej Rogatce.