Czasem takie spotkanie bywa ryzykowne, część czaru pryska i w popłochu wracamy do płyty, niczym zbity pies do miejsca komfortu i bezpieczeństwa. Tym razem było inaczej, żywy artysta okazał się niezwykłą osobowością, żarliwość z jaką wykonywał kolejne utwory, dynamika i napięcie, tego wieczoru nie opuszczały słuchaczy nawet na moment. Ciągle przywołuję tę moc muzyki, porównywalną z kapelą metalową, dobrze wyposażoną w megawaty buzujących wzmacniaczy. W przypadku Glena Hansarda wystarczyła gitara akustyczna, pasja z jaką śpiewał i mało elektryczny zespół, który potrafił dorównać energią swojemu liderowi. Album „Didn’t He Ramble” był trzecim solowym dokonaniem irlandzkiego muzyka, wywodzącego się w prostej linii z szkoły imienia Boba Dylana, Leonarda Cohena i Vana Morrisona.
To oczywiście ogólnie zarysowany krąg artystycznego towarzystwa Hansarda. Wiem, że to sprawa indywidualna, lecz jest jeszcze kilku muzyków z Irlandii i Szkocji, którzy szczególnie oddziaływali na nas przez lata, chociażby Gavin Friday, Paul Brady, Jackie Leven, Mike Scott, Donovan.
Piosenki Hansarda są głęboko emocjonalne, czasem przez swoją elegijną formę, dotykają wręcz melodramatycznych strun. Ewokacje mają zwykle skromny folkowy początek, potem rozwijają się melodycznie i kończą w pełnym brzmieniu smyczków, chórów i dęciaków, podpartych czasami monumentalnymi organami. Najważniejsza jest jednak ta wszechobecna pasja wokalna Hansarda, spajająca wszystko co dzieje się w jego muzyce.
W całkiem długiej karierze, ważny był rozdział związany z zespołem The Frames, potem okres współpracy z czeską piosenkarka Marketą Irglovą i filmowy Oskar za najlepszą piosenkę „Falling Slowly”, skomponowaną do filmu „Once”. W ostatnich latach artysta z Dublina popisał się jeszcze płytami „Between Two Shores” oraz „This Wild Willing”.
Dla takich krążków jak ten nowy „All That Was East Is West Of Me Now”, warto wyrwać 42 minuty własnego życia. Wystarczy wyłączyć laptopa lub telefon komórkowy, by wejść w świat Glena Hansarda. Tytuł jest wyraźną przenośnią do wieku artysty, który mając 53 lata zdaje sobie sprawę, że zdecydowanie przekroczył połowę drogi rozpoczętej na wschodzie i niechybnie jej kres - oby jak najpóźniej - zakończy się na zachodzie.
Bard jakim niewątpliwie jest Hansard, nie boi się mówić szczerze o sobie i swoim życiu. Niespodziewanie płyta zaczyna się ostro, gorączkowo i wręcz wrzaskliwie, jakby artysta chciał wykrzyczeć swoją fizyczność i udowodnić jak wielką energią ciągle dysponuje. Pierwsze dwie piosenki „The Feast Of St. John” oraz „Down On Our Knees”, ukazują bardziej rockową duszę Hansarda, niż dojrzałego artystę. Powoli jednak pojawiają się refleksje i melancholia. W melodyjnej balladzie „There’s No Mountain” folkowa zwiewność, wzmocniona akompaniamentem zespołu, artysta mówi o szukaniu ukojenia i wsparcia w otaczającym nas, nie najlepszym ze światów. Utwór „Sure As The Rain” to już krok w intymne rejony artysty i klimaty tak dobrze znane z przepełnionych poezją piosenek Leonarda Cohena.
Od strony instrumentalnej muzykę na płycie tworzy typowy zestaw perkusja, bas, fortepian i gitara. Czasem dochodzą instrumenty smyczkowe, akordeon, syntezator, chórki. Jednak ogólne brzmienie jest stonowane, naturalne, by nie powiedzieć tradycyjne. O wiele ważniejszy jest ogólny nastrój muzyki oraz delikatne falowanie napięcia. W drugiej części, płyta robi się jeszcze bardziej osobista i jakby z innego wymiaru, gdzie czas płynie niespiesznie, a muzyka istnieje bezpiecznie w znacznym oddaleniu od współczesności.
Glen Hansard i producent David Odlum unikają skrajności, nawet w utworach o smutnym nastroju, nie używają żadnych środków wyrazu z katalogu mrocznych dźwięków. Nawet w piosence „Ghost” o duchu sprowadzonym do domu, jest coś pozytywnego i optymistycznego. W piosence „Bearing Witness” uwalnia się drzemiąca gdzieś tajemna siła, a w finałowym „Short Life” Glen Hansard, zdaje się mówić nam: życie jest zbyt krótkie, żeby je wypełnić bylejakością. Są takie płyty, które prowokują do słuchania i głębszego zastanowienia się. Do tej kategorii album „All That Was East Is West Of Me Now” pasuje jak ulał.