Razem z trzema innymi specjalistami wskazał, ile strzałów oddał każdy z policjantów i gdzie one trafiły. Biegły opinię przygotował wspólnie z informatykiem, medykiem sądowym i radiologiem.
Dysponowaliśmy materiałem - nazwijmy to umownie - fotograficznym z dwóch kamer. Gdybyśmy mieli pięć kamer, byśmy skorzystali z pięciu kamer. Widok tej samej sytuacji, tego samego zdarzenia z dwóch różnych kamer pozwala na próbę wyznaczenia prawdopodobnych torów lotu pocisków na każdym zdjęciu i w tym momencie z dwóch zdjęć możemy wyznaczyć wypadkową toru lotu pocisku danego strzału
- mówi biegły.
Poszkodowany 41-letni Łukasz T. choruje na schizofrenię. Tego dnia, kiedy został postrzelony w poznańskim Antoninku, wcześniej się okaleczył. Szukała go rodzina, zakrwawionego mężczyznę widzieli też mieszkańcy. Policjanci, którzy - jak twierdzą obawiali się, że mężczyzna ma nóż i może ich zaatakować - postrzelili go w brzuch, kolano i rękę.
Dziś sąd przesłuchał też kobietę, do której ogrodu przeskoczył pokrzywdzony. To było jeszcze przed postrzeleniem. Kobieta, która opiekowała się dwójką małych wnucząt, mówiła, że była przerażona. Mężczyzna nie był agresywny i szybko wyszedł z jej ogrodu. Później kobieta z okna widziała pierwsze strzały oddane przez policjantów. Oskarżeni funkcjonariusze nie przyznają się do winy.