Członkowie Lewicy chcą też wprowadzenia stałej waloryzacji pensji o średnioroczny wskaźnik inflacji.
"W tej sprawie warto, żeby pan prezydent Jaśkowiak poszedł po rozum do głowy" - mówił na dziedzińcu Urzędu Miasta poseł Adrian Zandberg.
Pracownicy budżetówki i pracownicy samorządowi z przerażeniem myślą o kolejnych miesiącach. Te pieniądze, które dostają są już dzisiaj warte dużo mniej niż kilka miesięcy temu, ale mają pełne podstawy sądzić, że za kilka miesięcy będą warte jeszcze mniej
- mówi Zandberg.
Według posła, elementarnym obowiązkiem porządnego pracodawcy jest ochrona pracowników przed realnym spadkiem płac.
Skarbnik Poznania Piotr Husejko mówi, że przyszłoroczny budżet miasta rysuje się w bardzo ciemnych barwach, a nominalne dochody Poznania wzrosną o co najwyżej sto milionów złotych.
Płace oczywiście jak najbardziej są oczekiwaniem zasadnym przez pracowników, my o tym doskonale wiemy, natomiast w tej chwili sytuacja jest już tak trudna, że trudno powiedzieć, co my wybierzemy do sfinansowania z tych stu milionów złotych - być może energię elektryczną, być może inne usługi, czy też pracę pracowników, którzy są niezbędni do naszej pracy. Sytuacja jest bardzo trudna
- mówi Husejko.
Działacze Lewicy chcą, by wyższe pensje dostali nie tylko pracownicy urzędu, ale również podlegających miastu szkół czy spółek. Przyszłoroczny budżet Poznania pod koniec roku uchwalą radni. Projekt dokumentu już przygotowują urzędnicy prezydenta miasta.