Sąd Okręgowy w Poznaniu oddalił kilka dni temu kolejny wniosek w tej sprawie. Uznał, że mężczyzna, który ubiegał się o elektroniczny dozór, nie może być nim objęty, bo przez kilka lat ukrywał się przed wymiarem sprawiedliwości za granicą. Do poznańskiego sądu wpłynęło do tej pory 12 wniosków od osadzonych chętnych do odbycia kary w domu, ale pod nadzorem systemu elektronicznego. Pięć wniosków już zostało odrzuconych: trzy z przyczyn formalnych, dwa - merytorycznych. Sąd spodziewa się, że w tym miesiącu wniosków w tej sprawie będzie dużo więcej. Do tej pory w cały okręgu poznańskim chęć odbywania w ten sposób kary zadeklarowało prawie 140 osadzonych.
System elektronicznego dozoru jest dużo tańszy niż pobyt w celi. Systemem mogą być objęte osoby, które zostały skazane na karę nie wyższą niż rok więzienia i nie są recydywistami. Muszą też mieć stałe miejsce zamieszkania i wszystkie osoby pełnoletnie mieszkające ze skazanym muszą wyrazić pisemną zgodę na taki dozór. Dzięki tym urządzeniom cały czas wiadomo, gdzie osadzony się znajduje. Przez określone godziny musi przebywać w domu, ale może też normalnie chodzić do pracy czy na zakupy.
Czy jednak odsiedzenie kary "w bransoletce" spełnia swoją rolę resocjalizacyjną? Spytaliśmy o to przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości, więziennego psychologa, a także samych osadzonych, chętnych do opuszczenia zakładu karnego z bransoletką na nodze. A co o takim systemie odbywania kary sądzą nasi Słuchacze? Zapraszamy do dyskusji!