Seniorkę zabrano na SOR. Wnuczka pani Stefanii ma żal do lekarzy, że nie poinformowali rodziny o przyjęciu kobiety na SOR Szpitala Wojewódzkiego w Poznaniu.
- Babcia znajdowała się praktycznie sześć godzin w tym szpitalu i nikt z rodziny nie został o tym powiadomiony. Ja szukałam babci, dzwoniłam do niej. Potem byłam w jej mieszkaniu. Dzwoniłam na policję, dzwoniłam do szpitala. W końcu jeździłam po szpitalach. Tak na nią trafiłam, a na SORze odpowiedziano mi, że nie ma obowiązku informowania, że jest taki pacjent. To mnie najbardziej oburzyło - mówi wnuczka.
Rodzina seniorki mieszka 30 km od Poznania. Zaczęła szukać pani Urszuli po tym, jak nie mogła się do niej dodzwonić. Wnuczka podkreśla, że babcia miała na ręku opaskę życia, co już świadczyło o tym, że jest osobą pod szczególnym nadzorem. Zastępca ordynatora Szpitalnego Oddziału Ratunkowego dr Michał Szemień odpowiada, że pacjentka nie prosiła o kontakt z rodziną.
- Przez cały okres pobytu na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym pacjentka była logiczna, przytomna, w pełnym kontakcie, w pełni współpracująca z lekarzem i przez czas pobytu na oddziale ratunkowym nie zgłaszała potrzeby skontaktowania się z rodziną. W sytuacji, kiedy pacjenci taką potrzebę zgłaszają, personel dyżurny wykonuje telefon do rodziny lub użycza telefonu bezprzewodowego pacjentowi - mówi dr Szemień.
Dr Szemień dodaje, że w systemie informatycznym szpitala jest numer telefonu do wnuczki kobiety i gdyby pacjentka wyraziła wolę kontaktu, nie byłoby problemu z dodzwonieniem się. Rodzina znalazła 80-latkę wczoraj późnym wieczorem, w momencie, kiedy została już wypisana z SOR-u przy Lutyckiej.