NA ANTENIE: Lista przebojów Radia Poznań
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Sławomir Kmiecik: "Raport przynosi treści niepokojące i zatrważające"

Publikacja: 26.05.2021 g.19:29  Aktualizacja: 26.05.2021 g.19:37
Poznań
Druzgocący raport o niewolniczej pracy dziennikarzy kiedy właścicielem koncernu Polska Press byli Niemcy. Gościem Wielkopolskiego Popołudnia był zwolniony przed laty z Głosu Wielkopolskiego były dziennikarz i redaktor naczelny, autor książek, w tym o przemyśle pogardy, redaktor Sławomir Kmiecik.
radio poznań mikrofon - Kacper Witt
Fot. Kacper Witt

Roman Wawrzyniak: Dziennikarz stał się robotem, niewolnikiem za coraz mniejsze pieniądze, nastąpiło systematyczne odchodzenie od lokalności, obowiązywała narracja poprawna politycznie, prawica przedstawiana była jako zaściankowa, nietolerancyjna, homofoniczna, faszystowska - tak opisują pracę w mediach regionalnych po przejęciu ich przez grupę Passau (Polska Press) uczestnicy badania przeprowadzonego przez kurier Wnet i Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP. Czy Pan redaktor miał okazję rzucić okiem na ten poruszający raport?

Sławomir Kmiecik: Zapoznałem się z tym raportem, przynosi treści niepokojące i zatrważające. Ja wprawdzie od 7 lat jestem poza branżą medialną, ale takie spojrzenie z dystansu ma tu znaczenie. Myślę, że moje spojrzenie może być miarodajnie. 20 lat przepracowałem w prasie regionalnej, w tym 10 lat w grupie Polska Press. Mam wiele osobistych spostrzeżeń. Znamienne jest to, że ten raport powstał, czy mógł powstać po przejęciu tej grupy przez polski podmiot, czyli PKN Orlen. Wcześniej, chociaż pewne sygnały dochodziły, panowała wokół tego niepokojąca cisza.

Taka swoista zmowa milczenia... Czy Pan może potwierdzić (wyniki raportu), czy zna dziennikarzy, którzy pracowali kiedyś w Polska Press, kiedy koncern należał do niemieckiej grupy?

Takich przykładów jest mnóstwo, moja aktywność jest jeszcze związana z mediami, nie tracę kontaktu ze środowiskiem i takich głosów docierało do mnie sporo, ale należy zacząć od fundamentalnej sprawy, że w silnym i dobrze zorganizowanym państwie, prasa regionalna nie powinna należeć do obcego kapitału. To nie jest polski wymysł.

Wystarczy spojrzeć na rynek niemieckich.

Taka twarda zasada obowiązująca w różnych krajach UE - np. we wspomnianych Niemczech czy we Francji. Podwód, dla którego ta prasa nie powinna być w obcych rękach to suwerenność - chodzi o suwerenność informacji, opinii - ona się składa na suwerenność w rozumieniu narodowym. Powołał się Pan na przykład niemiecki, on jest bardzo istotny. 15 lat temu, kiedy David Montgomery, szef funduszu inwestycyjnego odwiedził redakcję gazety Berliner Zeitung, to go przywitały kartki z przekreśloną szarańczą, jako obcego inwestora i fundusz tę gazetę kupił, ale pod wpływem presji dziennikarskiej, polityków, protestów rozmaitych - również takiego znamiennego apelu ówczesnego redaktora naczelnego Berliner Zeitung - po kilku latach tę gazetę odsprzedał rodzinnemu koncernowi niemieckiemu, bo cała prasa lokalna i regionalna w Niemczech (3/4 w ogóle całej prasy w Niemczech) jest skupiona w rękach dziesięciu wydawców, ale uwaga - wyłącznie niemieckich, z kapitałem absolutnie niemieckim. Podobnie jest we Francji, żaden cudzoziemiec we Francji nie może posiadać więcej niż 20 proc. kapitału spółki lub prawa głosu w spółce, która przekazuje treści w języku francuskim. W tych krajach są bardzo silne zabezpieczenia prawne, które chronią przed monopolizacją, koncentracją i obcym kapitałem.

Nie pytam Pana, by Pan skarżył się na byłego pracodawcę z Głosu Wielkopolskiego, ale co może Pan powiedzieć o tamtym rozstaniu się z redakcją, kiedy Polska Press miała niemieckiego właściciela?

Nie chciałbym wyciągać swoich osobistych spraw...

Chodzi raczej o klimat.

Moje losy są wtórne i marginalne na tle szerszego problemu, o którym rozmawiamy, ale ponieważ przedstawił mnie Pan również jako autora książek "Przemysł pogardy" w dwóch tomach, to...

Chociaż to nie jedyne Pana książki...

Tak, ale charakterystyczne, bo pokazywały pewien niszczący proces takiego medialnego, politycznego i wizerunkowego niszczenia prezydenta Lecha Kaczyńskiego, no i po opublikowaniu tych książek spotkałem się z ostracyzmem środowiskowym, nagle z dziennikarza postrzeganego jako część tego pewnego nurtu stałem się kimś, o kim mówiono, że jest oszołomem...

... czy faszystą, znamy to...

Tak to się odbywało, również na zasadzie dowcipów, przytyków. Nie było to miłe, ale to pokazuje szerszy kontekst. Nie mam tu na myśli tylko gazety, w której ja pracowałem, to dotyczyło całej grupy, wycinanie całych zakresów tematycznych albo ich marginalizowanie: to dotyczyło pewnych wartości konserwatywnych, prawicowych, wrażliwości takich konserwatywnych i tożsamości, było marginalizowane, pomijane czy komentowane niezbyt przychylnie.

Jaka jest opinia Pana redaktora, skąd obecnie tyle jadu i paniki w niektórych mediach po przejęciu przez Orlen Polska Press?

Powiedziałbym, że tak - trzeba by zwrócić uwagę na dosyć dziwne zachowanie Niemieckiego Związku Dziennikarzy, który, jak tylko...

... skandal moim zdaniem...

... jak tylko dowiedział się, że Orlen ma przejąć media czy całą spółkę, to zaalarmował Komisję Europejska i domagał się przyglądania się tej sprawie - w domyśle, że może nastąpić zagrożenie dla wolności mediów w Polsce, czy coś takiego.

Dla dziennikarzy, którzy mówią coś innego.

Spółka zostaje przejęta przez rodzimy kapitał polski i nagle widzi się w tym problem, natomiast jeśli odwrotna sytuacja występuje w Niemczech, czyli jest próba przejęcia jakiegokolwiek medium przez obcy kapitał to powstaje larum, historie i wskazuje się na to, że to jest zagrożenie dla tożsamości.

No tak, ale to larum i tą histerię - trzeba mocno powiedzieć i otwarcie, bez żadnych ogródek - wzbudzają je media właśnie z kapitałem obcym najczęściej, chociaż też może jedna z gazet, która mieni się polską gazetą, chociaż moim zdaniem jest antychrześcijańska i antypolska, ale zostawmy to. Przed jak trudnym zadaniem, Pana zdaniem stoi nowy właściciel, bo jak ma współpracować z dziennikarzami, którzy jednak ileś tam lat godzili się na swoisty rodzaj łamania kręgosłupa, czyli pisali zgodnie z oczekiwaniami, narracją narzuconą przez niemieckiego właściciela, często to były teksty antypolskie czy też takie, które by się wpisywały w to wszystko, co nazywamy tęczową rewolucją?

To będzie trudne, ale nie niemożliwe. Z żartem można powiedzieć, że to będzie jak zrobienie z powrotem z zupy rybnej ryby, ale tak ciężko chyba nie będzie. Prasa regionalna musi wrócić do swoich pierwotnych funkcji, a chcę podkreślić, że ona ma obowiązki daleko wykraczające poza informowanie. Taka gazeta regionalna powinna być również ośrodkiem debaty i takiej myśli, refleksji intelektualnej, to powinien być podmiot kulturotwórczy, umacniający tożsamość zarówno w wymiarze regionalnym, jak i narodowym. Gazeta regionalna powinna budować wspólnotę narodową, poprzez różne przedsięwzięcia, akcje, konkursy, plebiscyty, nagrody, powinna podejmować inicjatywy, wydarzenia, organizować wydarzenia społeczne, rocznicowe, patriotyczne, powinna być ostoją tradycji, polskości...

Prawie już jak program. Pan dostał propozycję jako były dziennikarz, wyrzucony z Polska Press, teraz od nowych władz?

Nie, nie, ja tym nie jestem zainteresowany. Mam zupełnie inną aktywność zawodową. Mówię o tym wszystkim (o misji mediów lokalnych) może wielkimi słowami, ale tak to wygląda...

... tak to powinno wyglądać...

Oczywiście, taką funkcją gazety regionalnej jest również ochrona interesów polskich i regionalnych w wymiarze gospodarczym.

A jak wiemy, kapitał ma narodowość.

Ma narodowość, to się często potwierdza.

Po odejściu z Głosu zabrał się Pan za pisanie książek - najbardziej znane to "Przemysł pogardy". Czy pracuje Pan nad czymś nowym?

Pracuję nad dwoma projektami, ale nie chcę zdradzać szczegółów. W pewnej mierze będzie to kontynuacja o dosyć dużym ciężarze gatunkowym. Jeśli ta pozycja ukaże się na rynku, to kwestia jeszcze miesięcy, to może być o tym dosyć głośno, może nawet ferment wokół tej książki. Ona pokaże, i to też jest przyczynek do tej naszej dzisiejszej rozmowy, degradującą działalność w pewnym wymiarze mediów, które potrafią organizować bardzo cyniczne akcje, nagonki, w imię realizacji interesów, zwykle politycznych, czasami środowiskowych czy towarzyskich.

To musi Pan z uwagą obserwować te media, z czego się bardzo cieszę. Dziękuję za rozmowę.

https://radiopoznan.fm/n/1LbCLd
KOMENTARZE 0