Minister Gowin powiedział, że o zjawisku handlu embrionami, w tym ich sprzedaży do Niemiec, mówili mu lekarze pracujący w klinikach in vitro, gdy tworzył projekt ustawy bioetycznej. Jednak, ponieważ polskie prawo nie reguluje tej kwestii, takie praktyki nie są ścigane - dodał minister Gowin.
Minister uznał, że mylą się osoby twierdzące, iż w Niemczech istnieje zakaz eksperymentowania nad ludzkimi zarodkami. Gowin odsyła do konkretnego artykułu niemieckiej ustawy to regulującej. Polityk zauważa, że jeśli w Niemczech zakazane jest tworzenie nadliczbowych embrionów, to eksperymenty nad ludzkimi zarodkami muszą być prowadzone na materiale spoza tego kraju.
Gowin podkreśla, że eksperci, którzy go skrytykowali za jego wypowiedź o handlu embrionami i ich wywożeniu do Niemiec, to osoby działające we własnym interesie, bo prowadzące kliniki in vitro. "Niech słuchacze sami ocenią, kto ma tu bardziej bezstronne podejście, ja czy właściciele klinik" - zaznaczył szef resortu sprawiedliwości.
Jarosław Gowin podkreślił, że nie złożył w tej sprawie zawiadomienia do prokuratury, ponieważ nie miał informacji o konkretnych przypadkach.
Poznańska prokuratura na razie nie rozpoczęła śledztwa w sprawie pojemnika, w którym mogły być przechowywane zarodki z in vitro. Wkrótce przesłucha autora doniesienia i dopiero wtedy podejmie decyzję. Doniesienie w sprawie pojemnika na ludzkie zarodki złożył szef prywatnej kliniki okulistycznej w Poznaniu, która wcześniej - kiedy należała do innych właścicieli - zajmowała się także leczeniem niepłodności. Szefa kliniki zaniepokoił fakt, że w pojemniku nie było ciekłego azotu. Pojawiło się więc pytanie, czy zarodki były przechowywane zgodnie z zasadami.
(IAR)