Jedna trzecia z 23 tysięcy uczestników słynnego Maratonu Bostońskiego dobiegła już do mety, gdy rozległy się dwa wybuchy - w odstępie kilkunastu sekund jeden od drugiego. Świadkowe zamachu mówią, że eksplozje były bardzo silne. Bomby zdetonowano w strefie dla publiczności. Wśród trzech ofiar śmiertelnych zamachów jest ośmioletni chłopiec. Konsul RP w Nowym Jorku Mateusz Stąsiek powiedział Polskiemu Radiu, że nie ma informacji, by wśród poszkodowanych byli Polacy.
Z całego świata płyną do USA wyrazy współczucia. Odbywają się akcje solidarnościowe z mieszkańcami Bostonu i uczestnikami maratonu. W biegu uczestniczyło kilkudziesięciu Polaków. Wśród 30 polskich biegaczy uczestniczących w maratonie w Bostonie był Rafał Warżała spod Piły. "Bieg ukończył na godzinę przed tragicznymi wybuchami" - powiedziała nam jego żona Monika. Na razie nie dodzwoniliśmy się do pilskiego maratończyka. W dalszym ciągu nie ma łączności komórkowej z Bostonem. (cała rozmowa poniżej)
Zamachy w Bostonie to niebezpieczny precedens, który może zachęcić szaleńców do kolejnych ataków na sportowców - uważa maratończyk Przemysław Walewski (szef Poland Running Academy). Uczestnik dziesiątków biegów przyznaje, że w czasie maratonów nigdy nie zastanawiał się nad zagrożeniem ze strony terrorystów. Jego zdaniem organizatorzy i uczestnicy kolejnych biegów masowych nie powinni panikować. Zdaniem Walewskiego zamach w Bostonie nie powinien wpłynąć na frekwencję w imprezach biegowych organizowanych w Polsce. (cała rozmowa poniżej)