NA ANTENIE: Artysta tygodnia - rozmowa
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Szynkowski vel Sęk: Nie da się budować partnerskiej przyszłości i przyjaznych relacji bez pełnego rozliczenia z przeszłością

Publikacja: 04.10.2022 g.20:25  Aktualizacja: 05.10.2022 g.11:11 Jacek Butlewski
Poznań
W ten sposób wiceminister spraw zagranicznych odniósł się w Wielkopolskim Popołudniu do noty dyplomatycznej w sprawie reparacji wojennych od Niemiec.
Szymon Szynkowski vel Sęk - Leon Bielewicz  - Radio Poznań
Fot. Leon Bielewicz (Radio Poznań)

Odszkodowań domaga się Polska za zbrodnicze zniszczenia, jakich dokonywali Niemcy w latach 1939-1945.

Nie ulega wątpliwości, że Niemcy nie wywiązały się z obowiązku finansowego rozliczenia się i wypłacenia Polsce odszkodowania za straty związane z II wojną. To, co było wypłacane, to były symboliczne sumy, które nie miały charaktery odszkodowań, tylko miały charakter pomocy humanitarnej.

W ocenie wiceministra - jak na warunki dyplomacji - nota w tak ważnej sprawie powstała dość szybko, bo w miesiąc od ogłoszenia raportu ws. polskich strat wojennych. Nota jest formalnym wystąpieniem do Niemiec z kompleksem roszczeń odszkodowawczych, to m.in reparacji, czy wątek dotyczący przywrócenia statusu mniejszości polskiej w Niemczech.

Cała rozmowa z Szymonem Szynkowskim vel Sękiem:

Roman Wawrzyniak: 1. września, kiedy ukazał się raport, opozycja wrzeszczała, że to mowa-trawa, że to gra polityczna na użytek wewnętrzny — mówił Donald Tusk, tymczasem nota dyplomatyczna, która była przez nich podważana, powstała i trafia do Niemców. Co zawiera?

Szymon Szynkowski vel Sęk: Powstała dość szybko, w procedurze przygotowania noty w tak istotnym temacie — miesiąc to krótki okres. Opozycja najpierw powątpiewała, że powstanie raport, kiedy raport powstał, okazało się, że to dzieło bardzo drobiazgowe i kompletne, profesjonalnie przygotowane. Narracja opozycji przerzuciła się na to, że nic z tego nie wyniknie, że nie będzie noty. Jest nota dyplomatyczna. Opozycja próbuje szukać jakiejś innej narracji, ale nie zajmujmy się opozycją. Nota to formalne wystąpienie do rządu niemieckiego z kompleksem roszczeń odszkodowawczych — to nie tylko odszkodowania wojenne, ale także wątek przywrócenia statusu mniejszości polskiej w Niemczech, także kwestia zwrotu majątku, jest tam szereg wątków do uregulowania. Po drugiej wojnie światowej brak jest umowy międzynarodowej, która rozliczałaby kwestie zgubnych skutków zbrodni niemieckich na Polsce w czasie II wojny światowej.

Minister Zbigniew Rau mówił wprost, że chodzi o rozwiązanie tego problemu całościowego, materialnego i prawnego uregulowania naszych krzywd i strat. To są chyba słowa, które można wczytywać w treść dokumentu, prawda?

W praktyce dyplomatycznej nie omawia się na takim etapie, kiedy jest wysyłany ten dokument szczegółów. Pan minister zasygnalizował, jakie problemy dokument podejmuje. Jest rozbudowanym pismem przewodnim do raportu, w którym jest wszystko wyliczone, jeśli chodzi o straty osobowe, straty w dobrach kultury, zagrabione pieniądze z banków. W nocie jest to zreasumowane, jest też mowa o restytucji majątku Związku Polaków w Niemczech, to było wiele nieruchomości, również ten majątek powinien zostać zwrócony, a status przywrócony.

Wschodzimy na inny poziom rozmawiania o reparacjach, bo prezes Rządowego Centrum Legislacji, Krzysztof Szczucki, komentując wystosowanie noty dyplomatycznej do Niemiec, powiedział: "Po debacie politycznej i społecznej poszliśmy krok dalej i formalnie rozpoczynamy drogę dyplomatyczną. Ma ona prowadzić do traktatu dotyczącego reparacji". Chociaż z drugiej strony obecna dzisiaj w Polsce minister spraw zagranicznych RFN raczej sugerowała, byśmy skupiali się na przyszłości, a nie przeszłości.

Nie da się budować partnerskiej przyszłości i przyjaznych relacji bez pełnego rozliczenia z przeszłością, a nie ulega wątpliwości, że Niemcy nie wywiązały się z obowiązku finansowego rozliczenia się i wypłacenia Polsce odszkodowania za straty związane z II wojną. To, co było wypłacane, to były symboliczne sumy, które nie miały charaktery odszkodowań, tylko pomocy humanitarnej. W przypadku Fundacji Polsko-Niemieckiej Pojednanie obejmowały sumy 650 tys. zł na osobę, jak chodzi o wypłaty dla byłych więźniów obozów koncentracyjnych i robotników przymusowych, wtedy była to suma bardzo niewielka. Odszkodowanie nie było wypłacone. Polska się nigdy nie zrzekła odszkodowań, powoływanie się na dokument z 1953 roku jest nieuprawnione. Dokument ma cztery poważne wady prawne, nie ma formalnie potwierdzenia, że uchwała została przyjęta, dokument nie został też zgodnie z wymogami międzynarodowymi, przekazany stronie niemieckiej. Niemcy nie mają dokumentu, na który mogą się powołać, w związku z tym odszkodowań nie wypłacono, a Polska się ich nie zrzekła, a temat pozostaje na agendzie.

Nie da się nie zauważyć tej ogromnej rozbieżności w traktowaniu mniejszości narodowych w obu krajach... Przechodząc do innych tematów- prezydent Poznania, nazywany ostatnio betonowym, udzielił obszernego wywiadu dla Głosu Wielkopolskiego, w którym mówił m.in. o tym, że porusza się różnymi drogami, bo obawia się napadu ze strony osób, które mogą ulec propagandzie, indoktrynacji. Zastanawiam się, może za dużo ogląda TVN, chociaż z drugiej strony robi z siebie twardziela z bokserskiego ringu. Jak panu podoba się ten wywiad?

Zachęcam poznaniaków, żeby zerknęli do tego wywiadu, bo on obrazuje bardzo dobrze nie tylko politykę i przemyślenia prezydenta, ale też jego stan ducha, który jest daleki od tego, czego oczekuję od prezydenta miasta. Brak wsłuchiwania się w głos mieszkańców, dużo jest tam pouczania i mówienia ex cathedra, jak mieszkańcy powinni danej decyzje rozumieć. Bardzo paternalistyczny stosunek, dużo pewności siebie z tego wywiadu wynika, a jednocześnie mało umiejętności i pomysłu na poradzenie sobie z problemami miasta, to duży wywiad, ale warto przeczytać, bo prezydent nie wychodzi z tych wyzwań obronną ręką.

Rozbawiła mnie sytuacja, kiedy poznaniacy przeżywali horror komunikacyjno-remontowy w pierwszych dniach września, a sam wtedy chwalił się, że zdobywa Śnieżkę.

Mówi poza tym, że mieszkańcy go nie krytykują, bo znają jego zamiłowanie do boksu, jakby sugerował, że coś komuś zrobi za krytykę. Mówi, że komunikacja jest w kryzysie, bo kierowcy z Indii utkwili w Bombaju, mówi tam wiele mniej i bardziej zabawnych rzeczy, ale na pewno nielicujących na jego urzędzie.

Instytut Poznański pod pana patronatem organizuje Poznański Kongres Gospodarczy, 20 i 21 października. Czego pan się spodziewa po tym wydarzeniu?

Zdecydowałem się objąć ten kongres swoim patronatem, ponieważ te dwa dni debat zapowiadają się bardzo interesująco, będą tam znane postaci życiu publicznego, reprezentujące rząd i prezydenta z jednej strony, a świat kultury i nauki z drugiej, a także świat sportu i mediów. Będzie tam m.in. minister Jakub Kumoch z Kancelarii Prezydenta, minister Waldemar Buda, ale będzie też Andrzej Bargiel, znany ze zjazdów na nartach z najwyższych gór świata, będzie również dyskusja, jak dzisiaj odnaleźć się w tej trudnej, geopolitycznej sytuacji przed zimą, to dyskusja otwierająca kongres. Myślę, że dyskusja będzie impulsem, który zacznie z wysokiego "c" to wydarzenie i to jest ten szczególny powód, dla którego zdecydowałem się objąć patronatem to wydarzenie, w tej dyskusji wezmę udział, ale późniejsze dyskusje o roli mediów we współczesnym świecie, o tym, jak budować przestrzeń dla kultury, jak odnosić do wyzwań społecznych — to wszystko w ciągu tych dwóch dni na stadionie miejskim. Zachęcam do rejestracji, która jest konieczna, żeby wejść na stadion 20 i 21 października. Rejestracja potrwa jeszcze tylko kilka dni.

Ale widziałem, że zaproszenia poszły też do przedstawicieli opozycji w Poznaniu.

To oczywiste. Rozmawiają wszyscy, o wielu poglądach, na tym polega atrakcyjność wydarzenia. Zaproszono też prezydenta Jaśkowiaka, mam nadzieję, że podejmie to wyzwanie.

https://radiopoznan.fm/n/T1oEIu
KOMENTARZE 0