Decyzja o ewakuacji zapadła przed północą ze względu na pogarszające się warunki pogodowe: burzę i gwałtowne opady deszczu - mówi rzecznik Powiatowej Straży Pożarnej w Słupcy Mariusz Pawela.
Ewakuowanych zostało 67 osób - uczestników obozu w miejsce wyznaczone wcześniej, gdzie 5 lipca strażacy Państwowej Straży Pożarnej przeprowadzili próbną ewakuację, bo obóz właśnie się wtedy zaczął. Autobusami i busami z Państwowej Straży Pożarnej, jak również z jednostek OSP, zostały te osoby przewiezione w miejsce zastępcze do świetlicy wiejskiej w miejscowości Naprusewo gmina Ostrowite. W różnym wieku to były dzieci, od około 10 lat wzwyż
- relacjonuje Mariusz Pawela.
Strażacy o obozie w lesie wiedzieli od momentu jego przygotowania. Byli w stałym kontakcie z komendant obozowiska. Dwa razy dziennie kadra otrzymywała informacje o pogodzie. Wczoraj dostała także ostrzeżenia o zbliżającym się froncie z burzami i intensywnymi opadami deszczu. Podjęto decyzję o ewakuacji obozu, bo istniała obawa, że na obozowisko mogą spaść łamiące się drzewa.
Do ewakuacji obozu doszło też w innej części Wielkopolski, w okolicy Nowego Tomyśla w miejscowości Nowa Wieś Zbąska.
"W przypadku Nowej wsi Zbąskiej ewakuacja rozpoczęła się po 20:00" - mówi młodszy kapitan Marcin Kozica z nowotomyskiej straży pożarnej.
Tam było około 100 osób, ewakuowano ich do miejsca wcześniej wyznaczonego, którym była sala wiejska w Grójcu Małym. Ewakuację rozpoczęto tuż po 20:00 i zakończono po niespełna godzinie. Nikomu nic się nie stało. Ewakuowane były osoby w wieku od 11 do 18 lat
- dodaje Marcin Kozica.
Tej nocy strażacy w Wielkopolsce wyjeżdżali prawie 400 razy. Dużo strat było w powiecie jarocińskim. W samym Koninie strażacy byli wzywani do zalanych piwnic.
AKTUALIZACJA GODZ. 10:30
Harcerze, którzy w nocy ewakuowali się z obozu w Kierzu nad jeziorem powidzkim, być może jeszcze dziś wrócą do namiotów. To 67 osób w wieku od 11 do 18 lat z ZHR okręgów dolnośląskiego i pomorskiego.
Dzięki pomocy wójta gminy Ostrowite znaleźli schronienie w świetlicy wiejskiej w Niepruszewie - mówi komendant obozu Paula Hauser.
Jesteśmy bezpieczni, zrobiliśmy tę akcję zawczasu, żeby nic się nikomu nie stało. Wójt zorganizował nam całą pomoc i zostajemy w świetlicy, póki alerty ostrzegające o burzach nie wygasną. Dzieciaki są wyspane, a my kadra wróciliśmy do obozu po rzeczy. W obozie jest teraz trochę wody, ale nic się poważnego nie stało. W pierwszy dzień już ćwiczyliśmy ewakuację i dzięki temu każdy wiedział jak się zachować
- dodaje Paula Hauser.
W lasach w okolicach obozu drogi są mocno zalane, mieszkańcy okolic naszemu reporterowi powiedzieli, że w nocy tak grzmiało, że w niektórych domach kobiety zapalały nawet gromnice.