Gościem Wielkopolskiego Popołudnia był przewodniczący wielkopolskich struktur PO, Rafał Grupiński.
Roman Wawrzyniak: Człowiek, którego pan politycznie powołał do życia, czyli prezydent Jacek Jaśkowiak w wielu wywiadach sugeruje, że Rafał Grupiński, tutaj wymienia też Waldego Dzikowskiego, nie są zbyt aktywni, żyjąc wspomnieniami dawnych czasów - tam mówił dla Głosu Wielkopolskiego. Czy ten zbowidowiec, jak o panu mówił Jacek Jaśkowiak, będzie chciał objąć schedę KO po Borysie Budce?
Rafał Grupiński: W polityce liczy się nie tylko piar, ale doświadczenie i umiejętność czytania wyzwań politycznych, umiejętność działania w sytuacjach trudnych. Nasze kolejne lata w opozycji wymagają tego, aby klubem parlamentarnym pokierował ktoś z dużym doświadczeniem. Ja nie podjąłem jeszcze decyzji, że będę startował, choć oczywiście jest wiele osób, które widziałyby taki scenariusz. Natomiast najważniejsze jest to, żeby osoba aspirująca rozumiała, co jest najważniejsze dla PO i KO.
Panie przewodniczący, ale jeśli dobrze zrozumiałem to wybory mają się odbyć jutro. Kiedy pan zamierza podjąć decyzję, czy to prawda, że zebrał pan 60 podpisów, żeby móc wystartować?
Tak, podpisy zbierały cztery osoby, a decyzje, kto wystartuje, zapadną jutro. Przed samym klubem.
Ale nie wyklucza pan startu?
Nie wykluczam tego.
Poseł Rafał Grupiński ma jeszcze siły na takie wyzwania, czy już pan odpuszcza walkę z młodymi wilczkami? Mówię w kontekście ataku Jacka Jaśkowiaka na pana.
Nauczyłem się mądrze reagować na tego rodzaju zaczepki. Z penem Jaśkowiakiem wyjaśniamy sobie tę sprawę i nie ma żadnego problemu.
Nawet bym pana nawet o to nie pytał, gdyby nie to, że to właśnie panu zawdzięcza polityczną karierę wiceprzewodniczącego struktur PO. Stąd to moje zaskoczenie podszczypywaniem.
Nie pan jeden.
Pana kolega Filip Kaczmarek mówił, że skoro dla Jacka Jaśkowiaka podstawą współpracy jest zaufanie, to szef wielkopolskich struktur Platformy powinien zrobić ze swoim zastępcą to, co Jacek Jaśkowiak zrobił ze swoją zastępczynią, czyli zwolnić, czy spowodować odejście. Myśli pan, że kariera wiceprzewodniczącego już jest nieaktualna dla Jacka Jaśkowiaka, czy przeciwnie?
W tych sprawach, nie tylko w polityce, staram się nie postępować małostkowo. Każdy może coś ostrzejszego w ramach krytyki powiedzieć o kimś innym, ale to nie jest powód, żeby naruszać strukturę władzy w wielkopolskiej KO.
Platforma Obywatelska będzie partią założycielską nowego Ruchu Solidarności Bis Rafała Trzaskowskiego, bo tu w naszym regionie, patrząc na ostatnie wyniki wyborów takie rozwiązanie mogłoby zyskać uznanie?
Bez wątpienia będzie połączenie kilku środowisk: PO, samorządowców - nie tylko tych związanych z Platformą, ale też ruchów społecznych, przedstawicieli organizacji, które dotąd się włączały w obronę Konstytucji czy praworządności. Oparcie dla tego ruchu w Wielkopolsce będzie dość szerokie.
Ale z Rafałem Trzaskowskim jako w dalszym ciągu działaczem PO, wiceprzewodniczącym?
Tak, nie ma powodu, żeby to zmieniać.
Ruch obywatelski z zapleczem politycznym PO, tak? PO Bis. Jacek Jaśkowiak mówi o niezbędnym rebrandingu.
Ci, którzy będą z Rafałem Trzaskowskim starali się kierować poczynaniami tego ruchu zapewne zadecydują o ostatecznym jego kształcie.
Czy to dobrze, że Jarosław Kaczyński ma wejść do rządu i objąć kilka ministerstw jako wicepremier?
Moim zdaniem to świadczy o słabości trzech postaci: Zbigniewa Ziobro, który będzie kontrolowany, ale jednocześnie ocali swoją pozycję, o słabości Mateusza Morawieckiego, który wymaga wzmocnienia w ten sposób, no i o słabości Jarosława Kaczyńskiego, kiedy poza rządem nie jest w stanie opanować sytuacji, musi wejść do środka, opadły jego wpływy nieformalne.
Bardzo dziękuję za rozmowę.