Ustawę przygotowaną przez resort oświaty zawetował prezydent Andrzej Duda. Nowe przepisy miały między innymi ograniczać możliwość prowadzenia zajęć w szkołach przez organizacje pozarządowe bez zgody rodziców. Krytykowano je głównie z powodu nadaniu uprawnień w tym zakresie kuratorom. "To kwestia niezrozumienia mechanizmów" - twierdzi wiceminister edukacji i nauki, Tomasz Rzymkowski.
Dzisiaj organizacje pozarządowe, które dostają ciężkie pieniądze za demoralizowanie dzieci i młodzieży, mogą wchodzić w sposób absolutnie nieskrępowany do każdej szkoły, jeśli tylko dyrektor szkoły na to pozwoli, natomiast w przypadku pojawienia się takich mechanizmów, ten proces byłby radykalnie utrudniony, bo przede wszystkim rodzice dostaliby swoisty konspekt co znajdzie się w agendzie takiego spotkania
- mówił Tomasz Rzymkowski.
Wiceminister podkreśla, że kurator nadzorowałby jedynie taki proces, a ostateczna decyzja należałaby do rodziców.
Tomasz Rzymkowski przyznaje jednocześnie, że jest zaskoczony wetem prezydenta Andrzeja Dudy. Jak twierdzi, nowelizacja prawa oświatowego była konsultowana z głową państwa i nie było wcześniej zastrzeżeń.
Poniżej pełny zapis rozmowy:
Bartosz Garczyński: Czy prezydent Andrzej Duda nie lubi was? Uwziął się na tę ustawę? Jak to pan ocenia?
Tomasz Rzymkowski: To było zaskoczenie i do tej pory jest zaskakujące. Ja pana prezydenta bardzo szanuję i dziwi nas, że w minionym tygodniu pan prezydent odbył dosyć długie spotkanie z ministrem Przemysławem Czarnkiem, podczas którego zadeklarował, że tą ustawę podpisze, tym bardziej, że na każdym etapie prac legislacyjnych uczestniczyli przedstawiciele kancelarii prezydenta. Byliśmy przekonani, że ustawa zostanie przez prezydenta podpisana i ten czwarty etap procedury legislacyjnej zakończy się pozytywnie i pozostanie piąty, czyli publikacja.
Prezydent powiedział: „Po zapoznaniu się z głosami licznych organizacji społecznych odmawiam podpisania nowego prawa oświatowego”. Może trzeba było porozumieć się z organizacjami, które protestowały w sprawie tego projektu?
Te organizacje od samego początku były przeciwne i tutaj nic by nie zmieniło nastawienia do projektu ustawy, ponieważ ta ustawa zakładała konkretne podejście do roli organizacji pozarządowych w systemie oświaty w Polsce. Myślę o sytuacji, w której organizacje pozarządowe wchodzą do szkół, mają kontakt z dziećmi w szkołach, a rodzice protestują, że nie mają możliwości weryfikacji z jakimi treściami organizacje pozarządowe wchodzą do szkół. I niestety drugi raz nie udaje nam się tej ważnej z punktu widzenia milionów rodziców sprawy załatwić.
Jednym z zarzutów jest to, że ustawa zwiększyłaby uprawnienia kuratorów oświaty, a nie rodziców, i to kuratorzy mogliby decydować o tym jakie zajęcia pozalekcyjne mogą odbywać się w szkołach, mogliby zakazywać niektórym organizacjom pozarządowym wstępu do szkół i to nawet, gdyby rodzice wyrazili na to zgodę. Chyba tutaj był największy problem?
Nie, to jest kwestia niezrozumienia mechanizmów, które były proponowane. Mechanizm był bardzo prosty: zakładał, że pewnego rodzaju nadzór nad procesem weryfikacji ma spoczywać na administracji oświatowej, czyli na kuratoriach oświaty, natomiast tym organem decydującym byliby rodzice.
Z czego to wynika?
Dzisiaj organizacje pozarządowe, które dostają ciężkie pieniądze za demoralizowanie dzieci i młodzieży, mogą wchodzić w sposób absolutnie nieskrępowany do każdej szkoły, jeśli tylko dyrektor szkoły na to pozwoli, natomiast w przypadku pojawienia się takich mechanizmów, ten proces byłby radykalnie utrudniony, bo przede wszystkim rodzice dostaliby swoisty konspekt co znajdzie się w agendzie takiego spotkania.
Z czego wynika to niezrozumienie tej ustawy w takim razie? Jeśli rodzice podejmują decyzję, a kuratorzy stanowią instytucję nadzorczą, to teoretycznie nie powinno być w ogóle problemu. A jednak do opinii publicznej poszedł taki przekaz, że to kuratorzy będą decydować, a nie rodzice.
To wynika przede wszystkim z braku dobrej woli i chęci uderzenia w ten projekt, kiedy był procedowany, teraz już można powiedzieć, że projekt, który co prawda nie zakończył formalnie swojego biegu, bo weto prezydenta oznacza, że ustawa wraca z powrotem do Sejmu, a jak wiemy, takie decyzje o tym, aby poddać pod głosowanie z pewnością nie będzie.
Prezydent stwierdził, że „Ustawa nie zapewnia tego, na czym mi zależy, czyli na spokoju. Nie potrzebujemy dodatkowych napięć”. Jak pan to skomentuje? Nie da się chyba przeprowadzić tej ustawy bez dodatkowych napięć, a przynajmniej tak mi się wydaje.
Ja rozumiem i szanuję decyzję pana prezydenta. To jest jego osobista prerogatywa, pan prezydent ma prawo podjąć taką decyzję, i nikomu, ani panu redaktorowi, ani naszym słuchaczom nic do tego. Szanuję tę decyzję. Ale jestem zaskoczony. Skomentować można, ja jestem przede wszystkim zaskoczony tym bardziej, że deklaracja prezydenta i urzędników kancelarii prezydenta była jednoznaczna, że ustawa będzie przez prezydenta podpisana. Nie rozumiemy tego nagłego zwrotu akcji, ale szanujemy decyzję głowy państwa, tak jak osobę pana prezydenta Andrzeja Dudy.
Minister Przemysław Czarnek także szanuje? Mówił wczoraj, że też nie rozumie decyzji prezydenta i że zamierza złożyć kolejny taki projekt o takiej samej treści. To brzmi trochę jak zaostrzenie tego konfliktu.
Nie. Ja uważam, że to jest źle odczytana emocja, która jest naturalną emocją, w sytuacji, kiedy pan minister tak jak i my wszyscy w ministerstwie byliśmy zaskoczeni decyzją pana prezydenta.
Przejdźmy do zapowiedzi prezydenta dotyczącej weta ustawy o sądach. Co o niej się mówi? To nie jest kwestia opinii organizacji, tylko zgodności z Konstytucją RP.
Przede wszystkim jakie decyzje w związku z tym komentarzem pana prezydenta się pojawiły: musimy wrócić, a w zasadzie te osoby, które odpowiadają za przygotowanie projektu ustawy, myślę tutaj o panu ministrze Szymonie Szynkowskim vel Sęku, w obecności pana premiera trzeba wznowić dialog z panem prezydentem i trzeba porozmawiać. Nie można w tej sytuacji na razie procedować projektu ustawy dopóki głowa państwa deklaruje, że przedłożony projekt będzie zawetowany.
Czy to znaczy, że ta ustawa w ogóle nie była konsultowana z prezydentem i nic nie wiedział na jej temat?
Ja się tą sprawą nie zajmuję i nie mam wiedzy czy konsultacje były. Jeśli były to z kim były, czy z prezydentem, czy przedstawicielami kancelarii prezydenta. Mogę tylko wrócić z powrotem do naszego tematu. Ten poselski projekt ustawy, który prezydent wczoraj zawetował był konsultowany od początku z przedstawicielami kancelarii prezydenta, jak i z samym prezydentem.
Przejdźmy do kwestii reformy sądów w Polsce. Jeśli dobrze rozumiem, to jesteśmy trochę pod ścianą. Nie otrzymamy pieniędzy z Unii Europejskiej bez reformy sądów, a jednocześnie propozycje unijne, bo takie były zawarte w tym projekcie ustawy, mają być niezgodne z Konstytucją. To co rząd zamierza zrobić, żeby uzyskać te środki z KPO?
Przede wszystkim będziemy w mojej ocenie dążyć dalej do tego, żeby wypracowany kompromis w negocjacjach z Brukselą dało się zrealizować. Będziemy starać się przekonywać do tych założeń, które zostały przyjęte, może będzie to wymagało korekty złożonego projektu ustawy. Natomiast nie wydaje mi się, aby jakiekolwiek rozwiązania zaproponowane przez Brukselę i przyjęte przez polskich negocjatorów były sprzeczne z Konstytucją, a tym bardziej wydaje mi się, żeby nawet w tym przedłożonym projekcie ustawy te przepisy w jakikolwiek sposób podważały kompetencje prezydenta, czy też sędziów powołanych przez prezydenta, a wybranych przez Krajową Radę Sądownictwa, czyli organ konstytucyjny państwa, który ma wskazywać panu prezydentowi kandydatów na sędziów.