NA ANTENIE: ZANIM POJDE/HAPPYSAD
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
 

„Bury, Bury, nasz bohater!”

Publikacja: 26.02.2020 g.20:34  Aktualizacja: 26.02.2020 g.20:44 Piotr Świątkowski
Poznań
Przez jednych stawiany za wzór cnót, przez innych oskarżany o ludobójstwo w Zaleszanach. Kim był kapitan Romuald Rajs „Bury”? Opowiada Michał Ostapiuk, autor książki „Komendant >Bury<. Biografia kpt. Romualda Adama Rajsa „Burego” 1913-1949”.
Romuald Rajs Bury - wikipedia - wikipedia
Fot. wikipedia (wikipedia)

W pana książce odnalazłem wątek wielkopolski. Kapitan Rajs uczył się w szkole podoficerskiej w Koninie. Konin, w świetle dokumentów źródłowych, jest dostatnim miastem II Rzeczpospolitej.

Okres koniński był dla przyszłego kapitana bardzo szczęśliwy. Szkoła zapewniała godne życie. Kapitan Rajs od najmłodszych lat interesował się wojskiem. Takie było jego pokolenie, pokolenie ludzi urodzonych po rozbiorach. Szkoły miały wykuć nowy typ podoficera. Wychowywano młodych chłopców w kulcie Legionów i Józefa Piłsudskiego. Władza chciała wyeliminować stary korpus oficerski wywodzący się z armii zaborczych. W większości byli to ludzie prymitywni wymuszający dyscyplinę wysokimi karami i ordynarnym językiem.

Widać w partyzanckim życiorysie „Burego” „szkołę konińską”?

Trzy lata nauki w Koninie było bardzo intensywne, ale ukształtowała go późniejsza służba. Romuald Rajs został przydzielony do 85 Pułku Piechoty, później służył w 13 Pułku Ułanów, a wreszcie trafił do 85 Dywizji. Gdy w 1943 roku zaczął samodzielnie dowodzić był oficerem niezwykle skutecznym. Wbrew temu co się mówi, nie był sadystą. Był autorytetem dla swoich żołnierzy.

Jak wyglądało życie w wileńskiej Armii Krajowej? Jaki był stosunek AK do cywilów?

Kapitan Rajs, podobnie jak jego pierwszy dowódca „Szczerbiec”, a później „Łupaszka”, wiedział, że ruch partyzancki może funkcjonować tylko dzięki masowemu poparciu ludności cywilnej. Kiedy oddział wchodził do wsi musiał coś zjeść. Wzywano sołtysa, a ten wyznaczał chłopa, który oddawał świnie. Sołtys był odpowiedzialny, aby gospodarze przy świniobiciu oddali część mięsa wyznaczonemu wcześniej chłopu. Jeśli oddział miał pieniądze płacił za żywność. Czasami rekwirowano żywność. Proszę pamiętać, że nie w każdym patrolu mógł jechać kapitan Rajs lub inny dowódca. W partyzantce służyli ludzie o różnym pochodzeniu i różnie wychowani. Byli i wulgarni, którzy rekwirowali za dużo, ale ich zachowanie było sprzeczne z polityką dowództwa oddziału, okręgów AK i Narodowego Zjednoczenia Wojskowego.

Czytając wspomnienia partyzantów mam wrażenie, że każdy rolnik na Kresach, ale również u nas, w Wielkopolsce, hodował stada świń. Żołnierze AK nieustannie przechodzili przez wsie i wioski. Ktoś musiał tych ludzi wyżywić.

Wszystko zależy od okresu, o którym mówimy. Jeżeli spojrzymy na 1944 rok i na Wileńszczyznę to operujące tam oddziały partyzanckie zlikwidowały w wielu obszarach administrację okupacyjną. Posterunki policji litewskiej zostały rozbrojone. Dzięki temu mieszkańcy polskich wsi nie musieli oddawać obowiązkowych kontyngentów. Późniejsze świadczenia na rzecz oddziałów partyzanckich nie były dotkliwe. Gorzej było w 1945 i 1946 roku na białostocczyźnie, gdzie operował kapitan Rajs. Władze komunistyczne bezwzględnie ściągały kontyngenty. Odziały partyzanckie rozbijały grupy kontyngentowe, gminy i posterunki milicji. Partyzancki palili dokumentację w urzędach, tak aby komuniści nie mogli egzekwować przymusowych kontyngentów. Nie zawsze się to udawało. Wioski musiały żywić i władze komunistyczną, i partyzantów. Często "zaopatrywano się" w administrowanych przez władzę spółdzielniach, majątkach, aby odciążyć ludność cywilną. Mimo to mieszkańcy wiosek sprzyjali partyzantom. Pamiętajmy, że ostatnie oddziały funkcjonowały na białostocczyźnie do 1952 roku. Miejscowa ludność nie wydała tych partyzantów. Wpadli przez zmyślne gry operacyjne UB z udziałem agentów.

Opisuje pan w jaki sposób ludzie „Burego” przemieszczają się po Wileńszczyźnie. Z zajętej wnioski nie może nikt wyjść. Obowiązuje skuteczna sygnalizacja. Do takich działań potrzebny jest sztab i mapy.

Oni korzystali z map. Kupowali je po prostu w księgarniach. Zdobywano je na oddziałach komunistycznych. Partyzanci posługiwali się kompasem. Ci żołnierze znajdowali się w ciągłym szkoleniu. Kapitan Rajs posiadał świetnie wyszkolonych ludzi. Tych oddziałów nie dało się rozbić. Oni nie wpadali w panikę. Dzięki szkoleniu żołnierze – mówiąc kolokwialnie – nie mieli czasu na wygłupy.

Kim byli żołnierze kapitana Rajsa?

Łączyła ich silna więź z dowódcą. Bury był uwielbiany przez żołnierzy. W służbie u „Łupaszki” wytworzyła się moda wśród żołnierzy drugiego szwadronu dowodzonego przez „Burego”, aby w charakterystyczny sposób podwijać rękawy. Nosili naszywki „śmierć wrogom ojczyzny” i czarne pagony. To był konglomerat osobowości. Byli wśród nich ludzie po studiach w Wilnie, absolwenci gimnazjów i prości chłopcy ze wsi. Różnie patrzyli na sprawę Polski. Nie wszyscy byli antykomunistami. Dla wielu walka z bolszewizmem była walką jaką prowadzono w XIX wieku, czyli kolejną wojną z Moskalami. Nie wszyscy rozumieli, że sowietyzacja nie była rusyfikacją. Wielu z tych chłopców nie wiedziało, że bierze udział w wojnie cywilizacji, a właściwie wojnie cywilizacji z antycywilizacją, dla której człowiek jest zwierzęciem. Dodajmy, że byli wśród nich nie tylko katolicy, ale i prawosławni. Nie wszyscy byli narodowcami. Było trochę ludowców. Łączyła ich idea wolnego państwa i lojalność wobec dowódcy.

Piękna wieś – Zaleszany. Ładna nazwa.

Dziś Zaleszany leżą w powiecie hajnowskim, ówcześnie bielsko-podlaskim. Tuż przy Puszczy Białowieskiej. Wieś zamieszkiwała ludność w większości prawosławna i przez to utożsamiana z narodowością białoruską. Zaleszany były mocno skomunizowane już w latach dwudziestych. Działały z Zaleszanach, jak i zresztą w innych wioskach, jaczejki Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi. Partia dążyła do oderwania tych terenów od Rzeczpospolitej, a był to spory obszar. Z Hajnówki do granicy ze Związkiem Radzieckim było 300 km. Oczywiście polska policja zwalczała działalność komunistów, ale po 1944 roku, po kolejnym zajęciu Polski przez Sowietów, część mężczyzn z Zaleszan przystąpiła do budowy systemu komunistycznego. Wielu z tych ludzi zasilało szeregi Polskiej Partii Robotniczej. Każdy członek PPR był traktowany jak wywiadowca kolaborujący z Sowietami. Kiedy 29 stycznia 1945 roku oddział kapitana Romualda Rajsa „Burego” pozorując oddział komunistyczny wszedł do Zaleszan, Rajs zorientował się, że wieś sprzyja Sowietom.

I postanowił ukarać mieszkańców, a rozpoznanych komunistów rozstrzelać. Odpowiedzialność zbiorowa?

To nie był standard. 5 Wileńska Brygada AK w 1945 roku spaliła dwie skomunizowane wsie białoruskie - Wiluki i Potokę. Oddział kapitana Zdzisława Brońskiego „Uskoka” również na Lubelszczyźnie podpalał wsie uznawane za skomunizowane. Chodziło o zabezpieczenie terenu. Skomunizowane punktu były niebezpieczne. Mogli się w nich znajdować wywiadowcy. Mogła być tam broń.

Przed podpaleniem wsi kapitan Rajs kazał zgromadzić mieszkańców Zaleszan w jednej chacie, aby nikt nie zginął.

Kapitan Rajs wyłuskał komunistycznych działaczy i kazał ich rozstrzelać. Mówimy o 3 mężczyznach. Później kazał zgromadzić wszystkich w jednej chacie. Żołnierze przekonani, że nikogo w zabudowaniach wsi już nie ma przystąpili do podpaleń. Niestety byli tam ludzie. Nie wszyscy posłuchali rozkazu.

Dlaczego mieliby słuchać polskiego dowódcy?

Oddział pozorował komunistów. Większość mieszkańców Zaleszan dobrowolnie opuściło domy i udało się na zebranie. Nie wszyscy. Mężczyzna z dwójką dzieci i kobieta z dziećmi nie zdążyli uciec z płomieni. Nikomu z mieszkańców wsi, którzy poszli na zebranie, nic się nie stało. Oddział nie podpalał wszystkich zabudowań. Partyzanci nie spalili chaty kobiety, która obszyła im płaszcze i była życzliwa. Kobieta ta była prawosławna. Akcji kapitana Rajsa przyświecała motywacja polityczne, a nie narodowościowa.

Czy możemy nazwać to co się stało w Zaleszanach ludobójstwem?

Jeśli próbować nakładać na te wydarzenia współczesne ramy prawne moglibyśmy powiedzieć o nieumyślnym spowodowaniu śmierci. To nie była czystka etniczna, ani ludobójstwo. Po tych wydarzeniach kapitan Rajs pozostawał przez kilkanaście miesięcy w okręgu Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. W okręgu dyskutowano o Zaleszanach, o charakterze akcji i zasadności działań oddziału. Nie wyciągnięto wobec kapitana Rajsa konsekwencji.

Okręg ukarał któregoś z oficerów w jakiejkolwiek innej sprawie?

Jeden z podkomendnych kapitana Rajsa, dowódca drużyny, kapral Ładunek, dopuścił się licznych przestępstw. Zebrano zeznania świadków. Miał się odbyć sąd, ale kapral Ładunek zginął w walce. W 1947 oddział porucznika Ryszarda Sosnowskiego „Wydry” zlikwidował 3 żołnierzy Narodowego Zjednoczenia Wojskowego za to, że dopuścili się gwałtu na białoruskiej dziewczynie. Egzekucję wykonano na oczach całej wioski. Za naruszenia dyscypliny, etosu i porządku spotykały partyzantów najostrzejsze kary.

„Bury” zrobił wszystko, aby nie dopuścić do tragedii?

Zebrał mieszkańców w jednym miejscu. Tym ludziom nic się nie stało. Amerykańskie bombowce nie zawrze zrzucały bomby celnie. W bombardowaniach ginęły kobiety i dzieci. Nikt o zdrowych zmysłach nie nazywa amerykańskich pilotów ludobójcami.

Tylko, że o nalotach strategicznych wiedział, jeśli o nich nie decydował, prezydent Stanów Zjednoczonych. Do Zaleszan weszli partyzanci.

Narodowe Zjednoczenie Wojskowe uznawało zwierzchność i podporządkowywało się wydziałowi Stronnictwa Narodowego, zaś Stronnictwo Narodowe było podporządkowane i uznawało zwierzchność Rządu Polskiego w Londynie. Oddział kapitana Rajsa walczył z nową, sowiecką okupacją. Należy tych żołnierzy traktować tak samo jak żołnierzy Armii Krajowej w 1943 i 1944 roku. Byli to reprezentacji jedynego, legalnego polskiego rządu. 10 kwietnia 1945 komendant białostockiego okręgu Narodowego Zjednoczenia Wojskowego Mieczysław Grygorcewicz „Miecz” wydał rozkaz nawołujący do dalszej walki o taki system polityczny w Polsce, który wybierze społeczeństwo.

Michał Ostapiuk: Komendant „Bury”. Biografia kpt. Romualda Adama Rajsa „Burego” 1913-1949. Białystok - Olsztyn - Warszawa: IPN

Tekst jest zapisem audycji „Historia jakiej nie znacie” wyemitowanej 26 lutego 2020 roku w Radiu Poznań.

1 marca w Centrum Kultury "Fabryka Emocji" w Pile o godzinie 19.00 zaśpiewa Paweł Piekarczyk i Leszek Czajkowski. Wejściówki do kupienia z kasie centrum i do wygrania w audycjach Radia Poznań. Partnerem koncertu jest ENEA.

Partnerem koncertu jest:

www.enea.pl

https://radiopoznan.fm/n/59HmW4
KOMENTARZE 1
Robert Pioch
Robert 17.03.2020 godz. 11:48
Cześć i chwała bohaterom !