NA ANTENIE: Kalejdoskop Wielkopolski
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

D. Czyżewski: być może nawet w Wielkopolsce będzie zaczątek polskiego przemysłu jądrowego

Publikacja: 02.11.2022 g.10:13  Aktualizacja: 02.11.2022 g.14:32 Łukasz Kaźmierczak
Poznań
Budowa elektrowni jądrowej w Wielkopolsce to tysiące miejsc pracy. Mówił o tym w porannej rozmowie Radia Poznań Daniel Czyżewski z Portalu Energetyka24.
elektrownia atomowa  - Pixabay
Zdjęcie ilustracyjne / Fot. Pixabay

Elektrownię w Pątnowie koło Konina mają wybudować Koreańczycy. To projekt publiczno-prywatny.

Koreańczycy oferowali także offset, czyli transfer technologii - mówił Daniel Czyżewski.

Być może dzięki temu będziemy mieli do czynienia z zaczątkiem polskiego przemysłu jądrowego. To jest oczywiście proces. Koreańczycy żyją z eksportu. Oni dotychczas korzystali z dóbr intelektualnych, technologicznych zachodu. Być może teraz będą w stanie przetransferować część wiedzy, część swojego przemysłu do Polski. Myślę, że jest na to szansa. Być może nawet w Wielkopolsce będzie zaczątek polskiego przemysłu jądrowego. To jest kwestia dekad, nic się nie stanie nagle, ale jest taka możliwość skoro elektrownia ma być w Wielkopolsce

- mówi Czyżewski.

W Seulu podpisano listy intencyjne w sprawie przyszłej inwestycji. Miałyby ją sfinansować: koreański koncern KNHP oraz polskie firmy ZE PAK i PGE.

Poniżej cała rozmowa:

Łukasz Kaźmierczak: Dziś Rada Ministrów będzie zatwierdzać uchwałę w sprawie budowy elektrowni atomowej w Polsce, pierwszej elektrowni, innymi słowy będziemy mieli wreszcie polski atom. O tym będę rozmawiał z naszym dzisiejszym gościem. Jest z nami Daniel Czyżewski - Portal Energetyka24. Mam przed oczami wizerunek byłego polskiego premiera Kazimierza Marcinkiewicza, który robi takie: yes, yes, yes. Czy my wszyscy powinniśmy po tych dwóch informacjach o zaczynie do budowy dwóch elektrowni atomowych - jedna rękami amerykańskimi, druga koreańskimi, czy powinniśmy właśnie wykonywać takie gesty?

Daniel Czyżewski: Ja bym wykonał taki gest chyba w momencie, kiedy pierwsza polska elektrownia jądrowa zacznie produkować energię.

Ostrożność procesowa widzę.

Tak jest, bo pamiętajmy, że ten program jądrowy, który w III RP się rozpoczął, ma już 13 lat. To jest okres, w którym pierwsza elektrownia jądrowa mogłaby już rosnąć. 2009 rok to początek tego programu, a już nie mówię o tym wcześniejszym, peerelowskim, bo to już z 50 lat będzie i na razie wybraliśmy lokalizację, po 13 latach. Trzeba o tym pamiętać. Dobrze, że wybraliśmy lokalizację, raczej wykonawcę i że mamy jeszcze dodatkowy program - obok tego rządowego - mamy program państwowo-prywatny.

Ten publiczno-prywatny. Tam zdaje się większość ma mieć mimo wszystko Skarb Państwa. Słyszałem, że mają być takie odpowiednie zapisy.

Właściwie my nie mamy wyboru wielkiego. Już za kilka lat będziemy mieli lukę wytwórczą w systemie elektro-energetycznym, po prostu stare bloki węglowe kończą swój żywot i oczywiście byłoby lepiej, gdybyśmy już teraz mieli czy za kilka lat tę elektrownię, ale to się nie stanie, bo to trwa w Europie przynajmniej około kilkunastu lat, więc dobrze, że są decyzje, dobrze, że mamy już tych wykonawców, ale czekają nas wyzwania w tej dekadzie. Elektrownia jądrowa powstanie pewnie - tak patrząc realistycznie - w drugiej połowie lat 30.

Więc jednak po 33 roku, bo takie są terminy pierwotne.

W ostatnich dekadach nie było elektrowni jądrowej w Europie, która by się wybudowała w 10 lat, a nasza elektrownia nie zacznie się budować teraz.

Za trzy lata, chociaż podobno Koreańczycy budują w terminach?

Tak, tylko, że oni budowali te swoje reaktory, które chcą tu postawić, budowali tylko w Korei i Zjednoczonych Emiratach Arabskich, więc trochę inne otoczenie prawne, trochę inne otoczenie, jeśli chodzi o procedury bezpieczeństwa. Oni będą musieli dostosować tę swoją budowę do warunków europejskich, do prawa unijnego, do prawa polskiego, które się trochę różni od tego, które jest w Korei Południowej czy Zjednoczonych Emiratach Arabskich.

Pański kolega z portalu Energetyka24 Jakub Wiech napisał, że to partnerstwo przy elektrowni jądrowej jest tak naprawdę projektem na cały XXI wiek. Łączmy się, wiążemy ze Stanami i pośrednio z Koreą, choć przypomnę - to jest bardziej biznesowy projekt, ale równie ważny, łączymy się więzami bardzo mocnymi i pytanie, czy to jest inwestycja tylko w energetykę, byśmy mieli więcej mocy w systemie czy coś o wiele większego? Takie małżeństwo mocne, ze wspólnym płaceniem podatków może nawet.

Nie ulega wątpliwości, że wybór wykonawcy elektrowni jądrowej był polityczny, w sensie polityka miała na niego wpływ, bo tak naprawdę patrząc na argumenty finansowe i techniczne i zostawiając politykę z boku, to pewnie byśmy wybrali Koreańczyków, bo oni byli najmocniejsi w tych argumentach.

Podobno byli najtańsi.

Tak, oni mają też za sobą potężny przemysł, mają historię i rzeczywiści w statystykach mają najmniejsze opóźnienia, co nie znaczy, że nie mają i najmniej przekraczają budżet. Wybraliśmy Amerykanów ze względów politycznych. Mamy z nimi sojusz. Mamy różne relacje w różnych obszarach. Dobrze, że na ten program prywatny wybraliśmy Koreańczyków, bo dla nich to też będzie okazja do pokazania się na zachodzie, w Europie.

Takie portfolio, można powiedzieć, atomowe na przykładzie Polski.

Tak, oni na zachodzie jeszcze nie budowali. Jeżeli oni się tutaj spiszą - będzie im pewnie na tym zależało - to być może inne europejskie państwa skuszą się na ich ofertę.

Pan powiedział, że technologicznie oni mają dobrą markę, są zaawansowani, jeśli chodzi o energetykę atomową. Te ich elektrownie cieszą się bardzo dobrą opinią, pan to potwierdza, że to jest taki najbardziej zaawansowany z tych trzech projektów na stole, który jest?

Tu można mówić o wielu aspektach, o wielu obszarach, być może technologicznie sam reaktor najbardziej zaawansowany, to jest reaktor amerykański. Tylko, że Amerykanie nie mają za sobą tak dużego przemysłu, tak dużej firmy. Amerykański koncern jest dość mały w porównaniu z francuskim czy koreańskim. Ten koreański to jest w zasadzie spółka matka, grupa, do której należy koreańska firma i to jest jeden z czeboli koreańskich - państwowych firm. Tam wszystko będzie wyrabiane, jeżeli nie przez tę spółkę, to spółki powiązane z jednej grupy. Po statystykach widzimy, że zwykle w tych jądrowych inwestycjach mamy wiele przedłużeń budów, mamy większe koszty, często wynoszą średnio około stu procent więcej niż zakładamy.

Mówimy o olbrzymich sumach.

Jeżeli chodzi o Koreańczyków, to jest około 20 procent, jak na razie w tych ich projektach więc oni, jeśli chodzi o te ich statystyki, to są bardzo mocni i o kwotę rzeczywiście. Nie mamy oficjalnych dokumentów z kwotami, ale z przecieków medialnych wynika, że ta kwota zaoferowana przez Koreańczyków będzie dużo, dużo niższa. Być może też z tego powodu, że im bardzo zależało, by się na zachodzie pokazać i wejść przez Polskę w zachodni przemysł jądrowy.

To teraz wchodzimy w nasz teren, na naszą Wielkopolskę, dlatego, że z jednej strony mamy ten projekt amerykański, rządowy, który ma być budowany - to już wiemy - na Pomorzu w Choczewie, w okolicach Żarnowca. Ta koreańska elektrownia atomowa ma być budowana w takim konsorcjum publiczno-prywatnym z PGE z naszym ZE PAKiem w Koninie - Pątnowie i to będzie ulokowane w Wielkopolsce, w Pątnowie, na terenie, gdzie były do tej pory kopalnie węgla brunatnego i pytanie, jaki to może być kop dla regionu w ogóle taka elektrownia atomowa? Wyobrażam sobie, że jestem kierownikiem projektu i przenoszę jezioro tak, jak u Barei w to miejsce, tam powstaje elektrownia atomowa i co to oznacza dla całego regionu tak naprawdę?

To jest na pewno wiele tysięcy miejsc pracy. Tutaj Koreańczycy byli trochę zachowawczy, bo mówimy o inwestycji prywatnej, ale ja oceniam ich w kontekście tego, co oferowali dla programu rządowego. Zakładamy, że to się pewnie nie będzie wiele różniło. To będą tysiące miejsc pracy, Koreańczycy też - ta oferta ich była mocna, ta państwowa, bo oferowali także tzw. offset, czyli transfer technologii. Być może dzięki temu będziemy mieli do czynienia z zaczątkiem polskiego przemysłu jądrowego. To jest oczywiście proces.

Słyszałem też o półprzewodnikach i w ogóle inwestycjach w przemysł 4.0. To jest to, o co się teraz toczy bój ogólnoświatowy - półprzewodniki, które teraz stały się takim strategicznym towarem, przetargiem między Amerykanami a Chińczykami, a Koreańczycy też to mają.

Koreańczycy żyją z eksportu dóbr intelektualnych, technologicznych. Być może teraz będą w stanie przetransferować część wiedzy, część swojego przemysłu do Polski. Myślę, że jest na to szansa. Na pewno oferowali ten offset. Być może nawet w Wielkopolsce będzie zaczątek polskiego przemysłu jądrowego. To jest kwestia dekad, nic się nie stanie nagle, ale jest taka możliwość, skoro elektrownia ma stanąć w Wielkopolsce.

Jeszcze nie zapytałem o bezpieczeństwo. To chyba znak jak bardzo nam się zmieniła ta mentalność w podejściu do energetyki jądrowej. To mają być - myślę o tym amerykańskim i koreańskim projekcie, one są technologicznie podobne, Amerykanie mówili, że Koreańczycy korzystają z tego, co jest na licencji amerykańskiej, ale to boczna sprawa, pytanie o ile te reaktory trzeciej generacji są bezpieczne? W tle oczywiście jest Czarnobyl i Fukuszima.

Jeżeli chodzi o amerykański reaktor, on jest prawdopodobnie bardziej zaawansowany technicznie, pewnie z tego powodu, że ma pasywne systemy bezpieczeństwa, czyli jeżeli dochodzi do jakiejś nieścisłości, jakiejś awarii, czegoś niepokojącego, to reaktor sam się wyłączy, nie trzeba nawet w ogóle udziału człowieka. Reaktor koreański trzeciej generacji, który jest rzeczywiście powiązany technologicznie, niektórzy mówią, że jest potomkiem tego amerykańskiego. Koreańczycy twierdzą, że nie potrzebują licencji amerykańskiej. Być może będą na ten temat jeszcze spory prawne, ale to są reaktory, które były konstruowane z myślą o bezpieczeństwie przede wszystkim, bo jak można sobie wyobrazić, po Czarnobylu sektor jądrowy absolutnie za priorytet uznał bezpieczeństwo. Te procedury jakbyśmy się wgłębili w nie, to mogą się wydawać przesadzone, ale to jest absolutnie na pierwszym miejscu. Z tego też powodu wynikał też cały zastój ekonomiczny, bo się często te projekty nie spinały z powodu tych bardzo wysokich zabezpieczeń, nakładów, które trzeba było przeznaczyć na bezpieczeństwo elektrowni, reaktorów. Myślę, że można spokojnie uznać, że te reaktory są bezpieczne, że nie ma w ogóle możliwości w systemie tak wysokich procedur bezpieczeństwa do jakiejkolwiek katastrofy czy awarii. Francuzi zostali pominięci w Polsce, ale jak Francuzi tłumaczyli, to oni w tym roku w ogóle będą mieli stratę, bo przez pewien okres czasu nie działała połowa ich reaktorów z 58, w dużej mierze dlatego, że przy najdrobniejszej usterce, wątpliwości, te reaktory są wyłączane i to jest absolutny priorytet. Mniej ważna jest strata finansowa, bezpieczeństwo jest najważniejsze.

Pan tak spokojnie pominął sobie tych Francuzów, a może być, może oni ciągle są w grze, bo nie jest ogłoszony wykonawca tej drugiej państwowej elektrowni, drugiej lokalizacji i być może oni też tam coś dostaną i to byłaby taka pełna dywersyfikacja dostawców i producentów?

Myślę, że jest na to szansa. Francuzi mają wszystko w jednym, że mogą kompleksowo zbudować elektrownię, mają odpowiednie spółki, wykonawców, bo ich firma jest największą z tych trzech. Jest też blisko, nie będzie problemu z łańcuchem dostaw, jesteśmy w Europie. Dla nich to też będzie prestiżowa sprawa, bo Europa to jest ich podwórko, to jest europejski przemysł. Kiedy w Europie w ostatniej dekadzie rozpoczynały się budowy elektrowni, to oni byli wykonawcami, czy to w Wielkiej Brytanii czy Finlandii. Koreańczycy i Amerykanie wchodzą na ich podwórko.

Ja już się boję konfliktu jak o Caracale, zobaczymy, jak to będzie. Ostanie pytanie - 8 gigawatów elektrycznych tak się podobno nazywa cała moc, którą zyskamy. To dużo? Brzmi to technicznie, ale domyślam się, że to gros naszego zapotrzebowanie, jeśli chodzi o moc w kraju.

Tak, Bełchatów - największa elektrownia w Polsce, która 20 procent produkuje prądu. To ponad 5 gigawatów, więc prawie dwa razy więcej. Gdyby się nie zmieniło zapotrzebowanie, to byłoby prawie 40 procent obecnego zapotrzebowania. Oczywiście zapotrzebowanie będzie się zwiększać. Nie wiemy, ile wyniesie w 2030, 2040 roku, ale na pewno będzie się zwiększać, więc my potrzebujemy nie tyle elektrowni, by zastąpić te węglowe, które odchodzą, ale żeby dołożyć mocy na przyszłe zwiększone zapotrzebowanie.

Tak, jak pan powiedział, jesteśmy skazani na atom. Nie ma wyjścia.

https://radiopoznan.fm/n/xHmBNb
KOMENTARZE 0