NA ANTENIE: ABC/THE JACKSON 5
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

"Polska może zdobyć wiele przewag konkurencyjnych ekonomicznie, dzięki taniej energii jądrowej" [ROZMOWA]

Publikacja: 29.09.2023 g.09:51  Aktualizacja: 29.09.2023 g.14:46 Łukasz Kaźmierczak
Poznań
Powstanie polskiej elektrowni jądrowej coraz bliżej. "Niedługo będzie się można brać za budowę" - mówi Daniel Czyżewski.

Ekspert portalu Energetyka24 skomentował w porannej rozmowie Radia Poznań podpisanie umowy na projekt pierwszej elektrowni atomowej w Polsce.

O ile wcześniej byliśmy we mgle planów, studiów środowiskowych i społecznych, to ostatnie kilkanaście miesięcy, może ostatnie nawet 2 lata to znaczące przyspieszenie, jeżeli chodzi o polski program jądrowy. Można powiedzieć, że w ostatnich 2 latach zdarzyło się więcej niż wcześniej przez dekadę w tym procesie. I takim zwieńczeniem jest ta umowa środowa między polskimi elektrowniami jądrowymi a konsorcjum Westinghouse-Bechtel, bo to jest właściwa umowa na dostarczenie technologii, zbudowanie reaktorów

- mówił Daniel Czyżewski.

Planowo budowa elektrowni ma rozpocząć się w 2026 roku i skończyć w siedem lat. Daniel Czyżewski spodziewa się jednak przesunięcia terminu zakończenia prac o kilka lat.

Wielu ekspertów dostrzega potencjał w nuklearnym programie Polski. Czyżewski zwraca uwagę, że według niektórych zagranicznych obserwatorów, dzięki rozbudowie elektrowni możemy zdobyć przewagę gospodarczą nad Niemcami.

Poniżej cała rozmowa:

Łukasz Kaźmierczak: Zacznijmy od polskiego atomu. W tym tygodniu podpisanie umowy na projekt pierwszej elektrowni atomowej w Polsce. Strony to Polskie Elektrownie Jądrowe i dwa amerykańskie koncerny jądrowe. Czy ta elektrownia na pewno powstanie w Polsce? Czy ten krok jest już na tyle znaczący, że prace nie zostaną zatrzymane?

Daniel Czyżewski: Można tak powiedzieć. To jest uzasadniona teza. O ile wcześniej byliśmy we mgle planów, studiów środowiskowych i społecznych, to ostatnie kilkanaście miesięcy, może ostatnie nawet 2 lata to znaczące przyspieszenie, jeżeli chodzi o polski program jądrowy. Można powiedzieć, że w ostatnich 2 latach zdarzyło się więcej niż wcześniej przez dekadę w tym procesie. I takim zwieńczeniem jest ta umowa środowa między polskimi elektrowniami jądrowymi a konsorcjum Westinghouse-Bechtel, bo to jest właściwa umowa na dostarczenie technologii, zbudowanie reaktorów. Wcześniej mieliśmy wstępne umowy, listy intencyjne, teraz mamy konkretną umowę i w zasadzie niedługo będzie można się brać za budowę.

Elektrownia ma powstać na Pomorzu w gminie Choczewo. Premier Mateusz Morawiecki powiedział, że tak jak XX wiek należał do węgla i ropy, tak XXI wiek będzie należał do atomu. Zgadza się pan ze stwierdzeniem, że to jest krok ku powszechnej miłości do atomu jako źródła energii, nie tylko w Polsce?

To jest bardzo trudne pytanie, wręcz epokowe, bo dotyczy całego wieku. Patrząc na kierunek w jakim idzie energetyka na świecie, to bez dwóch zdań idzie w kierunku źródeł niskoemisyjnych. W większości państw świata takimi źródłami, które zapewnią większość energii elektrycznej, nie mogą być odnawialne źródła energii, ponieważ nie pozwalają na to warunki geograficzne. Są państwa, gdzie jest to możliwe, ale tam jest wykorzystywana głównie energia wodna. Jeżeli mamy przejść na źródła niskoemisyjne, to takim fundamentem w świecie bez paliw kopalnych czy z minimalnym udziałem paliw kopalnych muszą być reaktory jądrowe. To jest opinia, którą dzieli nie tylko premier Mateusz Morawiecki, ale też świat autorytetów, które zajmują się energetyką. Niedawno szef Międzynarodowej Agencji Energii Fatih Birol powiedział, że musimy podwoić moc zainstalowaną w atomie z ponad 400 do 800 gigawatów do 2050 roku, żeby spełnić te wszystkie cele neutralności klimatycznej. To jest ogromne zadanie i ogromny wysiłek. Mamy już 2023 rok, 27 lat, żeby te moce podwoić, jest to mało prawdopodobne, ale rozumiem, że szef Międzynarodowej Agencji Energii zawiesił wysoko poprzeczkę, żeby wejść jak najwyżej.

Mark Brzeziński, ambasador amerykański w Polsce, powiedział, że nasz kraj ma szanse stać się hubem dla cywilnej energetyki jądrowej w regionie, że możemy tę energię eksportować, być także ośrodkiem naukowym, w którym szkolić się będą specjaliści pracujący w naszym regionie. To jest realne?

Oczywiście, że tak, patrząc na historię ostatnich 30 lat mamy do czynienia z zastojem. Po Czarnobylu, bez wsparcia państw i rządów, które oczywiście reagowały na społeczny dyskurs na temat atomu, dominował strach, jak może pan pamięta, nie było finansowania państwowego, branża trochę stanęła. Energetyka, nie tylko jądrowa, musi być wspierana przez państwo, nawet jeśli nie finansowo, to legislacyjnie i strategicznie. Tego nie było, więc mieliśmy do czynienia z zastojem i teraz wielu mówi, że mamy do czynienia z renesansem. I ten renesans w naszej części Europy zaczyna się w Polsce. Mamy oczywiście Francję, która jest dominującą siłą w energetyce jądrowej na świecie, ale w naszej części Europy ten renesans zaczyna się od Polski i widać już zainteresowanie amerykańską technologią innych państw regionu, takich jak Rumunia, Bułgaria czy Ukraina. Polska, ponieważ zaczęliśmy jako pierwsi, może stać się hubem. Powiem więcej. W świecie specjalistów od energetyki jądrowej jest przekonanie niektórych ekspertów, że Polska może zdobyć wiele przewag konkurencyjnych ekonomicznie, dzięki taniej energii jądrowej, jest taki pan na Twitterze, Mark Nelson, który twierdzi, że możemy przeskoczyć Niemcy dzięki temu, że będziemy mieli reaktory jądrowe, że niemiecka energia jest za droga dla niemieckiego przemysłu i Polska może uzyskać wiele przewag nad naszymi zachodnimi sąsiadami.

Pytanie brzmi jaki termin jest realny. Pierwotnie mówiło się o 2033 roku.

Jeżeli budowa ma się zacząć w 2026 roku, takie są plany, a data oddania to 2033 rok, to w warunkach europejskich jest to mało realne, albo w zasadzie nierealne. W Chinach czy Korei rzeczywiście buduje się w takim czasie elektrownie, ale to są inne warunki ekonomiczne, legislacyjne i wszystkie inne.

Pan na jaką datę stawia?

Ja bym powiedział, że to będzie raczej druga połowa lat 30.

Czy Amerykanie włączyli się w kampanię wyborczą? Można powiedzieć, że ta umowa, to trochę taki prezent.

Tutaj wiele zależało od polskiego rządu, od ministerstw, spółki, która jest własnością Skarbu Państwa, spółki Polskie Elektrownie Jądrowe, więc tutaj są dwie strony. Amerykanie nie przyszli, nie zrobili łaski, że podpisali tą umowę, tylko to my przecież będziemy płacić za budowanie tych reaktorów.

Ale mogliśmy Francuzom lub Koreańczykom.

Oczywiście.

Wy zrobiliście taką analizę programów energetycznych partii politycznych, które wystartują w tegorocznych wyborach i jest ten wspólny mianownik: atom. Wszystkie główne ugrupowania od PiS-u do Konfederacji czy Lewicy popierają atom i traktują chyba jako takie najważniejsze źródło rzeczywiście energii w przyszłości w naszym państwie.

Tak, to nie było oczywiste jeszcze dekadę temu, zwłaszcza po stronie lewicowej, czy centrolewicowej były antyatomowe głosy, do dzisiaj nawet są, ale to są już marginesy, nawet w Lewicy, już mówię bezpośrednio o partii. Rzeczywiście mamy konsensus od skrajnej prawicy do skrajnej lewicy na temat atomu. Właściwie grupy, które sprzeciwiają się budowie elektrowni jądrowej to jest dziś już margines. Mamy ten konsensus i to jest bardzo ważne, bo budowa elektrowni jądrowej czy kilku elektrowni jądrowych to jest proces na dekady, to jest proces niektórzy powiedzieliby nawet na 100 lat, bo od rozpoczęcia budowy do zakończenia eksploatacji elektrowni to mija prawie 100 lat.

Krótko o programach wyborczych. Wy też przyglądacie się tym programom, wydaje mi się, że chyba najdalej tak jak patrzę na te wyliczenia jednak poszła Koalicja Obywatelska, dlatego, że ona postuluje obniżenie emisji CO2 do 2030 roku o 75 procent. To jest wyżej i więcej niż cel unijny, który wynosi 55 procent. Czy jest to realne?

Ja bym powiedział mniej celów redukcji emisji, więcej modernizacji zwłaszcza sieci elektroenergetycznych. My byśmy już dzisiaj mieli, gdybyśmy mieli sieci gotowe na to, ponad 70 gigawatów mocy zainstalowanej w OZE. Mamy 25 gigawatów. 50 gigawatów dostało odmowy dołączenia do sieci w ciągu ostatnich kilku lat, ze względu na to, że sieć elektroenergetyczna nie jest gotowa na przyjęcie tak dużych mocy. Jest napór biznesu, jest napór społeczny, żeby tworzyć OZE, żeby budować infrastrukturę, ale nie mamy jeszcze warunków, musimy się zabrać do pracy nad sieciami elektrycznymi, nad modernizacją tych sieci, aby były warunki do przyłączenia, co z tego, że Koalicja Obywatelska czy ktoś inny postawić sobie cel, skoro nie będzie fizycznej możliwości jego osiągnięcia. Trzeba zabrać się do takiej pracy u podstaw, bardzo intensywnej zresztą.

Patrzę na program Prawa i Sprawiedliwości, zdanie Jakuba Wiecha pańskiego kolegi z portalu Energetyka 24, który mówi, że nigdy wcześniej partia Jarosława Kaczyńskiego nie kładła tak dużego nacisku na dostosowanie gospodarki do zmian klimatu, z drugiej strony jest w rozkroku, bo mówi tak, „są negatywne zmiany w środowisku, trzeba dokonać redukcji emisji, ale z drugiej strony należy cały czas chronić górnictwo”. Jest ta umowa społeczna 2049 rok, dosyć odległy termin, do którego jest chronione górnictwo i trochę taki rozkrok się pojawia w tym programie. PiS też mówi o ideologii klimatycznej, że nie można przeszarżować. W jakim miejscu partia rządząca jest, jeśli chodzi o program energetyczny?

Polityka ma do siebie, że trzeba przede wszystkim patrzeć na głowy wyborców, w części elektorat PiS na pewno są to ludzie sceptyczni wobec kolejnych celów klimatycznych, wśród elektoratu tej partii są też górnicy, związki zawodowe, które obawiają się o swoją przyszłość i chcą, może nie to, że chcą zatrzymać cały proces transformacji energetycznej, ale chcą się czuć bezpiecznie, chcą przede wszystkim strategii, bo takiej dużej kompleksowej strategii na to co się stanie z górnikami, którzy dzisiaj pracują w kopalniach niestety nie ma. Gdyby oni mieli jasno wyłożone, kiedy co i jak będą robić w przyszłości, co im państwo zapewni, w czym im państwo pomoże, to myślę, że byliby spokojniejsi, ale spokojni nie są, bo przy kolejnych nowych celach, kolejnych strategiach rządowych, w których jest dekarbonizacja, jest plan odchodzenia od węgla, oni są niespokojni. 

To jest silna grupa społeczna.

Trzeba wykonać ogromną pracę z górnikami, aby zaakceptowali plany i też mieli konkretne propozycje.

Chociaż też napisane jest w planie PiS, że to ma być system energetyczny w oparciu o atom, podstawowe źródło, ale węgiel jest rezerwą, której się nie powinniśmy pozbywać też.

To jest scenariusz, który funkcjonuje w krajach o wysokim stopniu wdrożenia energetyki odnawialnej, na przykład Danii, mamy rezerwy węglowe, jeżeli mamy niekorzystną sytuację z OZE, małą generację, to wówczas włącza się bloki węglowe jako takie awaryjne.

Konfederacja jest za utrzymaniem węgla z kolei, podważa znaczenia odnawialnych źródeł energii, bardziej stawiania na geotermię. Polska 2050 mówi właściwie o tym, że każdy dom powinien być elektrownią, ale jest taka jak na kiedyś zielonego Szymona Hołownię dosyć oszczędna, w tych postulatach z kolei Lewica obiecuje jak zawsze najwięcej.

Pozytywną rzeczą jest to, że te plany patrzą w przyszłość, że idą za trendami i zmieniającą się energetyką w Europie i na świecie. Problem jest w szczegółach. Każda z tych partii mówi trochę ogólnikami, o wiele słabiej to wygląda w szczegółach.

Do kiedy będą takie dobre ceny na stacjach paliw? Tylko do końca kampanii?

To jest bardzo dobrze pytanie, na które chyba teraz cała Polska stara się odpowiedzieć, mamy rzeczywiście trochę rozjazd rynków międzynarodowych i rynków krajowych, z drugiej strony mamy też Orlen, który jest przedsiębiorstwem, nie jest urzędem, który spisuje sobie ceny z różnych miejsc, ma stałą marżę, może robić promocję, może prowadzić własną politykę w zakresie ceny, więc oczywiście nie można doprowadzić do sytuacji braków na stacjach paliw, czy jakiegoś kryzysu, ale Orlen może prowadzić swoją politykę.

https://radiopoznan.fm/n/0Z5o54
KOMENTARZE 1
Josef Papug
Josef Papug 29.09.2023 godz. 12:42
Główny problem z tymi opowieściami, to to, że to jest gadanie z pozycji lobbysty dużych przedsięwzięć za pieniądze publiczne - najczęściej w typie Misia.
Podstawową wadą nowej elektrowni jądrowej jest cena energii. Ta cena jest najwyższa obecnie ze wszystkich źródeł, a będzie tylko gorzej, ponieważ energia z OZE jest wielokrotnie tańsza teraz i będzie jeszcze tańsza.
Więc opłacalność przedsięwzięcia takiego jak nowa elektrownia będzie coraz mniejsza. Wraz z rozwojem OZE, elektrownia atomowa będzie wyłączana, bo to łatwe. Co oznacza, że będzie jeszcze mniej rentowna.
Budujemy sobie nowe górnictwo - czyli ekstremalnie drogie źródło, które jest przestarzałe na starcie i będzie negatywnie wpływać na nasz rozwój i zdolność do racjonalnego podejmowania decyzji - jak teraz górnictwo.
To, co mądrego ekspert powiedział, to akapit o konieczności przebudowy sieci, co blokuje wprowadzanie OZE. Ma rację. Ale wystarczy wyciągnąć z tego akapitu logiczny wniosek, że jak już sieć przebudujemy, to OZE nakryje atom czapką. Można też zauważyć trudniejszy wniosek - duża elektrownia atomowa nie pasuje do przebudowanej pod OZE sieci, która będzie dostosowana do rozproszonych źródeł energii.