NA ANTENIE: 00:01 27.04 STRONA B GOTOWA!!!!!/
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Będzie lepiej niż przed rokiem - mówi o rekrutacji do szkół średnich była Wielkopolska Kurator Oświaty

Publikacja: 24.05.2023 g.11:32  Aktualizacja: 24.05.2023 g.14:51 Łukasz Kaźmierczak
Poznań
W ubiegłym roku wielu uczniów miało problemy ze znalezieniem wymarzonej szkoły. W tym roku w Poznaniu i powiecie, przy większej o mniej więcej tysiąc liczbie uczniów, zwiększono (o ok. 3 tys.) liczbę miejsc w szkołach ponadpodstawowych.
Elżbieta Leszczyńska - Leon Bielewicz
Fot. Leon Bielewicz

To efekt porozumienia miasta Poznań z powiatem poznańskim.

Będzie zdecydowanie lepiej, chociaż nie będzie idealnie, dlatego, że liczba miejsc powinna być nieco większa, żeby była pewna rezerwa. To jest absolutnie na styk. To oczywiście jest zależne od tego, jakie będą wybory uczniów - tego nie da się do końca przewidzieć, ale będzie dużo lepiej (niż przed rokiem)

- mówi była Wielkopolska Kurator Oświaty, Elżbieta Leszczyńska.

Elżbieta Leszczyńska dodała, że była przeciwna obligatoryjnemu puszczaniu sześciolatków do szkół. Odradzała to wtedy rodzicom, jak mówiła, ci ostatni powinni mieć  wybór. 

Przypomniała, że bywały lata, kiedy w Poznaniu najbardziej oblegane klasy w elitarnych liceach były obsadzone przez olimpijczyków, kiedy tych ostatnich było nawet 600 (2016 r.). Wytworzył się nawet "rynek" przygotowujących do konkursu olimpijskiego, teraz ta liczba spadła (do 100), więc miejsc w elitarnych szkołach dla "nie-olimpijczyków" powinno być więcej.

W jej ocenie rodzice powinni naciskać miasto Poznań (i inne samorządy) by zwiększały liczbę miejsc w szkołach, jeśli okaże się, że jest ich za mało.

Więcej osób na jedno miejsce to między innymi efekt zainteresowania chociażby poznańskimi szkołami uczniów nawet z innych powiatów. Jak mówi Elżbieta Leszczyńska, uczniowie powinni mieć dostęp do elitarnej szkoły bliżej domu, co jest oświatowym wyzwaniem także dla samorządowców. 

Poniżej cała rozmowa:

Łukasz Kaźmierczak: Trzydniowy maraton egzaminów ósmoklasistów trwa. Dziś uczniowie zdają matematykę. Wiem, że jest to zmora większości uczniów. Sen z powiek jeszcze bardziej niż matematyka spędza kumulacja, myślę o roczniku, który poszedł teraz do ław egzaminacyjnych, sześcio- i siedmiolatki. Jak do tego pomysłu mogło dojść?

Elżbieta Leszczyńska: Z punktu widzenia rodziców dzieci to nie jest ta sama sytuacja, która była poprzednio. To było nie do uniknięcia, z chwilą kiedy zmieniono, obligatoryjnie, nakazano pójście do szkoły sześciolatkom.

Czyli nie był to wybór rodziców, tylko z obowiązku.

Tak, dlatego, że na początku, jeżeli sięgniemy do historii, nie było zbyt wielkiej woli rodziców. Kiedy było to dobrowolne, tylko 4 proc. rodziców dobrowolnie wybierało edukację w szkole dla dzieci sześcioletnich. Była jakaś zachęta, żeby tak robić. Nigdy nie doszło do 10 proc., a nagle zrobiono z tego coś obligatoryjnego.

I nagle podskoczyło.

Sama byłam świadkiem, kiedy do minister Hall (minister edukacji w latach 2007-2011) przyszła grupa rodziców bardzo agresywnie nastawionych, ale broniących racji swoich dzieci z petycją, żeby odstąpiła od tego pomysłu. Pomysł został wprowadzony w życie, a po dwóch latach rząd skłonił się do woli rodziców.

I znowu rodzice zagłosowali uczniowskimi nogami, dlatego, że jeszcze w 2016 roku do szkoły poszedł co piąty 6-latek, a już rok później tych dzieci było bodajże trzy razy mniej, więc rodzice nie chcieli nigdy tego pomysłu, ale te dwa roczniki zostały poszkodowane, myślę też o poprzedniej rekrutacji.

Przez to właśnie są bardzo poszkodowane, bo poprzednia rekrutacja była bardzo skandaliczna w mieście Poznaniu. W ogóle była bardzo trudna w całej Polsce.

Było za mało miejsc.

Po prostu za mało miejsc, za mało o 2 tys. miejsc, później organy prowadzące w mieście Poznań, bo tu jest największy problem - w tych miastach będących stolicami regionów i powiatów wokół. Uczniowie mają prawo wybierać, gdzie chcą.

Ciągną do centrum edukacyjnego.

Za liczbę miejsc jest odpowiedzialny wyłącznie samorząd, tu jest problem z miastem Poznaniem i powiatem poznańskim - jest to największy powiat w Polsce, ma prawie 400 tys. mieszkańców.

I nie ma dużo szkół średnich.

To prawda, w swojej kadencji, od 2016 roku robiłam spotkania z samorządowcami, by wylansowali bardzo dobre licea i technika w swoich regionach. To też nie jest dobre, żeby uczniowie z innych powiatów dojeżdżali, uczniowie powinni mieć szansę na edukację gdzieś bliżej.

Czyli jest plama na edukacyjnej mapie. Poznań też mówi, że nie ma tyle pieniędzy i dlatego tych miejsc było mniej.

To jest częściowa prawda. Tylko subwencja oświatowa ma te dzieci, które są spoza Poznania (...) na zasadzie umów. Subwencja nie finansuje 100 proc. edukacji. Samorządy dokładają do edukacji, takie jest założenie. Ponieważ wszystko drożeje, to dokładanie do edukacji też jest bardzo kosztowne. Niektóre samorządy mają bardzo dobre umowy w niektórych miejscach w Wielkopolsce z tymi większymi miastami i dofinansowują dodatkowe koszty, a niektóre tego nie robią.

Wielokrotnie rozmawiałem z rodzicami, którzy posłali dzieci jako sześciolatki i siedmiolatki. Im dłużej ta edukacja trwa, tym ja częściej słyszałem głosy - nasze dzieci odstają od tych dzieci o rok starszych. Nie chodzi tylko o to, że gorzej się uczą, tylko o to, jak znoszą emocjonalnie szkołę, stres, koncentrację - miękkie kompetencje. Do tej pory to się przekuwa na egzaminy, dzieci z tego rocznika 2009 wypadają gorzej, niż z 2008, które są w tych samych klasach.

Ja tego problemu tak dokładnie nie znam. Kiedy już ta koncepcja była i mnie pytali znajomi - ja odradzałam posyłanie sześciolatków do szkoły, ze względów, emocjonalnych. Często to były zdolne dzieci. Przecież rodzice zdolnych dzieci mogą przyspieszyć edukację swoich dzieci. Ale to będzie tylko rozwój intelektualny, natomiast z rozwojem emocjonalnym nie jest tak prosto, nie da się tego przyspieszyć.

To zawsze powinien być wybór rodziców. Przy okazji wieloletniego obserwowania bojów egzaminacyjnych i potem aplikowania do liceum - dlaczego Poznań ma tak wysokie progi punktowe? Wielu rodziców o to pyta. Egzamin jest taki sam w całej Polsce.

To jest związane z tym faktem, że nie liczy się tylko egzamin, tylko są dodatkowe punkty za udział w konkursach różnego typu. Liczba laureatów jest mniejsza. Kiedy ja zaczynałam kadencję w 2016 roku to było ich 600, była taka sytuacja, że w pewnych szkołach najbardziej interesujące klasy biol-chem i mat-fiz - były obsadzone całkowicie laureatami.

Tym można to tłumaczyć?

Nie. Teraz liczba laureatów wynosi w tym roku ok. 100. To nie jest zagrażająca liczba (dla niebędących laureatami, którzy chcą się uczyć w renomowanej szkole). Też się liczą punkty ze świadectwa. Obserwowałam kilkanaście lat temu taką sytuację, że uczniowie z Poznania mieli rzadko szóstki. Uczniowie spoza Poznania - chętniej im dawano szóstki.

Sugeruje pani lekkie podkręcanie świadectwa? Żeby wyrównać szanse?

Tak to obserwowałam kiedyś, taki proceder na pewno istnieje. Jest bój o różne konkursy tematyczne, osiągnięcia sportowe. To nie jest zupełnie dobry sposób.

Czyli my się wszyscy sami nakręcamy.

Tak. Gdyby był tylko sam egzamin, może byłoby to prostsze. Może powinny być inaczej te punkty ustawione.

To może w Wielkopolsce rodzice są bardziej ambitni.

Ale powiem, że rynek się stworzył, o czym też nie wiedziałam, rynek przygotowujący do konkursów przedmiotowych.

Korepetycja przedolimpijskie.

Tak.

Bardzo ciekawe rzeczy pani mówi... Statystyki tegorocznej rekrutacji. Ponad 14 tys. uczniów będzie z Poznania i powiatu poznańskiego aplikować, ale to nie jest liczba zamknięta, bo na przykład w klasie mojej córki są dzieci z lubuskiego. Rok temu było wniosków łącznie - 13 tys. Jest około 1 tys. dzieci więcej. Miejsc ma być 3 tys. miejsc więcej, to skutek porozumienia z Poznaniem i powiatem poznańskim. Dwa tygodnie wcześniej rekrutacja ma być rozstrzygnięta. Czy to pozwoli nam uniknąć horroru ubiegłorocznego?

Będzie zdecydowanie lepiej, chociaż nie będzie idealnie, dlatego, że liczba miejsc powinna być nieco większa, żeby była pewna rezerwa. To jest absolutnie na styk. To oczywiście jest zależne od tego, jakie będą wybory uczniów - tego nie da się do końca przewidzieć, ale będzie dużo lepiej (niż przed rokiem). Bywały takie sytuacje, że było bardzo wielu kandydatów, nie było kumulacji rocznikowej, wiele lat temu, może nie było boomu na licea, nie było dużo kandydatów spoza Poznania....

I szkoły sobie radziły, ale było więcej miejsc w szkołach.

Tak.

Tak czy owak liczmy na to, że jeszcze jakaś pula rezerwowa jest i, że według zapewnień wszystkie dzieci powinny znaleźć swoje miejsce.

Miejmy nadzieję. Rodzice powinni do swoich radnych udać się, monitować jeśli coś będzie nie tak. Samorząd może tworzyć dodatkowe miejsca.

https://radiopoznan.fm/n/1GrpAm
KOMENTARZE 0