NA ANTENIE: Noc
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
 

prof. J. Trębecki: Podział nie jest tak jednoznaczny, że bogatsi do Platformy, a ubożsi do PiS

Publikacja: 03.01.2020 g.10:13  Aktualizacja: 03.01.2020 g.10:56
Poznań
Tematem Kluczowego Tematu Radia Poznań były dzisiaj oświadczenia majątkowe polityków.
Jacek Trebecki - UE Poznań
Fot. UE Poznań

Gościem Piotra Tomczyka był profesor Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu dr hab. Jacek Trębecki.

Piotr Tomczyk: Z danych opublikowanych na stronach Sejmu wynika, że Polacy głosowali w wyborach równie chętnie na milionerów, jak i na nędzarzy.

prof. UE dr hab. Jacek Trębecki: Nędzarzy, przynajmniej jeśli chodzi o deklarację, bo ten majątek może gdzieś tam być. Tu nakłada się kilka elementów. Psycholodzy mówią o tak zwanym efekcie halo, w takim sensie, że jeśli ktoś jest dobrze ubrany i wygląda na majętnego, to obdarzamy go charyzmą, że jest człowiekiem inteligentnym, wykształconym, lepszym i godnym zaufania. Z drugiej strony warto być takim, jak typowy przedstawiciel elektoratu. Wtedy szczera jest ta deklaracja: będę waszym reprezentantem, znam wasze problemy, jestem taki jak wy.

Te oświadczenia majątkowe, które się pojawiły, według mnie są jednak mocno zaskakujące. Zacznijmy od bardzo pozytywnych niespodzianek, czyli od tej grupy najbogatszych. Najbogatszym posłem tej kadencji jest Andrzej Gut-Mostowy z Prawa i Sprawiedliwości, "król Zakopanego". Zgromadził na koncie ponad 6 milionów 300 tys. złotych, jest właścicielem nieruchomości o wartości ponad 35 milionów złotych. Jak taka informacja oddziałuje na wyborcę?

Tu bym zaryzykował stwierdzenie, że jest pewne pęknięcie, w takim sensie, że pewnie gdzieś na ścianie wschodniej, byłej Kongresówce, ten majątek, pewien blichtr, taka bizantyjska otoczka potencjalnego kandydata już go trochę namaszcza, w takim sensie, że przedstawiciel władzy musi być otoczony blichtrem. Z kolei w Wielkopolsce jednak ceni się pewnie bardziej te pruskie cechy: pewną powściągliwość, oszczędność, brak manifestacji tego majątku, nawet jeśli się go ma. Posiadanie majątku w Wielkopolsce nie jest niczym wstydliwym, pod warunkiem, że zdobyło się go w sposób uczciwy, ciężką pracą, przemyślnością, oszczędzaniem.

Okazało się, że jednym z milionerów jest także premier Mateusz Morawiecki. Jak w przypadku przywódcy, szefa rządu, to traktować? Jako pozytywną informację czy też zniechęcającą do pana premiera. Mateusz Morawiecki zgromadził na koncie ponad 5 milionów złotych, ma nieruchomości o wartości kilku milionów złotych.

Pewnie majątek się liczy, ale jeszcze bardziej sposób w jaki ten majątek się zdobyło. Premier sprawował funkcje, które są utożsamiane z wysokimi zarobkami – prezes dużego banku, to oczywiste, że te apanaże są olbrzymie, dodatkowo są pewnie jeszcze pakiety akcji. Z drugiej strony na jego wizerunek rzutuje ta sprawa z gruntami, gdzie ksiądz podarował mu czy też rekomendował grunty o bardzo atrakcyjnej lokalizacji. Myślę, że majątek może być obciążeniem, jeśli za tym majątkiem ciągną się jakieś podejrzenia, oskarżenia. Trudno się wtedy odciąć od czegoś takiego.

Czyli przy takiej przeszłości biznesowej, można powiedzieć, że premierowi jest do twarzy z pieniędzmi i nie razi to w tym przypadku?

Nie, myślę że to jest dowód jego umiejętności zarządczych. Sprawdził się jako menadżer, zdobył majątek, jest spełniony jako ktoś, kto inwestował, więc teraz może poświęcić się służbie publicznej i tę swoją przemyślność, skrzętność, umiejętności negocjacyjne zaoferować. To bardzo fajny wzorzec, od czasów rzymskich przez amerykańskie wzorce bycia w polityce, gdzie bez kariery wojskowej i sukcesów w biznesie, trudno starać się o sukces polityczny.

Nieco mniejszy majątek zgromadził prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński, bo oświadczył, że wartość pieniędzy zgromadzonych na koncie wyniosła w jego przypadku 82 tysiące 756 złotych i wartość nieruchomości też jest sporo mniejsza, niż w przypadku premiera. To chyba też nie jest obciążeniem.

Premier trafił do polityki z gospodarki. Istnieje takie grono polityków, którzy w ogóle nie mają żadnego doświadczenia w praktyce, oni nie robili w życiu nic oprócz „politykowania”. Wtedy majątek takiego kogoś, kogo całe życie jest polityką, jest obciążeniem. Wtedy zastanawiamy się czy czasami sprawowane funkcje, nie przyczyniły się do tego majątku. Skąd zdobył majątek, jak teoretycznie powinien służyć państwu, pełnić tę swoją misję jako poseł. Gdyby ten majątek był zbyt duży, to wtedy można powiedzieć: oho, czy on czasami się nie wzbogacił na tym, na czym nie powinien. To jest konflikt interesów.

Czy znaczenie dla wyborców może mieć fakt, że na przykład przewodniczący Platformy Obywatelskiej zgromadził jednak majątek większy niż szef PiS. Wyborca, mając takie informacje, porównuje i wyciąga wnioski?

Klasyczny wyborca każdą informację będzie filtrował przez pryzmat sympatii politycznych. Brak majątku u konkurenta politycznego będzie traktował jako dowód jego niezborności, braku możliwości organizacyjnych. Z kolei duży majątek u swojego kandydata będzie traktował jako dowód takiej skrzętności i odwrotnie – jeśli będzie duży majątek u kontrkandydata, to będzie to dowód machinacji, krętactwa i wzbogaceniu się na polityce.

Z tych oświadczeń majątkowych wyniknęły ciekawostki, że różnice w ramach partii są znaczne. Na przykład w Konfederacji okazało się, że jej lider Janusz Korwin-Mikke dysponuje nieruchomościami wartymi 9 milionów złotych, a z drugiej strony na przykład Krzysztof Bosak prawie nie ma żadnego majątku. Czy to może być argument w dyskusji o tym, kto powinien być kandydatem partii w wyborach?

Myślę, że w przypadku Janusza Korwina-Mikke rodzą się podejrzenia, że on ten swój majątek zbił na aktywności politycznej, bo przecież to jest właściwie dyżurny kandydat przy każdych wyborach prezydenckich. Na tej scenie politycznej funkcjonuje przez cały czas. Trudno sobie wyobrazić, że taki majątek mógłby zebrać z książek, które wydał czy spotkań, które prowadził. To zawsze jest pewien kłopot, czy on ze sprawowania funkcji publicznych nie uczynił pewnego rodzaju biznesu. Jako europarlamentarzysta czerpał apanaże, no ale nie aż tyle. To wystarczy zrobić sumę wszystkich miesięcznych zarobków i sprawdzić, czy to się sumuje do tych 9 milionów. Podejrzewam, że jednak nie.

Jest jeszcze – negatywny myślę – poznański akcent. Poseł Franciszek Sterczewski z Platformy Obywatelskiej, wpisał w swoim oświadczeniu zero. To znaczy majątek – zero, oszczędności – zero, kredyty – zero, dochody – zero. Jak można coś takiego wytłumaczyć? To wygląda jak zaproszenie dla urzędu skarbowego, żeby skontrolować tego pana i sprawdzić z czego on żyje.

Gdybym był strategiem wizerunkowym, to bym powiedział, że chwyt jest rzeczywiście ryzykowny. Wypadałoby wtedy to zero wykazać również pod koniec kadencji, żeby czasem nie wynikło, że przez te cztery lata sprawowania funkcji pan poseł się dorobił. Rzeczywiście, status cokolwiek zaskakujący, przystający raczej do studenta choć i student często miewa źródła zarobku, dorabia, coś robi. Osoba, która angażuje się w życie polityczne powinna mieć jakieś doświadczenie w zarządzaniu, zdobywaniu majątku. Ten wehikuł wyborczy działa jednak inaczej, to nie dorobek tylko raczej umiejętności organizacyjne były napędem. Jest to co najmniej dziwne.

To może jeszcze jedna zagadka na koniec. Czy ciągle aktualny jest taki podział, że bogatsi wyborcy wybierają Platformę Obywatelską, a biedniejsi głosują na Prawo i Sprawiedliwość?

Stereotyp każe nam przypuszczać, że tak właśnie jest. Łącznie z tą walką polityczną, gdzie przeciwnicy Platformy sugerują, że wyborcy zostali w zasadzie ogłupieniu dzięki temu 500 plus. Ten podział nie jest jednak tak jednoznaczny, że bogatsi do Platformy, a ubożsi do Prawa i Sprawiedliwości. Ten podział jest znacznie rozleglejszy.

Gdybyśmy mieli się tym kryterium kierować, kogo powinniśmy wybrać: biednych czy bogatych?

Wybierzmy tych, którzy wzbudzają nasze zaufanie, dają gwarancję tego, że będą realizowali swoją misję zgodnie z przyrzeczeniem poselskim i pomyślnością kraju.

https://radiopoznan.fm/n/gNx1Rx
KOMENTARZE 0