Królowa Elżbieta II była najdłużej panującą monarchinią w Wielkiej Brytanii i chyba na świecie przynajmniej w nowożytnym świecie. Zakładałam optymistycznie, że dożyje setki, a może nawet przeżyje swoją mamę, która zmarła mając lat 101. Niestety tak się nie stało i jest mi po prostu bardzo przykro z tego powodu. Była bardzo dzielną kobietą i świetnym politykiem, choć od polityki się odżegnywała. Została monarchinią bardzo wcześnie, miała 26 lat, kiedy została królową. Przez 70 lat ten urząd sprawowała bardzo konsekwentnie, bardzo pracowicie
- mówi Katarzyna Kretkowska.
Posłanka Kretkowska mówiła też, że Karol obejmuje tron w zupełnie innych okolicznościach mając 72 lata.
Będzie miał mniej czasu, by się wykazać. Został wychowany w duchu silnej tradycji, kiedy istnienie korony nie było publicznie kwestionowane
- dodała Katarzyna Kretkowska.
Poniżej cała rozmowa:
Łukasz Kaźmierczak: Na naszej antenie dziś poznańska posłanka Lewicy Katarzyna Kretkowska. Pani poseł, jest pani anglistą, nie mogę nie zadać pytania o śmierć królowej Elżbiety II. To jest oczywiście symbol królestwa, tylko jakie realne znaczenie dla Brytyjczyków ma ta śmierć i też zmiana na tronie brytyjskim? Na ile zna pani tamtejsze realia?
Katarzyna Kretkowska: Jest mi bardzo przykro, podobnie jak milionom ludziom na świecie z powodu tej śmierci. Królowa Elżbieta II była najdłużej panującą monarchinią Wielkiej Brytanii i chyba na świecie przynajmniej w nowożytnym świecie. Zakładałam optymistycznie, że dożyje setki, a może nawet przeżyje swoją mamę, która zmarła mając lat 101. Niestety tak się nie stało i jest mi po prostu bardzo przykro z tego powodu. Królowa Elżbieta miała konserwatywne poglądy.
Jak to monarchia.
Jak to monarchia. Natomiast była bardzo dzielną kobietą i świetnym politykiem, choć od polityki się odżegnywała. Została monarchinią bardzo wcześnie, miała 26 lat, kiedy została królową. Przez 70 lat ten urząd sprawowała bardzo konsekwentnie, bardzo pracowicie.
A trudno się będzie Brytyjczykom pogodzić z tą zmianą?
Tak, na pewno była symbolem, przyczyniła się do dalszego funkcjonowania wspólnoty brytyjskiej, tzw. commonwealth, teraz nie wiadomo, czy przetrwa ta organizacja byłych kolonii.
Czyli tak ważny był ten symbol, można powiedzieć?
Oczywiście dla Brytyjczyków królowa personifikowała koronę brytyjską. Przyczyniała się do pozostania w jedności Walii, Anglii, Szkocji, Irlandii.
A tutaj np. referenda są w tle, chociażby dotyczące Szkocji. Rzeczywiście pytanie, czy Karol będzie miał tę zdolność bycia tak mocnym i uniwersalnie łączącym symbolem?
Karol obejmuje tron w zupełnie innych okolicznościach mając 72 lata. Będzie miał mniej czasu, by się wykazać.
Na pewno to nie będzie takie długie panowanie.
Aczkolwiek jest też osobą wychowaną w latach 50, 60, w tym duchu silnej tradycji, kiedy istnienie korony nie było publicznie kwestionowane, poddawane w wątpliwość, aczkolwiek znając społeczeństwo brytyjskie sądzę, że monarchia przetrwa, na pewno. Brytyjczycy są po prostu bardzo przywiązani do tego, że ta monarchia parlamentarna jest, monarchia, a nie jakaś inna forma.
Pani poseł, to jest temat, którym będziemy żyli jeszcze przez jakiś czas, ale mam trochę innych kwestii. Na pewno tematem politycznym numer jeden u nas w ostatnich dniach jest kwestia reparacji wojennych od Niemiec. Ten temat wczoraj także poruszali w audycji "W środku dnia" z udziałem słuchaczy, słuchacze do nas dzwonił, pisali. Między innymi nasza słuchaczka pani Bogumiła napisała, że czterech jej stryjów było więźniami obozu w Oświęcimiu, przeżył tylko jeden, czwórka z 12 dzieci wychowywanych przez ich babcie i nigdy nie otrzymali odszkodowań, a jej tato był na robotach przymusowych w niemieckim gospodarstwie. Napisała tak: walczyć, walczyć o odszkodowanie od Niemiec. Pani poseł, zgadza się pani z tym, niezależnie od tego, co mówią Niemcy, trzeba walczyć o reparację? Pytam dziś o to wszystkich polityków.
Jeśli chodzi o polityków, to w 2004 roku, czyli to było lat temu 18, Sejm przegłosował uchwałę o tytule: w sprawie praw Polski do niemieckich reparacji wojennych oraz wobec bezprawnych roszczeń wobec Polski wysuwanych w Niemczech i wówczas za tą uchwałą zagłosował prawie cały Sejm. W każdym razie zagłosowali wszyscy politycy Lewicy, PO, PiS I PSL. PiS rządzi już od tego czasu 9 lat i w tej chwili prezes Kaczyński jeździ po kraju machając raportem, który mówi, że jest do odzyskania 6 bilionów złotych. Jeżeli są do odzyskania jakieś środki należne Polsce, to potrzebne są analizy prawne, jakiś oficjalny wniosek, analizy prawne, których ja tutaj nie przeprowadzę, zabiegi dyplomatyczne, podpisanie ewentualnych sojuszy, żeby to uzyskać. Natomiast tutaj nie ma żadnych takich działań. Obecny rząd, którzy rządzi już siódmy rok, nie prowadzi takich działań.
Ale po co był raport, pani poseł? Bo trzeba było wiedzieć, o czym mówimy, a to nie było łatwe do ustalenia.
Jest ten raport, ale od raportu do skuteczności jeszcze daleka droga.
A pani by poparła taką notę dyplomatyczną?
Jak powiedziałam przed chwilą, Lewica poparła uchwałę sejmową, która jest ważna, która mówiła o konieczności uzyskania reparacji niemieckich, to było 18 lat temu. Ja nie kwestionuję, jeżeli coś jest należne, to to uzyskać, o to walczyć, tylko jest potrzebna poza raportem analiza prawna, co jest możliwe, a co nie jest możliwe, co już zostało wypłacone, a co nie zostało itd. Nie stanie się w sposób magiczny uzyskanie takiej czy innej kwoty, tylko potrzebne są do tego i zabiegi prawne i dyplomatyczne.
Ja myślę, że ta presja polityczna jest największa.
W tle są wielkie środki europejskie, które są przyznane Polsce, leżą, czekają, a blokowane są przez nieudolność rządu, Ziobro szarpie się z Kaczyńskim, Kaczyński z Ziobro.
Ale w Brukseli von der Leyen szarpie się z Jurovą.
Są proste metody, żeby te środki uzyskać. Trzeba zlikwidować Izbę Dyscyplinarną, a nie zmieniać jej nazwę.
To jest pewnie temat, który jesienią będzie ważny, chciałbym jeszcze trochę o Poznaniu porozmawiać. Mówię o tym, bo dziś w Poznaniu jest szereg konferencji, które Lewica właśnie organizuje, dotyczących sytuacji w mieście, które są wywołane i przez ostatnie remonty i kwestia ochrony zieleni, tych słynnych wycinek drzew. Zwołujecie konferencję, w której takie dosyć mocne słowa padają, bo zachęta do tej konferencji brzmi tak, że remont na ulicy 27 grudnia pokazał na rażące deficyty w poszanowaniu demokracji nie tylko w Poznaniu, ale w ogóle jeśli chodzi o zarządzanie dużymi miastami. Chodzi o demokrację w debacie społecznej. To tak brzmi, jakby dzieci, ryby i mieszkańcy nie mieli głosu.
Niestety tak to wygląda od pewnego czasu i jest to bardzo niedobre dla mieszkańców i dla naszego poczucia, że jesteśmy traktowani poważnie, że społeczeństwo jest przez władzę traktowane poważnie, podmiotowo, nie przedmiotowo, że jesteśmy miastem, w którym obowiązują demokratyczne zasady, a te zasady są łamane, kiedy rządzący ignorują głos społeczeństwa, głos mieszkańców, także radnych. W przypadku drzew na 27 grudnia, nie wycinania ich, wypowiedziały się wszystkie znaczące siły polityczne, także oprócz mieszkańców w naszym mieście i to wszystko zostało zignorowane i prezydent naszego miasta prze z uporem lepszej sprawy do tego, by te drzewa stamtąd usunąć uzasadniając to względami, które po analizie, okazują się nie być koniecznymi względami.
Pani poseł, pani była radną, więc pani zna to także od kuchni, bo rozmawiałem wczoraj z Wiesławem Rygielskim z komisji dialogu społecznego przy Wydziale Ochrony Środowiska i on mówił, że to sobie może funkcjonować jako organ, a prezydent Jaśkowiak tak naprawdę ani się nie spotyka, ani na pewno nie słucha opinii komisji, a jeżeli już, to szkaluje członków komisji i tak wygląda ten dialog społeczny. Pani też pewnie pamięta różne rozmowy i boje z Jackiem Jaśkowiakiem jako właśnie poznańska radna i w tym momencie ten dialog, to, co to jest - to jest jakieś pozorowane działanie, bo tu padają mocne słowa? Pani przed chwilą powiedziała o łamaniu zasad demokracji.
Jest to łamanie zasad demokracji, jeżeli społeczeństwo demokratyczne spotyka się ze ścianą i głos społeczeństwa demokratycznego nie jest brany pod uwagę. W przypadku drzew na 27 grudnia petycję podpisało 12 tysięcy osób, w sprawie 40 drzew. Prezydent nawet się nie spotkał z przedstawicielami tych mieszkańców, wcześnie obiecując, że to zrobi. Było kilka spotkań, na żadne nie przyszedł. Zostali ci mieszkańcy potraktowani lekceważąco, nieelegancko, z butą - tak to odebrali, tak o tym mówią, jeśli czyta się ich wypowiedzi, tych osób, które się zaangażowały w obronę tych drzew. Ja także podpisałam tę petycję. Znam te drzewa, mieszkam obok tych drzew, będzie niedługo już od 40 lat i jestem też poruszona i oburzona takim sposobem traktowania przestrzeni publicznej, przestrzeni zielonej zwłaszcza w dobie, w której żyjemy, dobie zmian klimatu, które trudno komukolwiek kwestionować po tegorocznej suszy.
Pani poseł, my tu załamujemy ręce, ale jakieś konkrety i wnioski, by się z tego przydały i też napisaliście w waszym stanowisku, że to jest problem, który szerzej wychodzi poza granice Poznania. Dotyka tak naprawdę większą liczbę samorządów. Ja znam mniejsze miejscowości, gdzie robi się pewne działania bez konsultacji albo z takimi pozorowanymi konsultacjami społecznymi. Piszecie, że to wymaga interwencji ustawodawczej, co proponujecie w takim razie?
Proponujemy w sytuacji, gdy nie są respektowane procedury, które powinny być respektowane, tzn., że prowadzi się rzeczywiste konsultacje społeczne, w których proponuje się takie czy inne realizacje i bierze pod uwagę głos mieszkańców, jeśli mieszkańcy nie zgodzą się na pewne realizacje, to próbuje się tych mieszkańców do tego przekonać, a jeśli tej zgody się nie uzyskuje, to po prostu się rezygnuje z tych realizacji. Tutaj nie mamy od czynienia z takim trybem postępowania, tutaj mamy do czynienia z takim autorytarnym trybem postępowania. Jest to niezgodne z duchem demokracji, a często także z literą tej demokracji lokalnej. Jeżeli tak to wygląda, to zmianą ustawodawczą powinno być narzucenie władzy trzymania się tych zasad i np. przekazanie konsultacji społecznych w przypadku dużego miasta, jakim jest Poznań, radom osiedli i obligatoryjność opinii. Np. tak to by mogło wyglądać.
Chcielibyście zwiększenia kompetencji rad osiedli?
Chcielibyśmy, ale niestety te prace, które w Radzie Miasta czy Urzędzie Miasta są teraz prowadzone, ale idą w innym kierunku, w kierunku ograniczenia tych kompetencji, jeszcze większego ograniczenia niż dotąd. Jeżeli to idzie w takim kierunku, to nie idzie w dobrym kierunku. Chcielibyśmy, by ta społeczność lokalna miała wpływ na życie.
Pani poseł, będzie składać projekt ustawy w Sejmie w tej sprawie?
To jest kwestia ustawy w Sejmie, ale jest też możliwe przeprowadzenie takich zmian w formie uchwały w Radzie Miasta, bo miasto Poznań mogłoby też przyjąć takie regulacje. Tak, jak pan powiedział, te sprawy nie dotyczą tylko Poznania i tego, co nazywamy potocznie betonozą, jest zjawiskiem powszechnym i nie tylko w Poznaniu i ludzie przeciwko temu protestują.
Więc wydaje mi się, że tym bardziej powinna to być ogólnopolska decyzja.