NA ANTENIE: WSZYSTKO BEDZIE DOBRZE (2023)/BIG CYC & JELONEK
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Politolog: To najlepszy moment na negocjacje dla Szymona Hołowni

Publikacja: 16.07.2020 g.09:54  Aktualizacja: 16.07.2020 g.10:07
Poznań
Po kilku długich miesiącach politycznych zmagań wszystko stało się jasne. 51 do 49 w wyborach prezydenckich. Andrzej Duda pokonał konkurenta z PO, Rafała Trzaskowskiego.
Bartłomiej Biskup - Telewizja Republika
Fot. Telewizja Republika

Dlaczego tak się stało, jakie będą skutki? Gościem Kluczowego Tematu był politolog dr Bartłomiej Biskup, z którym rozmawiał Piotr Tomczyk.

Piotr Tomczyk: Przewidywał pan taki wynik wyborów?

Bartłomiej Biskup: Teraz każdy może powiedzieć, że przewidywał. Niewielka przewaga. To było bardzo prawdopodobne, tak pokazywały badania. Ci kandydaci mieli podobne poparcie wyborcze, natomiast na tej ostatniej prostej chodziło o mobilizację i w ogóle Polacy się zmobilizowali. Frekwencja od 2018 roku już jest dosyć duża, co było widać w wyborach samorządowych, później europejskich i parlamentarnych. To wpisuje się w taką tendencję. Drugie tury wyborów prezydenckich mają coś takiego, że są emocjonujące. Ta frekwencja była spodziewana. To nie jest tak, że wysoka frekwencja sprzyja jednemu czy drugiemu kandydatowi. Wyborcy obu kandydatów zmobilizowali się na równie wysokim poziomie.

Jeśli nie frekwencja, to co decyduje? Czy wybory wygrywa się w Końskich?

Można to traktować całkiem poważnie. Rzeczywiście wybory wygrywa się w małych i średnich miejscowościach, one decydują o zwycięstwie. W drugiej turze, kiedy mamy polaryzację, zazwyczaj duże miasta głosują za jednym, a reszta za drugim kandydatem, czy partią, bo nazwiska trzeba wiązać z obozami politycznymi. Walka toczy się o te mniejsze miejscowości, co widzieliśmy w II turze. Kandydaci na prezydenta jeździli do małych i średnich miast, do Polski powiatowej, tam, w niektórych regionach ludzie mają preferencje, które mogą się zmieniać, stąd był nacisk na małe miejscowości.

Może o ostatecznym wyniku zdecydują sądy? Czy będzie trzecia tura? Koalicja Obywatelska zbiera protesty.

Sąd Najwyższy będzie decydować, nie sądzę, żeby to miało jakiś wpływ i ta decyzja była unieważniająca. Jak popatrzymy na praktykę orzeczniczą, to zawsze sąd mówi, czy mogło to mieć wpływ na wynik. Jeżeli były jakieś nieprawidłowości, nie mówię w samym liczeniu głosów, tu raczej mówimy, że ktoś nie dostał karty, nie był w spisie wyborczym, błędy urzędnicze. Jeżeli tych przypadków było tyle, że mogłoby to zmienić wynik wyborów, to Sąd Najwyższy mógłby uznać, że można je unieważnić. Drobne nieprawidłowości zawsze się zdarzają, tych protestów zawsze jest dosyć dużo, ale nigdy to nie wpłynęło na wynik wyborów, tego się też nie spodziewam. Politycy opozycyjni sami mówią, że uznają wynik wyborów, ale protesty będą zbierać.

Czy ich liczba przekroczy 400 tys. głosów, tu chyba mamy jasność. Przejdźmy do wyników innych kandydatów. 10 mln głosów na jednego kandydata, 10 mln na drugiego. A co się stało z kandydatami Lewicy i PSL? Ich wyniki są znacznie niższe niż poparcie dla ich ugrupowań. Z czego to wynika?

Są różne przyczyny. Jeżeli chodzi o kandydata PSL to zawsze wynik kandydata tej partii był dużo niższy, niż poparcie dla ugrupowania. Kosiniak-Kamysz ma procent wyżej niż koledzy tacy jak Pawlak czy Kalinowski. Ludzie głosują na kandydata, na osobowości, to się polaryzuje, więc ci mniejsi kandydaci nie mają wyeksponowania dobrego i takiej oferty. Kosiniak-Kamysz robił dobrą kampanię do jakiegoś momentu i to się skończyło i wróciło do zwykłego poparcia. Co do Lewicy - problem jest bardziej strategiczny - niezdecydowanie Roberta Biedronia, czy chce być w polityce krajowej czy europejskiej, zlikwidowanie czy koniec ruchu Wiosna, z którym osiągnął wcześniej sukces. Małe wsparcie polityków lewicowych - to wszystko złożyło się na słaby wynik Biedronia.  Nie sądzę, żeby PSL zniknął, bo w prezydenckich wyborach zawsze ma mniej, ale jeżeli chodzi o Lewicę - może się to przełożyć na mniejszy wynik wyborczy niż ten z wyborów parlamentarnych, gdzie udało się to posklejać. Nie wiadomo, czy przez wybory prezydenckie nie zostanie to roztrwonione.

Zasadniczo nie zakłada pan, że te mniejsze partie zostaną wchłonięte przez PO, która zostanie przez to takim hegemonem opozycyjnym. A co z nową siłą, Ruchem Szymona Hołowni? Czy wchłonięcie do Platformy jest prawdopodobne?

Nie wiem, czy PO chciałaby takiego wchłonięcia. To jest najlepszy moment na negocjacje dla Szymona Hołowni, na jakieś wejście w ten system partyjny. On jeszcze dziś może coś ugrać. Pytanie, czy ten ruch, jego ogień uda się podsycić do kolejnych wyborów. To bardzo dużo czasu. Polacy bardziej interesują się polityką w czasie wyborczym. Trzy lata jest chyba za długim okresem, żeby budować ruch i nie wróżę tu sukcesów. PO będzie chciała ten ruch do siebie przyczepić.

Wróćmy jeszcze na chwilę do Andrzeja Dudy. Czy uwolni się od politycznego zaplecza? To jest zarzucane. Czy będzie samodzielny?

Może być trochę bardziej niezależny. Czy się uwolni? Nie sądzę, bo nie widzę takiej konieczności, prezydent Duda wielokrotnie podkreślał, że wywodzi się z prawicy i realizuje jej program, więc nie wiem, skąd taki pomysł, żeby się odcinać od tego.

Wszyscy mówią o podziale Polski na dwie połowy. Teraz każda będzie się okopywała. Czekają nas trzy lata bez wyborów, to dobra wiadomość?

Myślę, że dobra dlatego, że dzisiaj mamy inne wyzwania, zwłaszcza ekonomiczne, pandemiczne, więc będzie się można na tym skupić i te emocje ostudzić. Jesteśmy świeżo pa maratonie wyborczym, więc te mandaty moim zdaniem są mocne. Nie ma żadnych zmian w sondażach, że jedna partia straciła, a druga zyskała. Te mandaty są bardzo mocne. Jeżeli politycy trochę ochłoną na wakacjach to mam nadzieję, że czeka nas uspokojenie i skupienie się na gospodarce, na czym powinniśmy się dzisiaj skupiać.

https://radiopoznan.fm/n/YnDcSR
KOMENTARZE 0