Idea jest dobra, bo zakłada transformację energetyczną też w sektorze transportu, natomiast w praktyce nieco biedniejsze polskie społeczeństwo może sobie mniej pozwolić. Elektryki są dużo droższe, hybrydy - rozwiązanie pośrednie - są coraz bardziej popularne w miastach
- mówi Wojciech Jakóbik.
"Być może spotkanie pośrodku jest możliwe w czasie, w którym dochodzi do wielkiej rewizji Zielonego Ładu" - dodaje.
Jak tłumaczy, założenia dotyczące kotłów czy podatków od aut były projektowane przed kryzysem energetycznym i inwazja Rosji na Ukrainę. Każda regulacja musi zmienić się w związku ze zmieniającymi się okolicznościami. O tym w jego ocenie można rozmawiać w Brukseli.
Poniżej cała rozmowa:
Cezary Kościelniak: Rząd PiS przyjął w kamieniach milowych do KPO podatek od aut spalinowych. Kierował się zasadą: zanieczyszczający płaci. Obecnie część członków rządu chce go renegocjować, część nie. Jak pan ocenie tę strategię? Warto zawiesić ten podatek, czy powinien on funkcjonować?
Wojciech Jakóbik: Idea jest dobra, bo zakłada transformację energetyczną też w sektorze transportu, natomiast w praktyce nieco biedniejsze polskie społeczeństwo może sobie mniej pozwolić. Elektryki są dużo droższe, hybrydy są coraz bardziej popularne w miastach, w mniejszych miejscowościach nie będzie łatwo.
Hybrydy nie są preferowane przez Komisję Europejską.
Właśnie. Dlatego być może spotkanie się pośrodku jest możliwe w czasie rewizji Zielonego Ładu z poprawką na kryzys energetyczny, z poprawką na inwazję Rosji na Ukrainę, może się okazać, że będzie przestrzeń dla taryfy ulgowej. Założenia dotyczące podatku od aut to były zagrożenia przed tymi kryzysami, każda regulacja tego typu musi wziąć poprawkę na tę nową rzeczywistość, to nie znaczy, że idea jest zła, przecież wszyscy chcemy mieć czysty transport, ale są pewne ograniczenia. Dając kije w postaci nowych regulacji potrzebne są też marchewki, czyli promocja transportu zbiorowego, który poza wielkimi ośrodkami wcale nie radzi sobie tak dobrze. Wsparcie transformacji poprzez dodatkowe środki finansowe i o tym można rozmawiać w Brukseli.
W minionym tygodniu PE przyjął dyrektywę budynkową. Określa ona, że ogrzewanie na paliwa kopalne będzie musiało zniknąć, w tym także piece gazowe zostaną zastąpione czystą energią, fotowoltaiką, pompami ciepła. Czy ludzie, którzy w ostatnich latach zmienili ogrzewanie na gazowe, nie mogą się czuć trochę oszukani? Wiele zainwestowali. Czy takie działanie wzbudza zaufanie. Być może trzeba by ten gaz zostawić na dłużej.
Ten gaz, który jest zainstalowany do lat 30. pozostanie, te inwestycje nie będą kasowane, żaden urzędnik europejski nie będzie wyłączał kotłów gazowych, chodzi o nowe rozwiązania. Transformacja energetyczna się toczy, następnym jej etapem ma być elektryfikacja ogrzewania z pomocą pomp ciepła i znowu wszystko zależy, gdzie jesteśmy, każda sytuacja jest inna. Audyt energetyczny pokazuje, jakie są możliwości w danym miejscu. Dywersyfikacja też jest ważna, nie wszędzie opłaca się pompa ciepła.
Audyt energetyczny, czyli ocena jakiego rodzaju ogrzewania jest najbardziej opłacalne?
Źródło energii i źródło ciepła razem, takie audyty są często dofinansowane. Należy bronić się przed akwizycją. Są oczywiście wspaniałe firmy zajmujące się np. fotowoltaiką, są też akwizytorzy pukający od drzwi do drzwi, którzy chcą zmaksymalizować zyski bez odpowiedniej analizy. Okaże się, że ktoś kupi chiński szrot, który nie przyniesie korzyści ekologicznych i ekonomicznych - dlatego warto zrobić audyt energetyczny. Regulacje europejskie nie zakładają zrywania instalacji, które już są, tu chodzi o wskazanie kierunku zmian. Polska jest na innym etapie, niż np. Francja, to wszystko trzeba wziąć pod uwagę. Korekta zielonego ładu wyraźnie widoczna po kryzysie energetycznym, to czas na negocjacje z udziałem Polski, która ma też więcej do powiedzenia np. w relacjach z Niemcami. Możemy rozmawiać jak równy z równym.
W dyrektywie budynkowej jest zapis, który mówi o konieczności docieplenia budynków, wymiany drzwi, okien, źródła ciepła. Koszt takiej modernizacji zaczyna się od 100 tys. Wzbudza kontrowersje np. we Włoszech - nerwowo reagują na to. Czy nasza gospodarka jest przygotowana do zmiany?
Każdy chce mieć jak najmniejsze straty wynikające z uciekającego ciepła. Nie każdego stać na takie inwestycje. One są zasadne, są drogie, ale wymagają wsparcia. Termomodernizacja budynków to nie jest coś złego, jest ona promowana różnymi programami wspieranymi przez wszystkie siły polityczne. Wszystkie inwestycje w energetykę muszą się zacząć od usuwania dziur, żeby energia nie uciekała. To dziesiątki tysięcy inwestycji, które w przypadku najbiedniejszych muszą być finansowane w 100 proc. z zewnątrz i środki na transformację energetyczną przewidziane w Funduszu Sprawiedliwej Transformacji, przewidziane w różnych nowych rozwiązaniach Zielonego Ładu z polskiego punktu widzenia mogą być niewystarczające. Rozmawiajmy o tym w Brukseli, nie chodzi o to, żeby protestować, należy mądrze wspierać takie zmiany i nie czynić rewolucji tam, gdzie nie jest to możliwe. Obawy we Włoszech wynikają z dużych zapóźnień w termomodernizacji. W realiach dzisiejszych z najlepszym motywatorem do zmian w postaci Putina, Polska może dużo wynegocjować. Transformacja energetyczna zmniejszy zależność od paliw kopalnych, także z Rosji. Nie ma miejsca na rewolucję, bo może się to skończyć jak żółte kamizelki we Francji.
Plusy, które dla gospodarki może przynieść Zielony Ład? Może koszty, o których rozmawiamy okażą się niewielkie wobec nowych branż przemysłu, tych plusów, których nie widzimy.
4000 stron regulacji, kilkanaście aktów prawnych, to bardzo szeroki temat. Każdy w Zielony Ładzie znajdzie coś za i przeciw. Odchodzenie od paliw kopalnych w wytwarzaniu energii ciepła, w napędzaniu transportu jest faktem naukowym, ponieważ mamy nowe technologie. Widać, że ludzie inwestują, nie tylko dlatego, że ktoś im każde, ale widzą możliwe oszczędności. Nasza część Europy jest trochę zacofana, co wynika z czasów komunistycznych, musimy je nadrobić, czy chcemy być w awangardzie zmian, czy jesteśmy montownią tych zmian.
Kiedy nam się będzie opłacać być w tej awangardzie?
W niektórych obszarach, jak np. autobusy elektryczne jesteśmy w awangardzie i nasze autobusy jeżdżą np. po Bawarii, bo są najlepsze w Europie. Zawsze będziemy jednak za Niemcami, które rozwijały się po II wojnie. Nie przeskoczymy, ale w niektórych polach jesteśmy w stanie konkurować, współpracować. W niektórych obszarach przepisy będą z nas czynić montownię. Nasza gospodarka jest silnie sprzężona z niemiecką. Recesja w Niemczech, to są problemy z naszym transportem. Politycy muszą się zająć tym, żebyśmy skorzystali na tych zmianach.
Czy jeszcze w tej kadencji PE zapadną decyzje?
To ważny czynnik w kontekście różnych deklaracji z Brukseli, które mogą sceptyków napawać optymizmem. Trwa kampania wyborcza do PE, władze w KE nie mogą powiedzieć, że kasują Zielony Ład, bo politycy biorą go na sztandary. Nowy parlament może być bardziej konserwatywny, będzie liczył każdą złotówkę w odniesieniu do tych programów. W nowym rozdaniu Polska może mieć więcej do powiedzenia. Nasza zdolność koalicyjna prawdopodobnie wzrośnie. Zielonego Ładu nie należy kasować, ale trzeba go dostosować do wyzwań świata zachodniego - kryzysu energetycznego inwazji Rosji na Ukrainę.
Dwa, trzy priorytety negocjacyjne, jeśli chodzi o polski rząd?
Więcej środków, dłuższe okresy przejściowe i promocja inwestycji w polski przemysł, jak najwięcej fabryk u nas związanych z Zielonym Ładem.