NA ANTENIE: ZENEK BLUES/ANDRZEJ ROSIEWICZ
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

„Matka” w Teatrze Nowym

Publikacja: 13.09.2020 g.18:46  Aktualizacja: 14.09.2020 g.13:09 Piotr Świątkowski
Poznań
II Rzeczpospolita to nie tylko kraina mlekiem i miodem płynąca. To również świat kokainy, morfiny i alkoholu. Świat, w którym artysta zmaga się z motłochem i opresją rodziny.
Antonina Choroszy - Teatr Nowy w Poznaniu - Teatr Nowy w Poznaniu
Fot. Teatr Nowy w Poznaniu (Teatr Nowy w Poznaniu)

W liście do żony Witkacy pisał: „skomponowałem w wagonie, jadąc do Jaworskich pod Warszawę, potworny dramat Czystej Formy pt. MATKA. O ile mi się uda, będzie wprost cudowne”. Cytatem z listu realizatorzy „Matki” reklamują swoje działo. Witkacy używa słowa „skomponować” nie bez przyczyny. Mimo, że Czysta Forma ma być zaprzeczeniem wszelkiego prawdopodobieństwa, historia Leona i jego matki jest umiejętnie skonstruowaną opowieścią z piorunującą puentą. Widzimy zmagania dwóch bliskich sobie osób, które spotkają się dopiero w alkoholowo-narkotycznym zwidzie. Niby proste, ale żeby do spotkania doszło, trzeba spojrzeć na matkę i jej syna z czułością. Reżyser Radek Stępień nie ma litości dla bohaterów Witkacego.

Przed widzami z ciemności wyłania się Leon (Mariusz Zaniewski). Bezrobotny twórca wielkiego systemu filozoficznego wykłada nam, widzom, swoje idee. Spektakl startuje z górnego „c”. Leon nie ma wątpliwości do swojego sysyemu filozoficznego. Krzyczy na nas. Nie rusza go, że za chwilę stanie przed matką, która go utrzymuje, drwi z niego i kocha. Niczego ani nikogo się nie boi. Leon do końca jest pewny własnej filozofii. Tacy ludzie nas nudzą. Są jak przekonani do swojej oferty telemarketerzy.

Matka (Antonina Choroszy) siedzi wpół pijana w fotelu bawiąc się stopami. Nie czeka na syna. Pociąga wódkę, jakby piła wodę. Jest jej obojętne czy pije, czy nie pije. Ona też nie ma wątpliwości. Przegrała życie i syna. Nie ma nic sympatycznego w tej niestarej jeszcze kobiecie z arystokratycznego rodu.

Gdyby reżyser pozwolił Leonowi wątpić w siebie, a matce spokojnie się upijać jak w życiu; gdy zaczynamy od kieliszka wina do obiadu, a kończymy w rynsztoku; wielcy bohaterowie dramatu mogliby próbować się z sobą spotkać. Aktorzy dostaliby ciekawe zadanie. Antonina Choroszy daje wielki popis swoich zdolności aktorskich, ale jej praca idzie na marne. Nie wiemy, czy to jeszcze obiad, czy już rynsztok. Nie widzimy prawdziwego życia, ale laboratorium teatralne.

Aż w drzwiach staje Zosia. Adeptce sztuki aktorskiej Malinie Goehs udaje się stworzyć prawdziwą postać. Zosia mówi niewiele, bo nie musi mówić. Słowa zostały zgrane przez pseudofilozofa i apodyktyczną matronę. Dziewczyna rozbija skostniały układ matki i syna. Przez jej pryzmat widzimy kondycje tych dwojga. Rola Goehs jest jak oddech świeżego powietrza. I to genialne wejście na stół. Przy Goehs, Zaniewski wchodzi w swoją postać. Chce się ich oglądać.

Druga część spektaklu rozgrywa się w ciemności. Trafiliśmy do urojonego świata. Fantastyczna scenografia Pawła Paciorka oddaje klimat alkoholowego uzależnienia. Światła grają swoją rolę. Tylko jak to się stało, że tu jesteśmy? Gdyby Leon miał wyrzuty sumienia, można by uznać, że jesteśmy w jego umyśle. Ale Leon jest zaskoczony ciemnością. I my razem z nim. Być może ciemność jest otchłanią, w którą matkę wepchnął alkoholizm i morfinizm? Ludzie tak pijący jak matka nie zobaczą białych myszek. Tacy ludzie spędzają życie w fotelu pociągając z butelki.

Scena ciemności też ma swojego wielkiego bohatera. Lucyna Beer (Edyta Łukaszewska) od początku do końca wie dlaczego kocha Leona i dlaczego już go kochać nie może. Aktorka w drobnych szczegółach dopracowała każdy gest, tak jakby z Witkacym pisała swoje kwestie. Epizod Beer ma swój początek, rozwinięcie i zakończenie. Jakby „wyskoczyła” z filmu Almodovara. Teraz dopiero wiemy już, czego nam w „Matce” brakuje. Gdzie jest żart, uśmiech i dystans?

„Matka” Witkacego mieszka w naszym domu. Skostniały, toksyczny układ stał się częścią kultury. Obwiniamy innych o nasze nieszczęścia. Najłatwiej oskarżyć matkę. Najlepiej oceniać syna.

Matki czasami trzeźwieją, a syn choć na chwilę zapomina o swojej narcystycznej ranie. Wtedy robi się ciekawie. Wtedy aktorzy błyszczą wielkością swojego talent.

STANISŁAW IGNACY WITKIEWICZ "MATKA"

Teatr Nowy w Poznaniu

Reżyseria: RADEK STĘPIEŃ
Dramaturgia: KONRAD HETEL
Scenografia: PAWEŁ PACIOREK
Kostiumy: ALEKSANDRA HARASIMOWICZ
Światła: ALEKSANDR PROWALIŃSKI
Video: NATAN BERKOWICZ
Muzyka: MICHAŁ GÓRCZYŃSKI
Ruch sceniczny: KINGA BOBKOWSKA
Inspicjentka: HANNA KUJAWIAK

Obsada:

ANTONINA CHOROSZY – Matka
MARTA HERMAN – Dorota
MALINA GOEHS (gościnnie) – Zosia
EDYTA ŁUKASZEWSKA – Lucyna Beer
ALEKSANDER MACHALICA – Cielęciewicz
DAWID PTAK – Treff
JAN ROMANOWSKI – De Posk
WALDEMAR SZCZEPANIAK – Plejtus
MARIUSZ ZANIEWSKI – Leon

https://radiopoznan.fm/n/oZNaJJ
KOMENTARZE 0