Największy sprzeciw opozycji budzi fragment wprowadzający wymóg zgody kuratora na zaproszenie do szkoły zewnętrznych organizacji.
„To jest w interesie rodziców, nauczycieli i dyrektorów” – podkreślił poseł Zbigniew Dolata.
Bez tej kontroli dochodziło i dochodzi do różnego rodzaju patologii i nadużyć. I rodzicie protestują. Domagają się, żeby jednak ktoś to kontrolował. W każdym cywilizowanym państwie jest realizowana polityka oświatowa i za politykę oświatową odpowiada rząd. To nie jest tak, że decyduje o tym dyrektor szkoły, starosta czy wójt, czy ktokolwiek inny.
Zbigniew Dolata podkreślił, że zewnętrzne fundacje, czy stowarzyszenia zawsze mogą prowadzić zajęcia dla dzieci poza terenem szkół.
Kolejnymi zmianami zawartymi w noweli prawa oświatowego jest ustalenie warunków wydania zgody na likwidację szkoły oraz wymóg pozytywnej opinii kuratora przy wyborze dyrektora placówki oświatowej.
Wczoraj Sejm odrzucił sprzeciw Senatu wobec nowelizacji prawa oświatowego. Teraz prezydent ma 21 dni na podpisanie lub zawetowanie ustawy.
Cała rozmowa ze Zbigniewem Dolatą:
Roman Wawrzyniak: Rozpocznę od politycznego cytatu: „Na koniec rzucili się na polską szkołę i przyszłość naszych dzieci. Najwyższy czas, aby wszyscy zrozumieli, że odsunięcie PiS od władzy to nasze wspólne być albo nie być”. Tak napisał w mediach społecznościowych pierwszy hejter Platformy Obywatelskiej Donald Tusk. Czy lider tej partii już na zawsze zostanie trollem?
Zbigniew Dolata: Wydaje się, że do tego zredukował swoją aktywność. To nie jest aktywność lidera partii, który poszukuje rozwiązań, przygotowuje i przedstawia program, ale rzeczywiście raczej aktywność hejtera, trolla internetowego, który jakimiś krótkimi wpisami stara się atakować partię rządzącą. Te ataki wystawiają jemu samemu świadectwo, a przecież pamiętamy, co się działo za czasów PO, pamiętamy niedoszacowanie subwencji oświatowej, które skutkowało likwidacją ponad 2 tysięcy szkół, samorządy często były zmuszane do tych decyzji, często też podejmowano te decyzje pochopnie, a rządzący ówcześnie politycy PO i PSL z kuratora uczynili taką funkcję fasadową. Nawet mówiono o tym, żeby zlikwidować w ogóle nadzór pedagogiczny, czyli, krótko mówiąc, polska oświata miała być taką konstelacją gmin, powiatów, gdzie każdy wójt, starosta czy burmistrz prowadziłby własną politykę oświatową. Tego nigdzie w świecie, a zwłaszcza w państwach cywilizowanych, nie ma. Na szczęście te rządy już się skończyły. Przywracamy elementarny porządek.
Porozmawiajmy chwilę o samej ustawie. Jakie zmiany wprowadza ta nowelizacja? Wokół nich jest dużo nieporozumień, ale też fałszywych informacji, którymi posługuje się lewica czy liberałowie.
Doprecyzowaliśmy okoliczności, w których można zlikwidować szkołę, bo dzisiaj oczywiście kurator ma prawo veta, to jest zmiana od 2016 roku, jeżeli samorząd podejmuje decyzję o likwidacji szkoły, ale często wygląda praktyka w ten sposób, że burmistrz, wójt czy starosta odwołują się do rządu i zdarza się, że rządy wyrażają jednak zgodę na likwidację szkoły. My określiliśmy bardzo dokładnie okoliczności, kiedy nie może to nastąpić, czyli w sytuacji, kiedy doprowadziliby samorządowcy do pogorszenia sytuacji uczniów, czyli nadmiernego zagęszczenia, pogorszenia warunków dowożenia dzieci do szkół. Jest pięć warunków, które trzeba spełnić łącznie, aby mogło dojść do likwidacji szkoły. Do tego wzmacniamy pozycję kuratora oświaty jako organu sprawującego nadzór pedagogiczny. I to jest bardzo korzystne dla nauczycieli, także pełniących kierownicze funkcje, ponieważ nie może jednostka samorządu terytorialnego - czyli wójt, burmistrz, starosta - nie może samodzielnie zdecydować o dymisji dyrektora szkoły. Musi być pozytywna opinia kuratora. Nie można też bez pozytywnej opinii kuratora łączyć szkół. I jest też to, co budzi największe emocje, to jest wymagana zgoda kuratora na prowadzenie zajęć w szkole przez różnego rodzaju stowarzyszenia i fundacje.
Dlaczego opozycja boi się tego? Chodzi o to, żeby rodzice wiedzieli, czego uczone są ich dzieci. Dlatego opozycja obawia się tego, żeby karty były wyłożone na stół i było widać czarno na białym, z czym taki NGO-s czy inna organizacja chce wejść do szkoły.
Najpierw powiedzmy o tym, że przecież to nauczyciel jest osobą, która oprócz tego, że przekazuje wiedzę, jest również wychowawcą. I ta praca wychowawcza nauczyciela, szkoły, rady pedagogicznej, jest niezwykle istotna, i nie może być tak, że ten proces wychowawczy zaburzają i wkraczają w ten proces wychowawczy jakieś organizacje zewnętrzne, które dawałyby taki przekaz, który byłby antywychowawczy. To musi być poddawane kontroli. Rodzice przecież nie są w stanie ocenić czy taka czy inna fundacja lub stowarzyszenie będzie miało wpływ na wychowanie ich dzieci pozytywny czy negatywny. Musi być to zadanie kuratora oświaty, instytucji, która będzie sprawdzać jaki program działań, zajęć, będzie uczniom prezentowany. I to jest w interesie rodziców, nauczycieli, ale również w interesie dyrektora szkoły. Bez tej kontroli dochodziło i dochodzi różnego rodzaju patologii i nadużyć. I rodzice protestują. Domagają się, żeby jednak ktoś to kontrolował. W każdym cywilizowanym państwie jest realizowana polityka oświatowa i za politykę oświatową odpowiada rząd. To nie jest tak, że decyduje o tym dyrektor szkoły, starosta czy wójt. Musimy doprowadzić do takiego stanu elementarnego porządku. Nie może być tak, że przekaz do uczniów jest kierowany przez instytucje, które absolutnie nie powinny mieć wpływu na wychowywanie naszych dzieci.
Redaktor naczelny tygodnika „Do Rzeczy” Paweł Lisicki mówił na naszej antenie na przykładzie Niemiec, co tam się wydarzyło. To był element długiego procesu. Ważne instytucje edukacyjne opanowywane są przez ideologów, którzy wnikają i promują ideologię gender. Więc tak naprawdę być może o to w tym wszystkim chodzi. By bez żadnych ograniczeń i kontroli walec genderowej czy tęczowej rewolucji wprowadzać, ale jest szansa, że to będzie trudniejsze.
Jeśli pan prezydent podpisze…
A spodziewa się Pan, że podpisze?
Mam nadzieję. Pewne to nie jest. Wiemy to z mediów, że do pana prezydenta docierają politycy opozycji, którzy przedstawiają ten projekt ustawy w krzywym zwierciadle, ale jestem przekonany, że pan prezydent wnikliwie się z tym projektem zapozna i że jednak ten podpis się znajdzie.
Minister Czarnek też tam był i dwie godziny tłumaczył potrzebę zmian. Więc może informacje z drugiej strony też dotarły.
Mam taką nadzieję. Zresztą pierwsza dama Agata Kornhauser-Duda jest nauczycielem, więc myślę, że też te realia szkolne zna i myślę, że warto też powiedzieć, że przecież ten projekt ustawy nie wyklucza działania stowarzyszeń i fundacji w środowisku uczniowskim. Mogą te organizacje prowadzić takie zajęcia, ale poza szkołą. Jeśli to się odbywa w szkole, to jest domniemanie rodzica, że nie stanie się tam nic złego. Jeśli któryś rodzic chciałby, żeby jego dziecko brało udział w formie zajęć organizowanych przez fundację czy stowarzyszenie, to na swoją odpowiedzialność może to robić. Natomiast jeśli to ma się odbywać w szkole to tutaj absolutnie odpowiedzialność państwa i rządu, kuratora oświaty, żeby nie dochodziło do różnego rodzaju patologii, które mogłyby negatywnie wpłynąć na proces wychowawczy.
A rodzice, żeby mieli gdzie się odwołać. Chcę jeszcze zapytać o filmik, w którym premier Donald Tusk pokazuje Polakom, ile pieniędzy czeka, o których wcześniej mówił Rafał Trzaskowski, że Unia Europejska je zamrozi tak długo, dopóki będzie to niezbędne, ale ile czeka na Polaków pieniędzy i kończy swój wywód takimi słowami, jak przypuszczam, pod adresem pana i pana kolegów z Prawa i Sprawiedliwości. „To nie są patrioci, to są idioci”.
Człowiek, który pisał "polskość to nienormalność", jest ostatnim, który powinien oceniać poziom patriotyzmu kogokolwiek i całą swoją aktywnością polityczną dał dowód tego, że raczej bliskie są mu interesy Niemiec, a nie interesy kraju, w którym działa.