Jego uczestnicy zgadzają się, że Polska suchą stopą przeszła przez pandemiczny kryzys. Pomógł zwiększony eksport m.in. mebli i sprzętu AGD z Polski do Europy Zachodniej.
Polska ma gospodarkę dużo produkującą AGD i meble. Dla niektórych może to brzmieć kuriozalnie, ale są dane, które pokazują jednoznacznie, że Europejczycy, którzy zostali w domach, przestali wyjeżdżać na wakacje, bo turystyka się załamała, uznali, że te pieniądze wydadzą na remonty, zaczęli kupować sprzęt AGD, meble. Przedsiębiorstwa polskie, które się tym zajmowały, odnotowały bardzo wyraźne wzrosty
- mówi Filip Lamański.
Jak dodaje ekspert, w przejściu przez kryzys pomogło też to, że turystyka nie ma w Polsce aż takiego znaczenia, jak w krajach Europy Południowej i Zachodniej. Filip Lamański uważa, że niska wartość złotego to – wbrew temu co mówią niektóre media – dobra wiadomość dla polskiego eksportu. Eksport jak przypomina, jest w takiej sytuacji bardziej konkurencyjny.
Poniżej cała rozmowa w audycji Kluczowy Temat:
Piotr Tomczyk: Politycy, biznesmeni, eksperci, przedstawiciele organizacji pozarządowych dyskutują w Karpaczu o kluczowych problemach Europy Środkowo-Wschodniej. Po co to wszystko?
Filip Lamański: Cel jest marketingowy i piarowy, spotyka się tam śmietanka towarzyska. Trzeba sobie jasno powiedzieć, deklaracje poczynione na tym forum być może będą deklaracjami, które przedstawią jakiś trend, w kierunku którego państwo czy organizacja będzie zmierzać, ale na pewno to, co tam będzie powiedziane, nie będzie wdrożone 1:1, bo to się rozbije o machinę biurokratyczną, lobbystyczną, itd. Głównym celem jest tak naprawdę marketing polityczny, a że skupia to uwagę, to przekaz jest silniejszy, niż normalnie by to miało miejsce.
Ale tak oficjalnie, jaki miałby być efekt tego forum? Czy krowy miałyby dawać więcej mleka? Czy produkcja by wzrosła? Polacy więcej by konsumowali?
Organizatorzy chcą na pewno ożywić debatę publiczną, żeby pokazać, przed jakimi problemami stoi nasz kraj, ale tak naprawdę formuła forum zmieniła się kilka lat temu, to już nie są sprawy krajowe, ale też miejsce Polski w Europie i na świecie - patrzy się trochę szerzej. To jest główny cel - ożywienie debaty, która pokaże, w którym miejscu jesteśmy, w którym kierunku powinniśmy zmierzać.
Pan mówi, że to głównie marketing, ale z informacji przekazanych przez organizatorów wynika, że mamy kolejny rekord, bo w ciągu trzech dni zaplanowano 200 wydarzeń z udziałem 3000 uczestników, a w zeszłym roku tych uczestników było 1600, czyli wydarzenie się rozrosło, jest uznane w świecie za ważne i potrzebne.
Tak, rozrosło się, ale pamiętajmy, że w zeszłym roku mieliśmy też pandemię, było tych ludzi trochę mniej, natomiast nie da się ukryć, że forum w Karpaczu jest największą imprezą tego typu w tej części Europy, więc ludzie chcą przyjechać, pokazać się, natomiast to trochę potwierdza, że to dobrze rozwinięta marketingowo i piarowo impreza.
Na co zwrócił pan uwagę, jeśli chodzi o pierwszy dzień forum?
Głównym wydarzeniem jest raport Szkoły Głównej Handlowej SGH. Ma 400 stron. Przejrzałem ten raport. To kompleksowa analiza sytuacji Polski w pandemii, w świecie popandemicznym, sytuacja całego regionu (Europa Środkowo-Wschodnia).
Raport podzielony jest na 11 tematów - m.in. sektor bankowy, podatki, energetyka, ekologia... 55 ekspertów. Pan nie przeczytał całości, czy sugeruje pan, że ta praca pójdzie na marne?
Nie, nie sugeruję. Każdy w raporcie może znajdzie coś dla siebie, nie wszystkich muszą interesować te poszczególne działy, może korektor przeczytał cały ten raport...
Przejdźmy w takim razie do tego, co już wiadomo o tym raporcie. Czytałem opisy wstępne. Co tam znalazłem? Eksperci zauważyli, że recesja wywołana przez pandemię koronawirusa w naszym regionie była słabsza, niż w Europie Zachodniej. Jak pan myśli, dlaczego tak się stało? Bo chyba nikt nie ma wątpliwości, że tak właśnie było.
To było wiele czynników. Odwołam się do naszego kraju - Polska ma gospodarkę produkującą dużo sprzętu AGD i meble. Dla niektórych to może brzmieć kuriozalnie, ale są dane, które pokazują jednoznacznie, że Europejczycy, którzy zostali w domach i przestali wyjeżdżać na wakacje, bo turystyka się załamała, uznali, że te pieniądze wydadzą na remonty tych domów i zaczęli kupować sprzęt AGD, meble. Polskie przedsiębiorstwa, które się tym zajmowały, notowały wyraźne wzrosty. Drugi powód, to mały udział turystyki w polskim PKB. Najbardziej kryzys odczuły kraje południa, gdzie turystyka ma bardzo duże znaczenie, w drugim kwartale ubiegłego roku turystyka nie istniała. Trzecia rzecz, też wskazywany - Polacy relatywnie jedzą "na mieście", to też miało znaczenie, ta branża, relatywnie mało rozwinięta w Polsce, też była zamknięta. Te czynniki nas uratowały. Uratowały nas też nakłady, wpompowanie pieniędzy w gospodarkę (pod tym względem byliśmy w europejskiej czołówce). To też miało istotne znaczenie. Wiele czynników miało wpływ, polska gospodarka jest specyficzna, mówi się, że jesteśmy montownią, a montownia trochę nam pomaga. Gdybyśmy opierali gospodarkę o turystykę, to byłoby dużo gorzej.
Czyli mamy szczęście, że nie jesteśmy krajem wielkich atrakcji turystycznych, bo akurat nie odbiło się to na naszych przychodach.
Włosi i Hiszpanie szczególnie to odczuli.
To jest zrozumiałe, ale jak to się stało, że wzrósł eksport? Przecież teoretycznie zamówień powinno być mniej, mówiło się, że nie będzie już tak bardzo rozwinięty ten handel międzynarodowy. Okazuje się, że nasz eksport rośnie.
Media podają, jako złą informację, niską wartość złotego, co w kontekście polskiej gospodarki jest absurdem, bo słaby złoty jest na naszą korzyść. Eksport jest bardziej opłacalny. Jesteśmy bardziej konkurencyjni. Na pewno to miało pewien wpływ, na pewno wpływ miała branża AGD i meblarska. Wzrósł popyt w Europie Zachodniej. Na pewno znaczenie miało też to, że euro kosztował 4,5 zł, momentami ponad 4,6 zł. Mamy zdecydowanie bardziej opłacalny eksport, jesteśmy bardziej konkurencyjni. To z pewnością miało duży wpływ i wbrew temu, co podają niektóre media, słaby złoty jest na naszą korzyść.
Przed pandemią euro utrzymywało się na poziomie 4,30 zł. Eksporterzy nie mają powodów do narzekań, jeśli chodzi o kurs euro... W tym raporcie znalazły się też uwagi dotyczące działań systemowych krajów naszego bloku. Co ciekawe, zdaniem autorów tego raportu, działania naszych rządów polegały głównie na wprowadzaniu mechanizmów, które zapewniały płynność, a nie koncentrowały się na obniżeniu podatków w celu pobudzenia gospodarki. Jak pan to ocenia? Czy te wnioski mogą się przyczynić do zmiany postępowania rządzących w regionie?
Tak, od dłuższego czasu jest ten paradygmat zmieniony. To widać po kryzysie z 2008 roku. Wtedy te największe instytucje mówiły o zaciskaniu pasa, po czym się okazało, że zaciskanie pasa jest słabym pomysłem i nikt dzisiaj o tym nie mówi, wszyscy apelują, by wpompować pieniądze w gospodarkę. Co by nam wyszło z obniżenia podatków w czasie pandemii, skoro firmy zahamowały inwestycje? Co nam po tych podatkach, jak pieniądze nie przypływają. Tu trzeba rozruszać gospodarkę, nawet kosztem podwyższonej inflacji, żeby był przepływ pieniężny.
Pojawiają się głosy - jak to się skończy? Pompujemy i ten balon kiedyś pęknie.
Czy ja wiem, czy pęknie? Dzisiaj się dużo mówi o inflacji, mamy inflację podwyższoną. Powyżej 5 proc. nie było od 20 lat. Ale gdy się spojrzy na strukturę tej inflacji, to w dużej mierze to inflacja importowana, czyli energia, kilka innych czynników, na które nie mamy wpływu, w przypadku podwyżki stóp procentowych. Ja jestem sceptyczny, co do tego, że to tak szybko pęknie. Te balony miały pękać już wielokrotnie, gospodarka miała bankrutować. Sam byłem sceptyczny wobec takich programów, jak 500+, niektórzy twierdzili, że tam będzie druga Grecja. Na razie drugiej Grecji nie mamy i się na tę chwilę nie zanosi.
Tu się zgadza, że sytuacja Polski jest bardzo dobra, natomiast proszę pana o prognozę - w jakich nastrojach spotkamy się za rok? Czy polska gospodarka w tym czasie też urośnie?
Prognozy mówią, że urośnie. Lada chwila powinna odrobić straty pandemiczne, mam nadzieję, że tak będzie, ponieważ już chyba czas skończyć tę pandemię.