NA ANTENIE: W sportowym rytmie
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Uwaga na rosyjską propagandę w mediach społecznościowych - ostrzega Samuel Pereira

Publikacja: 10.03.2022 g.11:22  Aktualizacja: 10.03.2022 g.15:22
Poznań
Szef portalu TVP INFO Samuel Pereira był gościem porannej rozmowy Radia Poznań.
samuel pereira - Albert Zawada - PAP
Fot. Albert Zawada (PAP)

Dziennikarz i publicysta podkreśla, że Rosjanie od wielu lat umiejętnie korzystają z historii, aby wzbudzać niechęć na przykład do Ukraińców. Podkreśla jednak, że Polacy są wyczuleni na rosyjską propagandę, w przeciwieństwie do społeczeństw Europy Zachodniej, gdzie Rosja, Związek Sowiecki, czy komunizm nie kojarzy się tak, jak w Polsce.

"Media społecznościowe są jak bazar" - mówił Samuel Pereira.

Jeśli chcemy naprawdę korzystać z mediów społecznościowych, jako informatora, to konkretna weryfikacja i konkretne podejście. Do mediów społecznościowych należy podchodzić, jak do bazarku, gdzie można usłyszeć prawdziwą informację, ciekawą historię, czasem tragiczną, smutną lub wesołą, ale można też usłyszeć jakąś plotkę, która jest całkowicie nieprawdziwa

- mówi Samuel Pereira.

Jako przykład takiej dezinformacji Pereira podał film, który pojawił się w mediach społecznościowych, na którym ciemnoskóry mężczyzna z nożem w ręku segreguje ludzi wchodzących do pociągu. Podawano, że wideo zostało nagrane na Ukrainie, ale okazało się, że jest stare i pochodzi z innej części świata.

Cała rozmowa w audycji Kluczowy Temat poniżej:

Piotr Barełkowski: Ponad 100 tys. obserwujących na Twitterze, to osiągnięcie, które bezwzględnie czyni z pana eksperta mediów społecznościowych. Trwa wojna na Ukrainie, ale trwa też wojna w mediach społecznościowych. Czy widzi Pan tę zależność, że przeciwnicy szczepień są dziś zwolennikami Rosji i wielbicielami Putina?

Samuel Pereira: Tak. Niektórzy żartują, że są konta, które przekierowały swoją wiedzę ekspercką z tematów epidemii na tematy wojenne i geopolityczne. Problem jest dłuższy i dalszy, ponieważ w internecie, a zwłaszcza w mediach społecznościowych, takie różnego rodzaju wpisy i nastroje antyukraińskie były rozpalane od 2014 roku, w okolicach Majdanu, walki o Krym i Donbas. Problem z tą propagandą jest taki, że ona często korzysta z prawdziwych informacji, faktów i czegoś, co się wydarzyło, ale uwypukla i nagłaśnia pewne rzeczy. Na przykład w momencie, kiedy Ukraińcy byli zagrożeni, nagle stał się kluczowy temat Wołynia. Wiadomo, że od lat Rosja bardzo umiejętnie rozgrywa jakiekolwiek zaszłości historyczne, a szczególnie kiedy dotyczą one mniejszości narodowych, bo jest to najprostszy mechanizm korzystania z rzeczy, które się rzeczywiście wydarzyły, bardzo często tragicznych, związanych z ofiarami, prawdziwym cierpieniem, prawdziwą śmiercią, żeby w danym momencie, kiedy jest to korzystne, pewne swoje działania usprawiedliwiać. Teraz, po tym, jak doszło do rosyjskiej agresji na Ukrainę, mamy do czynienia z czymś podobnym.

Jak twierdzą liczni eksperci, Ukraina wygrywa wojnę informacyjną, ale nie można powiedzieć, że Rosja daje za wygraną. Świadczą o tym te trolle i wzmożona aktywność bańki informacyjnej, tworzonej przez rosyjskie KGB. Jak to działa? Czy to jest zaplanowany mechanizm? Może odsłoni Pan trochę te kulisy, jak wygląda sprawa wojny informacyjnej Rosji, która ma miejsce w polskich mediach społecznościowych?

Na pewno ona się opiera na bytach realnych i faktycznych – na niektórych mediach, dziennikarzach i politykach, którzy najpierw rezonują jakiś element narracji korzystnej propagandowo dla Rosji. Ostatnio w Sejmie jeden z polityków Konfederacji zaprosił przedstawiciela jakiejś mniejszej organizacji politycznej, która jest związana z Konfederacją, a który sprawę przedstawia tak: „Po której stronie mamy walczyć? Czy po stronie zachodu, gdzie Brytyjczycy się ostatnio gdzieś tam napili i pijani chodzili po mieście, czy po stronie Rosji, gdzie ja widziałem miłe dziewczynki i dzieci, które przyjeżdżały na wymianę i byli to bardzo sympatyczni i serdeczni ludzie".

To brzmi upiornie i mrozi krew w żyłach.

To się działo w polskim Sejmie.

Chcę drążyć te technikalia. Dlaczego ci ludzie to robią? Jak to działa? Dlaczego znani publicyści, popularni w sieci, przeważnie niestety prawicowi, dziś podejmują tę falę informacyjną? Jak działa ten mechanizm? Czy to jest jakaś konstrukcja agenturalna, czy cyniczny, hipokrytyczny, ale pożyteczny idiotyzm, jak sami Rosjanie nazywają takich czasami mniej świadomych współpracowników.

Z pewnością jest to działanie agenturalne, farmy botów i trolli, które udostępniają i dają polubienia, dzięki czemu dany post, zdjęcie, czy wideo, zgonie z mechanizmem działania mediów społecznościowych, idzie wyżej, jest bardziej widoczne. Na przykład Facebook się na tym opiera, że wpisy, które są częściej komentowane, lubiane i udostępniane automatycznie dostają pewną premię w oglądalności. Są też posty opłacane, a także kanały na YouTubie. Są też ludzie fizyczni, którzy nie siedzą gdzieś w piwnicy w ramach tej farmy trolli, tylko wprowadzają w duchu patriotycznym, pod biało-czerwoną flagą, niektórzy występują w mundurze legionów, żeby to wszystko miało charakter narodowy i patriotyczny...

Przypomnę sprawę aresztowania grupy Wojciecha O., zwanego w internecie „Jaszczurem”, który został aresztowany właśnie z takich powodów. To była działalność właściwie wprost agenturalna w sieci i mediach społecznościowych.

Mówimy o człowieku, który wzbudzał głównie rozbawienie, ale miał jednak zaproszenie do rosyjskiej ambasady. Są nagrania, gdzie spotyka się z rosyjskim ambasadorem. Chyba nie każdy Kowalski takie zaproszenie otrzymuje. Myślę, że istotna jest rola tych tzw. „pożytecznych idiotów”, czyli ludzi, którzy ulegają propagandzie i udostępniają pewne treści, robiąc to nieświadomie, robią to czasami nawet z dobrej woli, bo na przykład pamiętają zbrodnię wołyńską, bo krytykują pewne tendencje, pewne rzeczy, które się dzieją na zachodzie, tylko że, być może nieświadomie, są pewnymi przekaźnikami. Obawiam się, że główny problem z rosyjską propagandą jest na zachodzie, to znaczy, tam nie ma naturalnego, w genach historii wpisanego sygnału alarmowego, kiedy się pewne rzeczy o Rosji czyta, kiedy się pewne rzeczy o Rosji obserwuje, gdzie nagle ktoś zaczyna na przykład mówić, że Rosjanie robią w Europie dobrą robotę. Większości Polaków się ta czerwona lampka jednak zapali, a na zachodzie niekoniecznie. Na zachodzie Rosjanie, Rosja, Związek Sowiecki, komunizm nie kojarzy się w ten sposób.

Polacy pięknie się przedstawiają, pięknie działają i przyjmują Ukraińców pod swoje dachy. Ośmielę się powiedzieć, że to akt niespotykany w historii świata. Jako Polacy jesteśmy i powinniśmy być z tego dumni. Ten obraz psuje rosyjska propaganda i próbuje podważyć ten piękny gest i piękne uczynki. Chcę, żeby nasza rozmowa była jakąś wskazówką, ale chce dowiedzieć się od Pana, jak działać i funkcjonować w mediach społecznościowych? Jak odróżnić tę propagandę? Czy można skonstruować jakiś filtr, który spowoduje, że będziemy mieli rezerwę do pewnego rodzaju przekazu i treści, które są tam publikowane?

Zacznę od tego, że to wielkie poruszenie i to historyczne wydarzenie, czyli skala oddolnej pomocy Polaków z odruchu serca, jest ogromna i potwierdza, że ta narracja, która od 2014 roku została w internecie rozhulana, że Ukraińcy są wrogami Polaków, a Polacy mają jakieś pretensje do Ukraińców nie była prawdziwa i oparta na prawdziwych emocjach. Z drugiej strony wiemy, bo widzimy to w internecie i mediach społecznościowych, że temat uchodźców jest rozgrywany na dwie strony. Dla lewicowca jest pakiet w postaci przekazu, że jest jakaś forma dyskryminacji, rasizm na granicach po stronie ukraińskiej, czy polskiej, a najlepiej, że i Polacy i Ukraińcy to są rasiści. Dla strony prawicowej rozdmuchuje się każdy, nawet faktyczne wydarzenie, na przykład jakąś kradzież, jakiś napad kogoś, kto jest uchodźcą, a najlepiej, jakby był czarnoskóry. Warto zawsze pamiętać, że jeśli jest w jednym miejscu kilka tysięcy lub kilkaset tysięcy osób, to zawsze dojdzie do jakiejś kradzieży, czy przestępstwa, ktoś zawsze się znajdzie, kto będzie chciał oszukać lub wziąć w łapę. Niestety, taki jest człowiek. Kluczowe jest dla każdego z nas, jako obywateli, obserwatorów i uczestników tej debaty publicznej, poznanie miary i świadomość rzeczy i proporcji, a dla dziennikarzy to przede wszystkim weryfikowanie. Niedawno wyłapałem nagranie, bodaj z Bombaju, gdzie jakiś mężczyzna segreguje, kto ma wsiąść do pociągu. To jest przedstawiane w ostatnich dniach, jako filmik z Lwowa, albo Charkowa, albo z granicy. Oczywiście to mężczyzna ciemnoskóry, który ma nóż w ręku. Akurat na tym nagraniu on chce wpuścić kobiety i dzieci i broni ich przed innymi, ale nie do końca wiadomo, co się dzieje. Jest śniady mężczyzna z nożem, więc jest przedstawiany zniechęcająco dla uchodźców.

Proponuje Pan, jako antidotum i receptę zdrowy rozsądek i podejście racjonalne do tych treści.

Jeśli chcemy naprawdę korzystać z mediów społecznościowych, jako informatora, to konkretna weryfikacja i konkretne podejście. Do mediów społecznościowych należy podchodzić, jak do bazarku, gdzie można usłyszeć prawdziwą informację, ciekawą historię, czasem tragiczną, smutną lub wesołą, ale można też usłyszeć jakąś plotkę, która jest całkowicie nieprawdziwa.

Tam też są pewne autorytety, którym musimy w sieci trochę zaufać. Nastąpił rozłam w Sejmie, w Konfederacji. Grupa trzech posłów – Sośnierza, Kuleszy i Dziambora, odeszła od Janusza Korwina-Mikke. Uważa Pan, że to ma związek z tym poddaniem się przez tego lidera Konfederacji, ale też innym liderom Konfederacji, tym treściom, tej rosyjskiej, mrocznej dłoni, która te treści propaguje w mediach społecznościowych, ale poprzez tych liderów na szerszych wodach medialnych. Jak Pan ocenia ten akt trzech posłów Konfederacji w kontekście naszej rozmowy?

Myślę, że tutaj mieszają się dwie rzeczy. Rzeczywiście mogła przelać się pewna czara goryczy. Z drugiej strony oni też potrafią kalkulować, potrafią liczyć, widzą, że tego rodzaju politycy, jak Janusz Korwin-Mikke i przekaz, który prezentuje, teraz, w obliczu wojny, która ciężko powiedzieć, kiedy się skończy, będzie ciągnąć konfederację w dół.

I ciągnie, bo sondaże pokazują, że rzeczywiście w związku z tymi treściami i tą propagacją spada im.

Tak, najmocniej Platformie i Konfederacji. Nie chcę stwierdzać jednoznacznie, ale chodzą takie plotki, że to jest taki ruch, żeby za chwilę przedstawić się Gowinowi i Kosiniakowi-Kamyszowi i wspólnie tworzyć jakąś formę szerszego porozumienia. Cały czas jest dyskusja na opozycji, czy iść jednym blokiem, dwoma, czy trzema.

https://radiopoznan.fm/n/7izody
KOMENTARZE 0