NA ANTENIE: NIEBO BYLO ROZOWE (2022)/KASKA SOCHACKA
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Nietuzinkowy Aynsley Lister - recenzja Ryszarda Glogera

Publikacja: 28.04.2023 g.13:01  Aktualizacja: 28.04.2023 g.12:58 Ryszard Gloger
Poznań
Kariera w rejonach bluesa jest zwykle procesem rozciągniętym w czasie, mozolnym dochodzeniu do celu, czasem zwieńczonym sukcesem. Król bluesa B.B.King potrzebował kilkunastu lat regularnych koncertów, żeby zgromadzić kapitał popularności. A to dopiero wpłynęło na coraz większą sprzedaż płyt. Żyjemy w innych czasach i z własną muzyką artyści docierają niekoniecznie koncertując, lecz poprzez internet.
Aynsley Lister „Along For The Ride” - Okładka płyty
Fot. Okładka płyty

Aynsley Lister miał 13 lat, kiedy wystąpił pierwszy raz publicznie w angielskim barze. Jako 19 letni gitarzysta nagrał pierwszy album. W 2000 roku mógł się pochwalić już czwartą płytą „Everything I Need”. Śpiewał i grał na gitarze z pasją Roberta Johnsona i brawurą Jimmy’ego Page’a. Z towarzyszeniem tylko basu i perkusji wypełniał całą przestrzeń nagrań mięsistymi riffami gitary. Proponował autorskie utwory i okrzyknięto Listera wielce obiecującym talentem. Dzisiaj to artysta w pełni dojrzały, z tuzinem wydanych płyt oraz pozycją eksperta od wyszukanych technik gry na gitarze. Muzyka Listera ewoluowała, pozostając jednak w obszarze bluesa i blues-rocka. Anglik niejednokrotnie błysnął wysokiej próby kompozycją, rozwijał stylistykę gry i rozpisywał utwory na coraz większe instrumentarium. W 2015 roku wyskoczył na scenę festiwalu Blues na Świecie w Świeciu z swoim big bandem, zaskakując potem wyrafinowanymi aranżacjami utworów w bogatej aurze orkiestrowej.

Konkurencja wśród śpiewających gitarzystów 40+ jest coraz większa. Joe Bonamassa, Kenny Wayne Shepherd, Anthony Gomes, Mike Zito to zaledwie kilku z czołówki. Ich sprawność techniczna i atrakcyjność gry może robić wrażenie w porównaniu z wykonawcami, którzy wybrali inną drogę, muzyki generowanej z komputera. Jednak będąc w gronie najlepszych instrumentalistów gatunku, trzeba jeszcze pokazać odrębność i wyjątkowość tworzonej muzyki.

Na ostatniej, ósmej w kolejności płycie studyjnej „Along For The Ride”, Aynsley Lister próbuje na wiele sposobów przekonać do własnej wizji muzyki. Już nie epatuje tak jak to robił dawniej, natrętnymi kaskadami solowych zagrywek. O wiele ważniejsze są same kompozycje, w których zachowany jest blues-rockowy charakter, lecz Lister nie trzyma się kurczowo harmoniczno-rytmicznych reguł.

Płyta rozpoczyna się dość łagodnym utworem „Amazing”, który nabiera rumieńców w drugiej części. Jednak i tam szorstkości akordów gitary i późniejszej partii solowej, artysta przeciwstawia klarowną linię melodyczną z wyrazistym refrenem. Początek płyty nie pozostawia wątpliwości z jakiej klasy muzykiem ma słuchacz do czynienia. Nagranie „Bide My Time” to już lekko tocząca się piosenka, z miłym zawodzeniem gitary, podczas gdy organy wzmacniają melancholijny wydźwięk kompozycji. Utrzymany w rytmice funky utwór „Wait For Me” jest w warstwie tekstowej uzupełnieniem poprzedniej piosenki mówiącej o miłości, lecz jako forma muzyczna przechodzi bez większego wrażenia. Kolejny kawałek „Is This Really Happening Now” to już waga ciężka, napięcie rozłożone na kilka minut, piękne solo gitary podkreślające dramatyczny śpiew. Jeszcze kilka razy na płycie Lister powróci w tekstach piosenek do problemu reperkusji i spustoszeń jakie wywołała pandemia. Pod tytułem „Eve Part I” kryje się ballada bluesowa z refleksyjnym motywem.

Nawet jeśli dość często przebija się w utworach smutek i lekkie przygnębienie, to Lister przekonuje do pozytywnego myślenia, wiary w odrodzenie naszego życia. Może się podobać to, że Anglik nie zamierza bagatelizować spraw, o których śpiewa i sprowadzać wszystkiego do rytmicznej jazdy. W nagraniach jest dużo miejsc z wysmakowaną grę gitary, a także różne odcienie tonów instrumentów klawiszowych.

Tytułowa piosenka „Along For The Ride” to wręcz pop-rock z naprawdę świetnym, wzruszającym wokalem Listera. A jednocześnie przebojowa forma utworu daleka jest od kiczowatej materii tego typu kompozycji. Z większym animuszem gitarzysta przechodzi do nagrania „World Is Falling”, mocniejsze akcenty rytmu i pewna nerwowość oddana w aranżacji, dobrze ilustrują rozedrganie współczesnego świata. Trzynaście utworów na płycie przyciąga uwagę. Zmienność nagrań przebiega płynnie i ukazuje plastyczność i swobodę z jaką kieruje wszystkim główny bohater Aynsley Lister. Czasem po sympatycznej melodii jak w utworze „Invincible”, zaskakuje bardziej energiczny kawałek „Made Up My Mind”. Gitarzysta nawiązuje w dwóch utworach do telewizyjnego serialu „Killing Eve”. Część pierwsza utworu „Eve” pojawia się w środku płyty, a część druga „Eve Part II: You To Death” zamyka płytę. To jeszcze mocniej spina tę bardzo dobrą płytę złożoną z 13-tu utworów.

Aynsley Lister to dojrzały artysta z wielkim potencjałem twórczym i wykonawczym.

https://radiopoznan.fm/n/OtxNnW
KOMENTARZE 0