W środę Sąd Okręgowy uznał go za winnego, ale odstąpił od wymierzenia kary. Instruktor początkowo zgodził się prowadzić zajęcia. Podał stawki i możliwe terminy zajęć. Później wycofał się ze świadczenia usługi, bo stwierdził, że nie zgadza się z poglądami wyrażanymi przez środowisko LGBT.
- Świadczenie to było świadczeniem typowym. Z punktu widzenia tych poglądów środowiska LGBT, z którymi nie zgadzał się obwiniony, do czego miał prawo, to świadczenie w postaci treningu samoobrony miało charakter neutralny. Nie było to jakieś świadczenie kontrowersyjne, które rzeczywiście uzasadniałoby rozważania na okoliczność możliwego konfliktu sumienia u obwinionego - mówiła sędzia Anna Judejko.
- Mam nadzieję, że ten wyrok będzie miał charakter edukacyjny. Jest to dobry dzień dla ochrony praw człowieka w Polsce, bo został wydany drugi prawomocny wyrok, który dotyczy problemu dyskryminacji osób LGBT w dostępie do dóbr i usług i po raz drugi sąd potwierdził, że taka dyskryminacja jest po prostu niedopuszczalna. Powoli zaczyna się kształtować jednolita linia orzecznicza polskich sądów, które wskazują, że w tego typu sytuacjach nie możemy mówić o uzasadnionym charakterze odmowy - mówi adwokat Paweł Knut - prawnik Kampanii przeciw Homofobii.
Sprawę do sądu skierowała policja. W procesie apelacyjnym prokuratura stanęła po stronie trenera. Prokurator Łukasz Trepiński nie wyklucza złożenia wniosku o kasację.
- Te tezy, które zostały tu podane w ustnym uzasadnieniu moim zdaniem można ocenić inaczej. Do zawarcia umowy konieczne jest porozumienie, co do wszystkich głównych warunków umowy. Według naszej analizy tej korespondencji między skazanym a pokrzywdzoną, nie wszystkie warunki zostały uzgodnione, stąd nie można mówić, że umowa została zawarta - mówi Trepiński.
Skazanego trenera nie było w sądzie.