Taką decyzję podjęli poznańscy radni. - Chodzi o to, aby dworzec cały czas był w rękach miasta. Na wszelki wypadek, aby uniknąć najgorszego - czyli utraty kontroli nad dworcem autobusowym w ramach zintegrowanego centrum przesiadkowego przy dworcu kolejowym. Przyjęliśmy wniosek pana prezydenta, na skutek podziału przedsiębiorstwa PKS przejmiemy kontrolę nad dworcem - mówi radny Wojciech Kręglewski z rządzącej Poznaniem Koalicji Obywatelskiej.
Po wtorkowej decyzji radnych dworcem autobusowym w Poznaniu zajmie się inna miejska spółka - ZKZL. Przejmie ona także część pracowników PKS. Przez rok ich umowy pracy będą podlegały ochronie. PKS Poznań zajmuje się także dworcem w Śremie. Niewykluczone, że przestanie zarządzać i tym obiektem. - Będziemy szukali rozwiązań - mówi Jacek Jaśkowiak.
Radni PIS krytykowali pomysły miejskich urzędników. Ewa Jemielity z mówiła, że już wcześniej urzędnicy wyprowadzili pieniądze ze spółki, a teraz zabierają jej dworzec. Przedstawicielka opozycji apelowała, aby do PKS Poznań wróciło 20 milionów złotych dywidendy, które wypłaciło sobie miasto Poznań.
Prezes PKS Poznań Hieronim Urbanek tłumaczył radnym, co stało się z pieniędzmi ze sprzedaży starego gmachu dworca. Według wyliczeń, za działkę spółka dostała 63,5 miliona złotych netto, z czego 13 milionów złotych kosztowało wykupienie nowego dworca, wchodzącego w skład centrum handlowego przy dworcu kolejowym, kolejne środki wydano na zakup autobusów.
Z wtorkowej sesji wycofano projekty dotyczące likwidacji spółki. Niewykluczone, że wrócą one na kolejnych posiedzeniach. Teraz będą prowadzone rozmowy z gminami i powiatami, gdzie kursują autobusy PKS Poznań. Zdaniem poznańskich urzędników, samorządy powinny dokładać się do utrzymania kursów autobusowych.