Poznaniacy wśród najczęściej kupujących „małpki”. Miasto czterokrotnie przekracza zalecenia WHO

Prezes Poznańskiego Stowarzyszenia Abstynentów, Tadeusz Uliński, zły wynik Poznania tłumaczy liczbą sklepów z alkoholem.

Także dostęp do alkoholu w małych ilościach, małych buteleczkach, tak zwanych jednorazówkach, jest bardzo ułatwiony. Żabek się namnożyło jak grzybów po deszczu, różnych supermarketów jak grzybów po deszczu, dodatkowo dochodzi do tego sprzedaż alkoholi na stacjach benzynowych, które są czynne całą noc

- mówi Tadeusz Uliński.

Tadeusz Uliński zwraca uwagę na pijącą młodzież. Jego zdaniem, młodzi ludzie często kupują „małpki”, bo są tańsze i można przemycić je do klubów lub pubów, a Poznań jest miastem studenckim.

Prezes poznańskich abstynentów oczekuje ograniczenia dostępu do alkoholu w mieście.

Według Światowej Organizacji Zdrowia, jeden punkt sprzedaży powinien przypadać na tysiąc mieszkańców. Aktualne dane dla miasta przedstawia wicedyrektor Wydziału Działalności Gospodarczej i Rolnictwa, Kazimierz Śliwiński.

W całym mieście mamy działających 1939 punktów sprzedaży napojów alkoholowych, w tym jeżeli chodzi o handel detaliczny, to jest 1044. Jeden punkt sprzedaży alkoholu przypada na 280 mieszkańców, jeżeli chodzi o detal, to na 520 mieszkańców

- mówi Kazimierz Śliwiński.

Najgorzej jest na poznańskim Starym Mieście. Tam działa 120 punktów sprzedaży alkoholu - 1 na 200 mieszkańców. Osiedlowi radni wielokrotnie zwracali się do władz miasta o ograniczenie tej liczby. Jak podkreśla osiedlowa radna Lidia Koralewska, „małpki” można kupić tam nawet w mięsnym, drogerii i piekarni.

Samorządy od dwóch lat dostają pieniądze z podatku od handlu alkoholem w małych butelkach. Poznań za rok sprzedaży małpek zarabia blisko 7,5 miliona złotych.