Roman Wawrzyniak: Panu prezydentowi przypomniało się, że jest wykładowcą prywatnej uczelni w Poznaniu. Mógł dzięki temu skorzystać ze szczepienia. Jacek Jaśkowiak jest znany z tego, że każdym wyprowadzonym ciosem na treningu bokserskim chwali się w internecie. Odkrytym wysypiskiem śmieci na flagowej inwestycji, trasie tramwajowej na Naramowice, chwali się już mniej chętnie. Ale czy słyszał Pan coś o osiągnięciach naukowych i wyczynach prezydenta Poznania w tym zakresie? Może ja jestem zbyt mało dociekliwy…
Wojciech Wybranowski: Kiedy pan prezydent pochwalił się, że zostanie zaszczepiony, próbowałem sprawdzić, w jakiej uczelni wykłada. Trzeba było bardzo głębokiej kwerendy, żeby znaleźć, że wykłada on w szkole, która nazywa się Wyższa Szkoła Nauk Humanistycznych i Dziennikarstwa. Tak naprawdę przedstawianie się przez niego mianem nauczyciela akademickiego jest mocno na wyrost. On prowadzi wykłady z rozwoju miasta. Oczywiście miał prawo się zaszczepić, skoro uczelnia wpisała go na listę. Tylko, że on wykorzystał swoje stanowisko i kontakty towarzyskie, żeby znaleźć się w tej grupie. Fajnie, że się zaszczepił, bo im więcej osób się zaszczepi, tym będzie bezpieczniej. Tylko, że akurat prezydent Poznania powinien dać przykład jak należy postępować, że nie należy wykorzystywać stanowisk. Prezydent Jaśkowiak, który pisał kilka miesięcy temu, że gdyby to od niego zależało, to w pierwszej kolejności zaszczepiłby znane, sławne, wpływowe i zasłużone, być może siebie uznał za taką osobę.
Słusznie Pan zauważył i nie sposób się z tym nie zgodzić, że formalnie wszystko jest ok. Pytanie, czy o formalności tutaj chodzi?
To jest kwestia etycznego postępowania. Piętnowaliśmy wielokrotnie posłów czy samorządowców, którzy wykorzystywali fakt, że ktoś z ich bliskich pracował na uczelniach czy w opiece medycznej i wpisywał ich na listę szczepień. Albo, że sami kiedyś byli pracownikami zakładów medycznych przed objęciem mandatu publicznego, więc zostali wpisani na listę osób do szczepień. Jesteśmy w sytuacji, kiedy wirus jest śmiertelnie groźny i w pierwszej kolejności powinny być szczepione osoby starsze i seniorzy. Prezydent Jacek Jaśkowiak powinien poczekać na swoją kolej i dać przykład, że osoby publiczne nie wykorzystują swoich stanowisk, kontaktów i znajomości, żeby wepchnąć się przed seniorów.
W wypowiedzi dla naszego radia powiedział: „Nie będę już tutaj teraz wnikał, czy kolejność tych szczepień jest właściwa. Życzyłbym sobie, żeby osoby, które mają kontakt bezpośredni w urzędzie z mieszkańcami czy kierowcy autobusów i tramwajów, byli w pierwszej kolejności szczepieni, natomiast te decyzje są podejmowane na poziomie rządowym, kto ma być w tej pierwszej kolejności szczepiony. Każdy ma tutaj swoje racje”. Może większy rozgłos by uzyskał nie naśladując swoją koleżankę, Krystynę Jandę, ale odstępując swoją szczepionkę na przykład kierowcy autobusu czy motorniczemu tramwaju.
Tu jest duża hipokryzja ze strony Jacka Jaśkowiaka, bo też trzeba pamiętać, że zaszczepił się jako nauczyciel akademicki. Tymczasem wykładowcy nie prowadza zajęć i nie kontaktują się z ludźmi. Nawet przyjmując, że Jacek Jaśkowiak jest wykładowcą, to nic by się nie stało, gdyby poczekał miesiąc, albo dwa z tym szczepieniem na swoją kolej. Uczelnie prawdopodobnie wznowią pracę w trybie stacjonarnym dopiero jesienią.
Jak ta decyzja prezydenta wpłynie na jego wizerunek? Poznaniacy odbiorą ten krok raczej pozytywnie czy negatywnie?
Prezydent Jaśkowiak zaczął się tłumaczyć, że chciał pokazać, że szczepionka AstraZeneca jest bezpieczna i dać przykład nauczycielom, którzy ponoć odmawiają szczepienia się tą szczepionką. To nie do końca jest prawdą. Według danych 10% nauczycieli w skali kraju zrezygnowało ze szczepień, bądź też w ogóle się na liście szczepień nie zarejestrowało. Nie wiem, czy pan Jacek Jaśkowiak jest osobą tak znaną i publicznie lubianą, żeby jego przykład był wzorem dla kogokolwiek.
Zostawmy już ten temat do oceny poznaniakom. Korzystając z okazji, chciałem też poprosić o komentarz do głośnej ostatnio sprawy. Chodzi o wniosek prokuratury o zwolnienie z immunitetu Marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego. Prokuratura chce mu postawić cztery zarzuty przyjęcia korzyści majątkowych w latach 2006, 2009 i 2012. Wniosek prokuratury dotyczy podejrzenie przyjęcia korzyści majątkowych od pacjentów lub ich bliskich w czasie, gdy pan marszałek Grodzki był dyrektorem szpitala specjalistycznego w Szczecinie.
Jest to pewien test transparentności pana prof. Grodzkiego. Uczciwy i rzetelny polityk nie ma nic do ukrycia. Zrzekłby się sam immunitetu i pozwoliłby sądowi zweryfikować prawdziwość tych oskarżeń. Natomiast już dzisiaj wiemy, że prof. Grodzki uważa, że to jest jakaś gra polityczna, pułapka. Zamierza się tym immunitetem chronić i korzystać z tego, że opozycja ma w senacie większość i być może nie pozwoli na uchylenie immunitetu. Nie jest to do końca uczciwe. Dzisiaj mamy do czynienia z dwutygodniową kampanią pomówień Gazety Wyborczej i środowisk Platformy Obywatelskiej wobec prezesa Orlenu Daniela Obajtka. Proszę zobaczyć, ten tak krytykowany i wyśmiewany Daniel Obajtek mówi wprost – niech służby zbadają moje oświadczenia majątkowe, nie mam nic do ukrycia. Tu z czymś takim nie mamy do czynienia, a wręcz przeciwnie. Marszałek Grodzki mówi, że wykorzysta swoje stanowisko i kontakty polityczne, żeby uniknąć postawienia zarzutów.
Mimo, że argumenty wydają się całkiem mocne. Dzisiaj słyszałem wywiad z dziennikarzem Polskiego Radia ze Szczecina, który zajmował się tą sprawą. Mówi, że on sam, ale nie tylko, bo później prokuratorzy i funkcjonariusze CBA mają na piśmie, składane pod imieniem i nazwiskiem zeznania osób, które oświadczają, że wręczały łapówki panu marszałkowi.
Nie chciałbym przesądzać o winie, bądź nie pana marszałka.
Ja też nie, ale mówię tylko o tym, co mówią świadkowie.
Jedyną instancją, która może w sposób rzetelny zweryfikować wiarygodność zeznań świadków i zebranego przez służby i prokuraturę materiału jest niezawisły sąd. Myślę, że pan Grodzki nie powinien obawiać się stanąć przed sądem, zwłaszcza, że wielokrotnie twierdził przecież, że sądy są w Polsce wolne i trzeba stanąć w ich obronie.
Mamy jeszcze przynajmniej jedną ciekawą sprawę ogólnopolską. Nową Lewicę opuszcza nie byle kto, bo sama wiceprzewodnicząca klubu parlamentarnego lewicy, Monika Pawłowska. Co ciekawe, to przechodzi o Porozumienia Jarosława Gowina. Jak Pan ocenia ten transfer?
To jest bardzo ciekawa sytuacja, bo pani Pawłowska jeszcze niedawno była czołową postacią, która brała udział w strajkach aborcjonistek przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego. Nagle odnajduje się w ugrupowaniu Jarosława Gowina, który uważa siebie za konserwatystę. Z drugiej strony od jakiegoś czasu była też osobą mocno nielubianą i atakowaną przez młodzieżówkę po tym, jak 1. Marca oddawała cześć Żołnierzom Wyklętym. Pytanie, czy pani poseł Pawłowska nie szuka dla siebie kolejnej trampoliny, natomiast drugie pytanie, czy Jarosław Gowin i jego Porozumienie jeszcze jest ugrupowaniem konserwatywnym czy szuka jakiegokolwiek zaplecza, które umożliwiłoby mu przetrwanie u władzy. Ciekawe jak panią Pawłowską przyjmą koledzy ze Zjednoczonej Prawicy.
Do klubu ma chyba nie wstępować, tylko zostać w Porozumieniu.
Do klubu nie wstąpi, ale będzie musiała głosować tak, jak głosują posłowie PiS-u w tych najważniejszych sprawach. Jeszcze niedawno pani poseł mówiła, że miasto, w którym prowadzi biuro, należy oczyścić z Prawa i Sprawiedliwości.
To bardzo ciekawy transfer i wiele jeszcze przed nami w tym zakresie. Zamknę teraz na chwilę oczy i wyobrażę sobie, że Robert Lewandowski strzela decydujące gole w meczu z Anglią, który przed nami. Ci, którzy dzisiaj nie zostawiają suchej nitki na Robercie Lewandowskim za to, że odebrał od Prezydenta Dudy order, myśli Pan, że po tym meczu i po tym, co wywróżyłem przed chwilą, wejdą pod stół i będą to odszczekiwać, ten swój hejt?
Czytałem dzisiaj wypowiedzi pewnej posłanki, która pisała, że ona tych meczów nie będzie oglądać, tylko zajmie się szydełkowaniem. Życzę jej powodzenia. Przypomnę, że taki sam hejt wylał się na polskich siatkarzy, którzy po zdobyciu medalu byli przyjmowani przez Premiera Morawieckiego. Nie ulega wątpliwości, że Robert Lewandowski jest dla wielu, jeśli nie dla wszystkich Polaków - a szczególnie tu w Poznaniu, bo przecież grał w Lechu Poznań - osobą, która może być wzorem, nie tylko w postawie sportowca, ale przede wszystkim człowieka. Pomaga dzieciom skrzywdzonym przez los, ubogim. Jest bardzo szlachetnym człowiekiem i jak najbardziej zasługuje na miano polskiego bohatera. Natomiast hejt, jaki spadł na Andrzeja Dudę i na niego, to no cóż… Widać, że niektórzy poza sferę polityczną nie potrafią wyjść.