NA ANTENIE: Lubię jazz
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

A. Rosiewicz: Koronawirus nie atakuje przystojnych, muzykalnych i dowcipnych

Publikacja: 09.04.2020 g.10:28  Aktualizacja: 09.04.2020 g.10:52
Poznań
Autorytety medialne na całym świecie mówią o gospodarczym kryzysie, jednak mało kto ma tyle odwagi, żeby o walce z kryzysem szczerze zaśpiewać.
Andrzej Rosiewicz - www.andrzejrosiewicz.com.pl
Fot. www.andrzejrosiewicz.com.pl

I właśnie dlatego gościem Kluczowego Tematu jest dziś kompozytor, autor tekstów, znakomity piosenkarz i tancerz, polski Fred Aster - tak poranną rozmowę Radia Poznań zapowiedział Piotr Tomczyk. Gościem był Andrzej Rosiewicz.

Piotr Tomczyk: Dzień dobry, panie Andrzeju.

Andrzej Rosiewicz: Panie Piotrze, pozdrawiam serdecznie wszystkich słuchaczy i Pana, natomiast tam zabrakło jednego określenia, którego zawsze się domagam: przystojny.

Drodzy państwo, przystojny. Przystojny - najważniejsza cecha, zaleta Andrzeja Rosiewicza.

Dlatego to podkreśliłem, bo jeżeli już jesteśmy w strefie zarazy i czasu kryzysu tego wirusowego, to muszę panu powiedzieć - to będzie dobra wiadomość dla pana, dla mnie i dla większości słuchaczy i słuchaczek - że koronawirus nie atakuje przystojnych, muzykalnych, dowcipnych, takich do nas podobnych.

Jak muzyka chroni nas przed złymi stanami ducha i ciała? Od ilu to już lat bawi pan i wzrusza tę naszą publiczność?

„Czterdzieści lat minęło/Jak jeden dzień/Czterdzieści lat i jeszcze jeden dzień/Szczęśliwy" - no i tutaj musiałbym powiedzieć jeszcze jedną rzecz, bo to się zawsze kojarzą te fakty i zdarzenia, nie wszystkie szczęśliwe i wesołe. Miesiąc temu mniej więcej odprowadziłem na wieczne zbawienie, że tak powiem, Jerzego Gruzę - reżysera tego serialu „Czterdziestolatek", który dał mi szansę tak fajnie zaistnieć przez tyle lat tą piosenką. Jerzy Duduś Matuszkiewicz - muzyka, Jan Tadeusz Stanisławski - słowa. Nie lubię przemawiać na pogrzebach, ale Jerzy Gruza był moim przyjacielem. Już po nabożeństwie, w czasie pochówku mówię tak: z Jerzym Gruzą łączyło mnie wiele: podobna osobowość, podobne poczucie humoru, on urodzony w Warszawie i ja w Warszawie. Świat widzieliśmy tak fajnie dzięki niemu. Przeleciałem nad całą widownią w Sopocie kiedyś, bo on mnie zaprosił dwa razy na festiwal w Sopocie. Tam było Show Andrzeja Rosiewicza - rok po roku. Tak cenił, że tak powiem, ten mój talent estradowy. No i byłem u niego z miesiąc przed odejściem i nic nie wskazywało na to, żeby odchodził. Pochylam się nad jego łóżkiem i pytam: Jurek, boli cię coś? Cierpisz? A on mówi: tak, jak ciebie widzę.

Czyli jeszcze szczerość do tych zalet dochodzi.

Najważniejsza jest szczerość i mówienie prawdy. I nad tym grobem mówię: widzisz, Jurek, znowu jestem. Będziesz musiał jeszcze pocierpieć, ale odpuszczą ci się grzechy twoje, pójdziesz do nieba, stworzysz błękitną rewię. Zaprosisz mnie i zaśpiewamy znowu „Czterdzieści lat minęło...". To już będą lata świetlne. Niech Bóg ma cię w swojej opiece.

Właśnie ten przebój to jeden z tych, z którymi przede wszystkim kojarzy pana publiczność. Poza tym jeszcze „Chłopcy radarowcy", „Najwięcej witaminy". Co ciekawe, te piosenki o kryzysie, które pan śpiewał, już nie były takie popularne.

Bo wszyscy lubią na wesoło, nie chcą mieć negatywnych obszarów życia, tylko raczej wesołe. Ci „Radarowcy" byli kiedyś bardzo popularni. Jadę kiedyś na występ, jakiś organizator prowadzi samochód, są roboty drogowe. Organizator się wychyla i mówi do policjanta: proszę pana, jedziemy z Andrzejem Rosiewiczem na występ. A on mówi: Rosiewicz? I pochyla się do okna i mówi: to niech pan śpiewa. A ja: "Tam na polu stoi krowa..." On na to: Znam, jedźcie.

No proszę, piosenka pomaga nawet w kontaktach z policją, jak się okazuje.

Warto, żeby wszyscy się w końcu dowiedzieli, jakie ja oszczędności poczyniłem przez te 40 lat na drogach, ile darowanych mandatów.

Warto śpiewać. To może zróbmy naszym słuchaczom małą niespodziankę i przypomnijmy fragment jednej z piosenek kryzysowych.

„Krętacze - krętaczom zawsze wybaczą/ Złodzieje - złodziejom z pustego naleją/ Rekiny - rekinom - nie dadzą zginąć / Dlatego miliardy znów do nich popłyną"

Panie Andrzeju, czy pan sugeruje, że te kryzysy od lat były wykorzystywane do tego, żeby tego zwykłego, szarego człowieka złupić i cały ten majątek przekazać finansowym rekinom?

Tak by wynikało z tej piosenki. Te moje refreny to nie są wyssane z palca. Pochodzą z obserwacji. Dlaczego powstała ta piosenka? Ona ma chyba ze 12 lat, bo to jest z tego okresu, gdy amerykańscy bankierzy okradli cały świat. 

To był 2008 rok.

Tak, to szybko poleciało. Staram się być twórczy i cieszę się, jak inni mają fajne pomysły i wtedy ktoś ich nazwał banksterami. Trzy takie wersje napisałem o tych banksterach. To był dowód tamtych czasów. Ale wcześniej napisałem „Pieśń o zachodnich bankierach". 

To o bankierach, którym „za wcześnie siwieją włosy". Znany przebój. A jak pan ocenia postawę naszych rodaków, jak sobie radzimy?

Na wszystkich rodaków będę mówił poznaniacy. Taka dyscyplina, a Poznań od lat nam świecił przykładem. Kiedyś jechałem do Poznania na występ w takim domu kultury na obszarze jednostki wojskowej. Ten oficer, który był we władaniu tej sali spojrzał na mnie i powiedział: my tylko tę salę wynajmujemy prawdziwym artystom. Potem z wdzięczności na scenie opowiedziałem poznaniakom taki żart: przychodzi młody człowiek do spowiedzi, spowiada się i następuje cisza. Ksiądz był doświadczonym spowiednikiem - nachyla się do kratki i mówi: synu, co ci jeszcze leży na sercu? A on mówi: proszę księdza, ja jestem z Poznania. A ksiądz: to nie grzech, to zaszczyt.

I dlatego nikt w Poznaniu się z tego nie spowiada. Może jakiś ulubiony dowcip o poznaniakach?

Jak poznaniacy zapraszają na herbatę gościa do siebie do domu, to wody leją tyle, żeby się druga łyżeczka cukru nie zmieściła.

Świetnie sobie radzimy z kryzysem, a przy okazji oszczędzamy na zdrowiu. Mamy kwarantannę, nie wiadomo jak długo, kwarantannę w gospodarce też. Jak z tego wyjdziemy, według pana?

Nie tylko my mamy tę kwarantannę. Jeszcze dzisiaj przeczytałem, bo staram się ciągle uczyć, że epidemia to choroba, która rozprzestrzenia się na jakimś obszarze, jak w Polsce, a pandemia rozszerza się na wielu kontynentach. Mam takich znajomych, którzy dużo podróżują. Jakieś półtora miesiąca temu byli w krajach arabskich, byli w Katarze. Okazało się, że Arabowie zabronili wielbłądom wychodzić na pustynię, bo jeden z nich kichnął.

Jak to w Katarze.

Kichnął i wszystkie wielbłądy do kwarantanny. Teraz jak chce pan przyjechać do Kataru, to musi pan udowodnić, że nie jest pan wielbłądem, a to nie jest łatwe.

To jeszcze na koniec...

Jak to na koniec?! Tak nam się przyjemnie rozmawia.

Też żałuję. 

Wszystko dobre, co się dobrze kończy.

Jak mówi poeta: mija czas przez cały czas.

Zanim pan ostatnie pytanie zada, chciałem pogratulować Poznaniowi i całej Wielkopolsce takiej wybitnej delegatki Angeli Merkel. Jej dziadek przecież z tamtych stron pochodził. To wybitna niemiecka działaczka, ale nasza - była z NRD. Ona się podobno nazywała nie Angela Merkel tylko Makrela Kazimierczak.

Po dziadku, podobno tak było. To na koniec - prosimy o dobre słowo, ku pokrzepieniu serc, na Święta Wielkiej Nocy. 

Nietypowa ta Wielkanoc, wszyscy zostaliśmy pozamykani, szerzy się domatorstwo. Plusem tej sytuacji jest może to, że ten wirus zgromadził nas wszystkich w domach, z rodziną. Siedzimy, patrzymy sobie w oczy, a nie w smartfony. Rozmawiamy. Ten wirus jest taki prorodzinny. Jednocześnie, jako katolik ubolewam nad tym, że nie mogę uczestniczyć w tym największym katolickim święcie. To wszystko jeszcze przed nami. Życzę prawdziwej wiary, nadziei i życzę wszystkim przyszłego zmartwychwstania, z wirusa też.

https://radiopoznan.fm/n/TNJ3wj
KOMENTARZE 0