Przedsiębiorca mówił o tym w kontekście obietnic „babciowego” Donalda Tuska czy Lewicy o budowie 300 tysięcy mieszkań komunalnych.
Część takich konserwatywnych obserwatorów czy ekonomistów przestrzega przed tym, przed powiększaniem zadłużenia na inne wydatki niż zbrojeniowe czy rozwojowe. Łatwo jest wydać majątek babci na głupoty, natomiast ja jestem przeciwnikiem zadłużania się na socjal
- mówi Cezary Kaźmierczak.
Cezary Kaźmierczak pochwalił stan polskiej gospodarki. Jego zdaniem, nie można mówić o kryzysie, chociaż dwa istotne wskaźniki są na minusie. To inflacja i poziom inwestycji. Z drugiej strony, mamy niskie bezrobocie, mniejszy deficyt niż prognozowano, a na dodatek przewiduje się, że mimo wszystko odnotujemy mały wzrost PKB.
Poniżej cała rozmowa:
Cezary Kościelniak: Inflacja wynosi 16,2 procent. Jest jedną z najwyższych w Unii Europejskiej, rząd przyjmuje konserwatywną strategię walki z inflacją, czyli zakłada brak cięć budżetowych, utrzymanie stanu wydatków i bardzo ostrożne, by powiedzieć korekcyjne podnoszenie stóp procentowych. Czy uważa pan te działania za wystarczające i skuteczne w zbijaniu inflacji?
Cezary Kaźmierczak: Polski rząd postępuje tak jak cała Europa, taka strategia łagodnego dostosowania się. Nikt w Europie nie zdecydował się na takie klasyczne metody walki z inflacją, czyli wygaszanie popytu i ostre podwyżki stóp procentowych. To głównie związane jest strefą euro tak naprawdę, bo to co byłoby bardzo wskazane dla krajów północy i na pewno by to zrobiły, to tego typu działanie by po prostu położyło kraje południa.
Czy to jest taki kompleks Grecji jeszcze? Takie działania były wprowadzone po kryzysie w 2012 roku w Grecji i faktycznie położyły rozwój tego państwa na wiele lat.
To prawda. Tylko Grecja w ogóle wcześniej już była zrujnowana przed tą sanacją, więc to było tylko odkrycie kart. Klęska Grecji nie zaczęła się od działań naprawczych, tylko to już było dużo wcześniej dokonane. Inflacja jest w Europie, efekty wojny energetycznej wypowiedzianej Europie przez Rosję, na razie nie widać, żeby ktoś w Europie zdecydował się na jakieś ostrzejsze działania, więc myślę, że będziemy mieli do czynienia z taką uporczywą inflacją, która trochę na dłużej u nas zagości.
Czyli jak długo przewiduje pan, że ten stan się może utrzymać?
Trudno powiedzieć, ale rok, dwa, to jest taka perspektywa racjonalna. Klasyczna metoda polega na doprowadzeniu do krótkotrwałej recesji, wyjścia wtedy od razu na prostą po tej recesji, na ścieżkę wzrostu. W Polsce jeszcze są wybory dodatkowo, więc nikt się na to nie zdecyduje.
O to chciałem właśnie zapytać, ponieważ w mediach trwa już kampania, czasami nazywana prekampanią wyborczą, i ona składa się można by powiedzieć nie tyle z walki na program, co raczej z takim festiwalem obietnic, od babciowego Donalda Tuska poczynając, przez chociażby obietnice Lewicy zbudowania aż 300 tysięcy mieszkań komunalnych, co wydaje się być rzeczywiście już taką kosmiczną zupełnie obietnicą. Czy jest dzisiaj przestrzeń polityczna, by powiedzieć, że mamy sytuację trudną, że trzeba być może tym obietnicom przynajmniej na czas kryzysu powiedzieć „stop”?
Ja mam poważne wątpliwości co do w ogóle użycia słowa kryzys, dlatego że te dane ekonomiczne, którymi dysponujemy, to one są słabe tylko w dwóch jakby zakresach, znaczy mamy wysoką inflację i niski poziom inwestycji, wszystkie inne dane są albo dobre, albo bardzo dobre, bo bardzo dobre dane mamy o bezrobociu, którego praktycznie nie ma, mamy dane o deficycie i o budżecie państwa, które są lepsze od jakichkolwiek prognoz, wreszcie wszystko wskazuje na to, że jednak nie będzie recesji i będzie tam od 0,7 do jednego procent wzrostu PKB, więc moim zdaniem do kryzysu to jeszcze daleko.
Czyli stać nas na te 300 tysięcy mieszkań komunalnych? Ta obietnica jest racjonalna?
Komuniści już w Polsce mieszkania budowali. Czekało się na nie 30 lat, więc jeśli chcą to powtórzyć, a ludzie to w jakiś sposób kupią, to już będzie wina tych, którzy składali. Co do obietnic wyborczych, to wie pan, wśród polityków jest takie powiedzenie, obiecać, wygrać wybory i się martwić, nie obiecać, przegrać wybory i się nie martwić.
Wydaje mi się, że to jest wątek ważny, to znaczy, uważa pan, że całe te obciążenia dodatkami społecznymi, ale także teraz słyszymy o wypłatach dla rolników, że budżet nie jest tak dodatkowo obciążony, że miałoby to wpływ na dodatkowy wzrost inflacji?
To na pewno będzie miało wpływ. Natomiast politycy są rozjuszeni, bo mamy niski poziom długu w stosunku do PKB i widzą tutaj przestrzeń, żeby go powiększać. Część takich konserwatywnych obserwatorów czy ekonomistów przestrzega przed tym, przed powiększaniem zadłużenia na inne wydatki niż zbrojeniowe czy rozwojowe. Łatwo jest wydać majątek babci na głupoty, natomiast ja jestem przeciwnikiem zadłużania się na socjal i uważam, że jeżeli państwo ma się zadłużać bardziej, bo jakaś tam przestrzeń na to w stosunku do innych krajów Europy jest, to powinny być to zbrojenia, bo mamy groźnego bandytę niedaleko siebie, a drugie to jakieś działania rozwojowe, natomiast no wydać tak pieniądze to bardzo łatwo. Natomiast nic nie jest dane na zawsze. My żyjemy jako Polacy w wyjątkowym dla naszego kraju okresie, jesteśmy najbogatsi w historii, nigdy w naszej historii nie byliśmy bogatsi.
To może trzeba wydawać jak jesteśmy bogaci? Tak powiedzieliby ci, którzy patrzą na to z drugiej strony.
Trochę nam brakuje do Niemców do Szwajcarów, czy do północnej Europy, ja myślę, że moglibyśmy się powstrzymać trochę z tym wydawaniem do czasu, aż osiągniemy poziom życia zbliżony do krajów tej bogatej Zachodniej Europy, a Lewica to w ogóle się zachowuje, jak my byśmy byli nie wiem jakąś Szwajcarią albo Liechtensteinem. Uważają, że na wszystko stać, to wydaje mi się, że to perspektywa jest taka nieprawdziwa bardzo głęboko, bo my jesteśmy bogaci, jeżeli chodzi o świat, natomiast jeżeli chodzi o Europę to już niekoniecznie. Mimo że mamy te 70 procent PKB średniego Unii Europejskiej, przypominam, że zaczynaliśmy z poziomu 30 czy 40 procent do Niemców. To jest wielki sukces, który Polska odniosła, ale nic nie jest dane raz na zawsze.
Pan często krytykuje na Twitterze pewne rozwiązania prosocjalne, na przykład dodatkowe dni wolne przysługujące choćby krwiodawcom. Czy w Polsce pańskim zdaniem nie ma klimatu do wspierania przedsiębiorczości czy takiej nazwijmy to górnolotnie edukacji do przedsiębiorczości? Czy mamy z tym problem?
Myślę, że 80 procent przedsiębiorców marzy o dniu, w którym rząd przestanie ich wspierać i to jest jedno z najczęstszych życzeń, które ja słyszę od różnych przedsiębiorców. Byleby tylko nas przestali wspierać i pomagać, wystarczy, że stworzą dobre proste prawo, dobre proste podatki i my sobie sami poradzimy.
Politycy by odpowiedzieli: „Ale tarcze to żeście przedsiębiorcy wzięli bardzo chętnie”. Więc z tą pomocą to różnie bywa.
Tylko właśnie państwo jest od takich sytuacji wyjątkowych, a to była sytuacja wyjątkowa. Przybyli Jeźdźcy Apokalipsy i wyglądało to wszystko bardzo strasznie, z dzisiejszej perspektywy widać, że było to wymiarowane dość mocno, ja rządu nie obwiniam o to, wtedy nikt nie wiedział co się dzieje, ta tarcza rzeczywiście w jakiś sposób uratowała miejsca pracy i od tego jest państwo, żeby w takich sytuacjach wyjątkowych, gdy firmy nie radzą sobie, czy jest sytuacja klęski, bo to była pewnego rodzaju klęska żywiołowa, żeby państwo interweniowało, bo inaczej byśmy mieli pewnie ze 20 procent bezrobocia.
Wracam do tej kultury przedsiębiorczości, bo porównując chociażby Polskę z Niemcami, gdzie tam praktycznie wszystkie grupy zawodowe regularnie strajkują, w zeszłym miesiącu kilka związków kluczowych branż, takich jak transportówka, śmieci, po prostu paraliżowały miasta, paraliżowały ulice, wydaje się, że w Polsce jednak jest większe zrozumienie dla kultury pracy i chyba taka lepsza synergia między pracodawcami a pracownikami, zgodziłby się pan z tym?
U nas jest trochę więcej niż w Niemczech czy we Francji małych przedsiębiorstw, czy średnich, gdzie jest to lepiej rozumiane, gdzie ta więź między właścicielami, zarządem a pracownikami jest większa niż w jakiś molochach, gdzie tam w zasadzie to jest w ogóle zerwane i bardziej to rozumieją, z drugiej strony obojętnie co każdy nie opowiada, to Polacy jednak cieszą się z tego co mają, bo mimo westchnień za młodością czy za innymi rzeczami, wielu pamięta co to był PRL, pamięta tę potworną biedę, te życie w tym upokorzeniu swobody z powodu biedy i cieszy się z tego co ma, oczywiście taki przeciętny Polak tego nie analizuje, ale ma szczęście, że żyje w najlepszym dla Polski okresie, ostatnie 30 lat to jest najlepszy okres jaki Polska miała.
To co w tym najlepszym okresie można by jeszcze ulepszyć? Pytam pana o najważniejsze propozycje, jakie Związek Przedsiębiorców i Pracodawców widziałby w prawie, tak aby ten dobrobyt nam się jeszcze bardziej rozwinął.
Jeśli chodzi o biznes, to też oczekiwania biznesu są niezmienne w stosunku do kolejnych rządzących i wszyscy przyznają im rację, ale nic nie robią, albo niewiele robią. Myślę tutaj przede wszystkim o stabilność prawa i długich vacatio legis przed zmianami prawnymi, dotyczącymi podatków, przeprowadzenia biznesu w radykalnym uproszczeniu systemu podatkowego. Biznes nie domaga się generalnie, oczywiście każdy to mówił, ale nie jest to żądanie numer jeden, żeby podatki były jakoś niższe, ale wszyscy domagają się, żeby wiedzieli jakie mają płacić i trzecie też uproszczenie prawa gospodarczego i wyrzucenie wszystkiego z prawa tego, czego nie wymaga od nas Unia Europejska i co jest twórczością tutaj rodzimych urzędników i to są takie trzy główne żądania, które biznes od lat powtarza, rząd się z tym zgadza zawsze i tak sobie żyjemy.
Proszę państwa, musimy zmierzać do końca, państwo, ci co przynajmniej obserwują Twittera Cezarego Kaźmierczaka wiedzą, że jest on mistrzem dymienia, czyli wędzenia różnych mięs. Idą święta, więc muszę o to zapytać, może jakiś przepis naszym słuchaczom na dobre uwędzenie pan poda?
Ja to tak uciążliwą metodą wędzę, nie wiem czy to się komuś dzisiaj chce, ale ja wędzę najpierw sześć godzin w temperaturze około 40 stopni, potem w temperaturze 100 stopni wyparzam, w zależności co, schaby 20 minut, szynkę 30 minut, boczek na przykład godzinę i potem z powrotem do wędzarki mniej więcej na takie same terminy, także to dość uciążliwe jest, ale efekty dobre.