NA ANTENIE: I WAS MADE FOR LOVIN' YOU/KISS, DESMOND CHILD
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
 

B. Brzeziński: "Za seksualizacją młodzieży stoi duży biznes"

Publikacja: 15.06.2021 g.19:39  Aktualizacja: 15.06.2021 g.20:21
Poznań
Bartosz Brzeziński ze Społecznej Rady Edukacji i Wychowania Rodzinny Poznań był gościem Wielkopolskiego Popołudnia w Radiu Poznań.
Społeczna Rada Edukacji i Wychowania "Rodzinny Poznań" Bartosz Brzeziński - Wojtek Wardejn
Fot. Wojtek Wardejn

Komentował on niski udział polskiej młodzieży w ankiecie, która badała stosunek szkół do osób o odmiennej orientacji seksualnej, czy identyfikacji płciowej. Wzięło w niej udział mniej niż 1 proc. polskiej młodzieży w wieku między 13, a 18 rokiem życia.

"Próbuje się na siłę znaleźć problemy, które nie istnieją, ponieważ stoi za tym duży biznes" - mówi Bartosz Brzeziński.

Jest wiele środowisk, którym na tym zależy, które na tym zarabiają, że wprowadzają nieład w życia młodych ludzi i powodowaniu, że oni popadają w uzależnienia, przestając kierować swoimi zachowaniami i stają się nałogowcami w różnych dziedzinach. Jeżeli my w tak młodym wieku seksualizujemy młodzież, jeżeli wprowadzamy młodych ludzi w sferę seksualną tak wcześnie i oni zrobią o trzy kroki za dużo, to trudno im się uwolnić i stają się świetnym klientem i odbiorcom dla różnych biznesów i środowisk łatwym do wykorzystania i do czerpania zysków z tej młodzieży

- tłumaczy Brzeziński.

Bartosz Brzeziński ocenił, że większość poznańskich pedagogów prawdopodobnie chce przeczekać nieprzyjazny klimat ze strony władz miasta, które próbują narzucić tak zwane "lekcje równościowe". Według Brzezińskiego trzeba dużo rozmawiać z dziećmi, aby wyczuć, czy w szkole nie prowadzi się dzieci w złą stronę i im nie szkodzi.

Poniżej cała rozmowa w audycji Wielkopolskie Popołudnie:

Roman Wawrzyniak: Jakiś czas temu poznaliśmy wyniki rankingu szkół przyjaznych LGBT. W całym kraju wzięło w nim udział 22 tys. uczniów. Ankieta miała pokazać, jak młodzież odbiera stosunek swoich placówek edukacyjnych do osób o odmiennej orientacji, czy identyfikacji płciowej. W Polsce mamy ok. 2,5 mln młodych ludzi w wieku między 13-18 lat. Wynik nieco ponad 22 tys. uczniów jest dramatycznie słaby. To nawet nie 1 proc.. Jak Pan to rozumie?

Bartosz Brzeziński: Myślę, że to pokazuje bardzo ciekawą sprawę. Dużo pracuję z młodzieżą także teraz w wieku dorosłym, a kiedyś przez wiele lat w drużynie harcerskiej. Wiem, jak młodzież jest wyczulona na krzywdę drugiego człowieka, na jakąś niesprawiedliwość, która go dotyka. Jeżeli ma możliwość zaradzić i pomóc, to to robi. Jeżeli młodzież zorientowałaby się, że jest taka ankieta, a w ich szkołach byłby dramat dzieci prześladowanych i nieszczęśliwych, których sytuacja wymagałaby poprawy z jakiegokolwiek powodu, wzięłyby tłumnie udział w tej ankiecie i wyraziły w niej sprzeciw lub pochwaliły się, że w ich szkole jest pod tym względem świetnie. Jeżeli zainteresowanie jest żadne, to wydaje się, że młodzież ma wiele ciekawszych rzeczy do robienia i nie widzi tu żadnego problemu i nie wie, o co chodzi urzędnikom, czy organizatorom tej akcji. Przy okazji badania w poznańskich szkołach, które miasto próbowało przeprowadzić i częściowo przeprowadzało, mieliśmy do czynienia z wcześniejszą próbą, żeby znaleźć przyczynę i powód, żeby takie zajęcia wprowadzić i nic z tego nie wyszło.

Wobec tego rodzi się pytanie, komu i dlaczego zależy, mimo takiego zainteresowania tą tematyką, na promowaniu tęczowej rewolucji w szkołach?

Tu by można mówić od spraw w małej skali, do skali globalnej. To zjawisko można roztrząsać na wielu płaszczyznach. Nie chciałbym tu knuć teorii spiskowych, ale myślę, że jest wiele środowisk, którym na tym zależy, które na tym zarabiają, że wprowadzają nieład w życia młodych ludzi i powodowaniu, że oni popadają w uzależnienia, przestając kierować swoimi zachowaniami i stają się nałogowcami w różnych dziedzinach. Jeżeli my w tak młodym wieku seksualizujemy młodzież, a Poznań jest niechlubnie nazywany „miastem doznań”, jeżeli wprowadzamy młodych ludzi w sferę seksualną tak wcześnie i oni zrobią o trzy kroki za dużo, to trudno im się uwolnić i stają się świetnym klientem i odbiorcom dla różnych biznesów i środowisk łatwym do wykorzystania i do czerpania zysków z tej młodzieży.

Potwierdzał to mój wcześniejszy gość, Mariusz Dzierżawski z Fundacji Pro-Prawo do życia, który mówił, że stoi za tym duży biznes, ale też media, które są pewnie przez ten biznes podkarmiane. Tuba propagandowa tęczowej rewolucji, Gazeta Wyborcza, płakała na swoich łamach, że Poznań, miasto uznawane przez nią za tęczowe, tak słabo wypadło w tym rankingu. Może po prostu dzieci nie interesują te tematy, tylko są im one narzucane?

Myślę, że tak. Sądzę, że w Polsce i Poznaniu jest jeszcze wiele rodzin tradycyjnych i normalnych, w których wartości takie jak rodzina, dom, ojciec, matka, rodzeństwo, normalne prowadzenie życia jest poważane, cenione i przekazywane z pokolenia na pokolenie. Nie damy sobie tak łatwo wmówić czegoś o stereotypach, że trzeba coś wykorzeniać, że coś jest przestarzałe. Wiemy, że rodzina i dom to są miejsca, gdzie człowiek się szczęśliwie rozwija. Myślę, że jest wiele rodzin, które mamy w swoim otoczeniu i możemy patrzeć na nie, obserwować, że to jest dobre miejsce do rozwoju dziecka, że tam są te dzieci szczęśliwe. Myślę, że ta refleksja przekłada się na to, że jeszcze się opieramy i mam nadzieję, że to się zakończy sukcesem i Poznań zmieni ten kierunek, odwróci się od tego i rodzina będzie na pierwszym miejscu.

W czasie ostatniej narady dyrektorów poznańskich szkół, o czym redaktor Grzegorz Ługawiak pisze w felietonie zatytułowanym „Klęska tęczowych aktywistów” – znakomity felieton, który Państwu polecam – tylko kilku nauczycieli -aktywistów z poznańskich szkół było bardzo zaangażowanych w promowanie tak zwanych „lekcji równościowych”, przy właściwie, jak Pan to zauważył, milczącej większości pozostałych. Jak wynika z tych badań, zupełnie z tym przestrzeliwują, bo zainteresowanie tą tematyką jest bardzo mizerne.

Myślę, że większość świetnych pedagogów, którzy poszli do tego zawodu z powołania, z tego, że chcieli towarzyszyć młodzieży, pomagać jej, wspierać i ją wychowywać, rozumieją to aż nadto dobrze, że do niczego nie prowadzi wymyślanie problemów, udawanie, że jest jakiś problem dyskryminacji i czują ten nieprzyjazny klimat we władzach miasta. Oni chcą to może przeczekać, mając nadzieję, że ktoś w końcu zadziała, że coś się stanie, że będzie można przestać o tym mówić i zająć się wychowywaniem młodzieży. Myślę, że ta milcząca większość pokazuje, co to poznańskie środowisko nauczycieli myśli w swoim trzonie, w swojej zasadniczej części.

Przypuszczam, że ci nauczyciele więcej robią na lekcjach wychowawczych wobec osób, które mogą mieć problemy tożsamościowe, pomagając im, niż ci z hasłami rewolucyjnymi na ustach. Można tak przypuszczać. W jaki sposób rodzice powinni pilnować swoich dzieci, aby nie były indoktrynowane wbrew woli dzieci i rodziców?

To jest bardzo proste. Trzeba bardzo dużo rozmawiać z dziećmi o tym, co się dzieje w szkole, jakie widzą w niej problemy. Pytać, czy ktoś ma jakieś problemy, z którymi mógłby pomóc, albo my moglibyśmy pomóc. Rozmawiać z dziećmi. Kochający rodzic bardzo prosto wyczuje, czy dziecko jest prowadzone w złą stronę, czy jest sprowadzane na złą ścieżkę, czy proponowane są mu rzeczy i tematy, o których nie powinien słuchać w danym wieku i się nimi zajmować, bo tylko mu zaszkodzą. Także zwykły, dobry kontakt z dzieckiem wystarczy, żeby nasze dzieci przed tym uchronić. Może czasami trzeba też zmienić szkołę. Ta ankieta miała pokazać szkoły, które się tak dobrze opiekują tą społecznością LGBT. Ja bym takie informacje wykorzystał, że do takiej szkoły bym dziecka nie posłał. Nie, żeby się nie opiekować tymi dziećmi, tylko my dzieci uczymy w domu szacunku do drugiego człowieka i tego, że każdy ma potężną wartość. Myślę, że takie zwykłe działania rodzinne, ciepło rodzinne wystarczy, żeby chronić nasze dzieci.

Czyli, być może wbrew oczekiwaniom autorów, ta ankieta, a właściwie jej marne wyniki, będzie to miało też jakiś dobry wpływ, bo rodzice będą mieli jasne informacje, które szkoły omijać.

Tak. Ubolewam, że nasze czołowe poznańskie licea są w czołówce tego rankingu.

Może nie w czołówce, ale pojawiają się tam.

To jest dla mnie wyraźny sygnał, żeby szukać innych szkół, które szanują dziecko jako osobę i jego rozwój na poszczególnych etapach i widzą czym dziecko powinno się zajmować i jak się o nie troszczyć, a nie wywracać wszystko do góry nogami i w tak młodym wieku szkodzić dzieciom.

https://radiopoznan.fm/n/hYXaTP
KOMENTARZE 1
Piotr Pazucha
Pozhoga 16.06.2021 godz. 11:32
Biznes nachalnie promujący zboczenia seksualne to rzecz groźna, ale wtórna. Pierwotną przyczyną są środowiska polityczne, które wykombinowały, że jak się wziąć za obronę ,,prześladowanych" mniejszości to można na tym na trwałe wygrywać wybory i siedzieć na utrzymaniu podatników. Od ponad 100 lat to zawsze ci sami dobrze żyją z ww. schematu - marksiści. Biznes się tylko i aż pod to podpina.
Te mniejszości to wcale nie tylko zboczeńcy seksualni, to także - co bardzo widoczne na tzw. Zachodzie - wszelkie rasy inne niż biała, wegetarianie albo np. osoby chore na choroby rzadkie. Taki schemat.