W moim niedawnym felietonie wskazywałem na nierówne standardy prezesa PZPN, Zbigniewa Bońka, stosowane wobec trenerów Brzęczka i Sousy i zdania nie zmieniam. Jerzy Brzęczek wykonał swoje zadanie i awansował na Euro, lecz potraktowano go niczym przysłowiowego murzyna, który zrobił swoje i może sobie odejść.
Inaczej ma się rzecz z Paulo Sousą. Tu prezes naszej federacji nie ma wątpliwości. Niezależnie od wyników na Euro, Portugalczyk ma zostać i walczyć o awans na mistrzostwa Świata w Katarze.
Czy Boniek ma jednak rację?
Po fatalnej przegranej ze Słowacją sam byłem przekonany, że Boniek się myli i robi błąd. Zresztą jaki sens ma trzymanie się selekcjonera, który zdołał wygrać jedynie z Andorą. Całkiem inne mecze z Hiszpanią i ze Szwecją plus kilka dni na ochłonięcie i przemyślenia sprawiły, że nie jestem już tego taki pewien. A może to Zibi ma rację...
Porównanie drużyn Brzęczka i Sousy wypada, moim zdaniem, wyraźnie na korzyść tego drugiego. Jeśli ktoś ma wątpliwości, to niech przypomni sobie jak grała reprezentacja Brzęczka. Ta drużyna faktycznie wygrywała z maluczkimi, jednak była absolutnie bezradna, gdy naprzeciw stawali mocarze, a nawet średniacy. Ta drużyna może i stworzyła jakieś podwaliny przyzwoitej gry obronnej, ale z przodu nie funkcjonowało prawie nic. Pamiętacie mecz z przeciętną Austrią na Narodowym? Przecież na to nie dało się patrzeć, zęby dosłownie bolały. Austriacy robili w Warszawie, co chcieli i tylko cudem nie wygrali...
Co się zmieniło?
Paulo Sousa od początku nie miał łatwo. Przede wszystkim miał niewiele czasu, aby wszystko poukładać i tu powstają wątpliwości co do terminu, kiedy został powołany. Miał też trochę pecha, gdy z powodu kontuzji stracił Milika, Piątka, Bielika i w decydującym meczu Modera. Portugalczyk zrobił oczywiście swoje błędy, ale przynajmniej stara się zerwać z pseudo taktyką, polegającą na murowaniu bramki i posyłaniu długiej lagi na Lewego. Stara się z piłkarzy, których ma do dyspozycji, zrobić drużynę.
Słowo klucz – mentalność
Sousa od samego początku stara się zmienić mentalność przegranych, funkcjonującą wśród naszych piłkarzy. Stara się stworzyć drużynę grającą w piłkę, nie chowającą się w obronie, tylko starającą się dominować. Na prawdziwą dominację zabrakło pewnie jakości poszczególnych piłkarzy, ale pierwszy raz od dawna nie musieliśmy się wstydzić stylu gry narodowej drużyny. Potwierdzają to nawet statystyki, według których Polska grała wysokim pressingiem i była na Euro w czołówce ilości przechwyconych piłek na połowie przeciwnika. Podoba mi się jego odwaga w podejmowaniu decyzji personalnych, czego przykładem jest konsekwentne stawianie na 17-letniego Kozłowskiego.
Nadzieja
Swego czasu Hiszpanie mówili, że graliśmy jak nigdy, ale odpadliśmy jak zawsze i sądzę, że można to zdanie użyć przy opisie naszej reprezentacji. To wzbudza jakieś nadzieje na przyszłość, dlatego dajmy Sousie pracować dalej. Jestem przeciwny zwalnianiu go. Na tym etapie eliminacji mistrzostw Świata byłoby to samobójstwo. I w tym duchu, smutny po przegranym Euro, ale dostrzegający postępy w naszej grze, oczekuję na udane eliminacje do Kataru.
Krzysztof Spanily