NA ANTENIE: SAY YOU WILL/FOREIGNER
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

W tej sprawie powinniśmy mówić jednym głosem - były żołnierz GROM o obronie polskiej granicy

Publikacja: 18.11.2021 g.10:02  Aktualizacja: 18.11.2021 g.13:02
Poznań
Były żołnierz jednostki specjalnej GROM - Andrzej K. Kisiel był gościem Porannej Rozmowy Radia Poznań.

"To kwestia bezpieczeństwa wszystkich Polaków, w tych kluczowych sprawach musimy być zgodni" - mówi Andrzej K. Kisiel.

Łukaszenko i Putin liczą na to, że jeżeli widzą taki rozłam polityczny, to wykorzystują to i będą wykorzystywać to bezlitośnie. Natomiast my powinniśmy pokazać, że w takich sprawach kluczowych, że jesteśmy zjednoczeni. Tu nie powinno być jakichkolwiek podziałów politycznych. O to apelujemy my - mundurowi. To jest kwestia bezpieczeństwa naszych rodzin i naszego państwa

- mówi były żołnierz jednostki specjalnej GROM.

Zapytany o obecną sytuację na granicy z Białorusią, Andrzej K. Kisiel uważa, że w tej chwili po białoruskiej stronie trwa coś w rodzaju przegrupowania sił. Możliwa w jego ocenie jest zmiana taktyki, polegająca na tym, że migranci, wspierani przez żołnierzy białoruskich i tamtejsze siły specjalne ruszą np. w stronę granicy z Ukrainą.

Cała rozmowa w audycji Kluczowy Temat poniżej: 

Roman Wawrzyniak: Nie wiem, jaka jest procedura w wojsku, na przykład na misjach, kiedy w kierunku żołnierza lecą kamienie, kłody drzew czy petardy hukowe, ale chciałem zapytać, jak na takie przypadki agresji powinni odpowiadać nasi pogranicznicy? Nie bardzo mogłem patrzeć na ich asertywność, kiedy migranci i prawdopodobnie też służby Łukaszenki działały tak, jak widzieliśmy.

Andrzej K. Kisiel: Nie jest to sytuacja komfortowa dla żołnierzy i funkcjonariuszy, którzy tam są. Jeżeli chodzi o konflikty wojenne, to określają odrębne przepisy użycia broni. My jesteśmy na granicy Polski i Unii Europejskiej i druga strona tylko czeka, aby prowokację wykonać, byśmy użyli broni.

To prowokacja - tak Pan to odczytuje?

Tak, oczywiście, dlatego, że jeżeli Polacy by użyli broni, to druga strona ma mocny argument, żeby zrobić to samo. To jest spowodowane tym, że Rosja i Białoruś chciałyby rozmieścić większe siły, gdybyśmy otworzyli ogień, to ten argument jest po ich stronie. Myślę, że na razie dajemy sobie z tym radę na tyle, na ile można. Wiemy, że są już pierwsi ranni funkcjonariusze, pytanie - skąd takie środki mają migranci...

Bardzo dobre pytanie, wątpię, żeby mogli je przywieźć samolotami. Mówi się o odpowiedzi adekwatnej, co to w języku wojskowym oznacza?

Każdy kieruje się innymi kryteriami - dla nas ta adekwatność to może być użycie działek wodnych, natomiast dla innych to będzie przekroczenie. Bardzo ważne jest to, żeby nie polała się krew. Co prawda po naszej stronie mamy rannych.

Siedmiu policjantów, strażniczka...

Tu jest teraz kwestia, co my powinniśmy zrobić. Teraz jest czas, abyśmy użyli czwartej władzy - mediów. Musimy nagłośnić, że jesteśmy spokojni, że nie jesteśmy agresorem i to druga strona prowokuje. Tam jest ewidentne działanie sił specjalnych, służb. Kiedy nawet na skromnych urywkach widać funkcjonariuszy i sądzę - żołnierzy sił specjalnych, z Białorusi lub Ukrainy.

To jest bardzo smutne, co Pan mówi, ale mamy jeszcze jeden bardzo poważny problem, doskonale nam znany także z historii, to sposób wykorzystywania dzieci - jako tarcz. Czy Pan i Pana koledzy spotykaliście się z czymś takim i jak powinniśmy na to reagować? Jak człowiek widzi dziecko, to serce się kraje - co wtedy robić?

Wielokrotnie spotykałem się z taką sytuacją, gdzie osoby, które mieliśmy pojmać, zasłaniały się dziećmi. To bardzo trudne, zwłaszcza dla mnie, ja jestem bardzo czuły na punkcie dzieci. Zawsze jest tak, kiedy widzę dzieci...

... chyba jak każdy prawdziwy mężczyzna...

No właśnie - i to zasłanianie się dziećmi tylko świadczy o tym, że te osoby, które wykorzystują do tego dzieci, powinny być napiętnowane, powinno być to pokazane. Ta rola mediów byłaby bardzo ważna, żeby pokazać, że to wykorzystywanie dzieci jest bardzo złe i trzeba robić wszystko, żeby druga strona nie robiła tego, dzieci nie są niczemu winne, natomiast dorośli powinni wiedzieć, że granie dziećmi to jest naprawdę...

... A Pan się spotkał z tym, co widzimy w mediach, czyli puszczanie dymu w oczy dzieci? Jaki jest cel tego?

To jest granie na uczucia, kiedy widzimy płaczące dziecko...

Czyli robi się to, żeby dzieci płakały?

Oczywiście. Mogę podać przykład, który my wykorzystywaliśmy. Kiedy na patrolach w Afganistanie widziałem dzieci, które wybiegały nam na spotkanie, to raczej byłem pewny, że tam się nic za bardzo nie stanie, natomiast, kiedy ich nie było było bardzo niepokojące. Ale na przykład w Iraku dzieci były tak szkolone, że potrafiły kłaść granaty na stopniach samochodu, co było bardzo niebezpieczne. Na świecie widać, że ci, którzy prowadzą konflikty są bezwzględni, bo wykorzystywanie dzieci to jest coś bardzo złego.

Z drugiej strony mamy takie oświadczenie - rzecznik Straży Granicznej podporucznik Anny Michalskiej, która mówi tak: "Funkcjonariusze wychodzący na patrol zabierają ze sobą broń naładowaną ostrą amunicją. Obyśmy nie musieli jej używać"... Ale czy uda się Pana zdaniem uniknąć, przy coraz bardziej agresywnych atakach na naszych żołnierzy, tej broni?

Nie chcę wróżyć, bo kiedy ostatnio rozmawialiśmy, to scenariusz się rozwinął. Obawiam się, że w pewnym momencie do tego incydentu dojdzie, ponieważ ta eskalacja, to, że mamy teraz chwilowy spokój to nic innego, jak przegrupowanie sił. To widać. Końca nie widać, widzimy, że tam jest przygotowanie do kolejnego uderzenia. Jaką to będzie miało formę?

Na granicy z Białorusią, a może na granicy z Ukrainą.

Możemy się też spodziewać zmiany taktyki i ta cała fala zostanie skierowana do Ukrainy i będzie kolejny atak od strony ukraińskiej.

Co czują dziś ci, którzy narażają swoje życie i zdrowie dla dobra nas wszystkich? Co czują rodziny, które słyszą o watahach psów, o śmieciach? Ostatnio z Poznania, ten od biegania z siatką na granicy, z pogardą mówił o naszych żołnierzach jako o dzielnych żołnierzykach.

Na szczęście większość naszego społeczeństwa, widać to na mediach społecznościowych, słyszymy, że nasi obywatel są dumni i wspierają. To hasło - jesteśmy dumni, murem za polskim mundurem pokazuje, że większość docenia, co ci żołnierze i funkcjonariusze robią dla nas. Proszę sobie wyobrazić, że za chwilę pęka nasz mur i ta cała fala...

... nie kilkunastu czy kilkudziesięciu, jak na początku mówili nam posłowie Lewicy, tylko kilka tysięcy.

Możemy szacować, że to może być około 100 tys., jeśli nie więcej. Wyobraźmy sobie, co by się stało, jaka nastąpiłaby destabilizacja i czy wtedy byśmy sobie poradzili. Wiem, że nasi żołnierze i funkcjonariusze są utwierdzeni w tym, że to, co robią, jest bardzo ważne dla naszego kraju i ich rodzin. Na pewno zrobią wszystko, żeby nasza granica była bezpieczna. My w Poznaniu mieszkamy troszeczkę dalej.

Ale jak słyszą o dzielnych żołnierzykach, a to się gdzieś tam przedostaje, trafia do rodzin. Musi ich krew zalewać.

Oczywiście. Ja też się z tym wielokrotnie spotykałem, ponieważ nazywano mnie najemnikiem, bandytą, itd. My musimy wszystko robić, żeby takie głosy... Pan poseł, który biegał to - bez komentarza, to skandal.

Sejm przyjął większością głosów nowelizację ustawy o ochronie granicy państwowej. Ona umożliwia korzystanie z nowych środków, ale cała opozycja była przeciw. Jak takie postępowanie opozycji mogą przyjąć ci, którzy na granicy narażają swoje życie i zdrowie w obronie granicy?

Powiedziałbym tak - państwo zamieńcie się, idźcie na tę granicę i zobaczcie, jak to wygląda. Historia pokazuje, że jeżeli w takich sprawach będą rozłamy. Pan Łukaszenka, czy Putin, oni liczą na to, że, jeżeli widzą taki rozłam polityczny, to wykorzystują to i będą to wykorzystywać bezlitośnie. My powinniśmy pokazać, że w takich sprawach kluczowych powinniśmy się zjednoczyć, nie powinno być podziałów - o to apelujemy my, mundurowi. To już nie są kwestie finansowe, czy ktoś dostanie więcej pieniędzy, czy mniej, tylko to bezpieczeństwo państwa i Polaków.

Również wyborców opozycji.

Oczywiście. Ja szanuję, że ktoś ma inne zdanie w różnych sprawach, ale w tej musimy mówić jednym głosem.

Jest jeszcze jedna kwestia, informacja z wieczora. Unia Europejska ma wpłacać jakieś pieniądze na pomoc humanitarną dla reżimu Łukaszenki. Pytanie, jak to zostanie wykorzystane? I czy nie będzie to bomba tykająca na wschodzie.

Doświadczenie pokazuje, że ta bomba może być wykorzystana zupełnie inaczej.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

https://radiopoznan.fm/n/UJG67a
KOMENTARZE 1
Wojciech Różański
Shadow 20.11.2021 godz. 15:41
A Franusiowi pomyliły się łańcuchy światła na pl.Wolności z granicą jego Ojczyzny. No tak, co tam Ojczyzna ,byleby dowalić PiS-owi