Rozmawiał z nim Łukasz Kaźmierczak. Tematem było podsumowanie mijającego roku.
Łukasz Kaźmierczak: Porównuję wydarzenia rok do roku, ekonomicznie. Mam wrażenie, że więcej w tym roku było wydarzeń o wadze ciężkiej takich, jak choćby wybory. Zadaję wam sakramentalne pytanie, które każdy wam zada tego dnia, które z wydarzeń, jedno takie, które wybraliście, najbardziej utkwiło wam w pamięci z mijającego 2019 roku?
Krzysztof Kaźmierczak: Dla mnie, może to będzie trochę nietypowe i nie będzie to wydarzenie poznańskie, było to zabójstwo prezydenta Gdańska. Był to początek roku i było to wydarzenie, które położyło się cieniem na znaczną część tego roku i generalnie wpłynęło też i na dyskurs polityczny i na wiele różnych kwestii chociaż samorządowych. Na wynik wyborów nie, od tej strony nie, natomiast na pewno długi czas ono podniosło znacznie temperaturę sporu. Taka ta wojna polsko - polska, ona troszeczkę przygasała. Potem był jakiś taki moment, bezpośrednio po tym zabójstwie, jakieś solidarności, zadumy może jakiejś takiej ogólnej, a później rozgorzało to na nowo. Zaowocowało różnymi zdarzeniami na scenie i krajowej i samorządowej.
Seweryn Lipoński: Też chciałem powiedzieć o śmierci prezydenta Adamowicza. To był jednak pewien wstrząs. Na co dzień komentujemy, relacjonujemy bieżącą politykę, czasem sobie z niej trochę dowcipkujemy, ale ta sytuacja pokazała nam, że to nie są żarty. Nie zaostrzył się ten konflikt rzeczywiście, który - nie zgodzę się, że on przygasał, on cały czas jednak był dosyć mocno rozpalony, tutaj te emocje rozpaliły się jeszcze bardziej w roku - zaznaczmy - bardzo politycznym, bardzo wyborczym. Mieliśmy przecież właśnie najpierw kwestie różnych komentarzy politycznych, związanych ze śmiercią prezydenta Adamowicza, później eurowybory, wybory, na sam koniec jeszcze prawybory prezydenckie w PO, więc cały rok właściwie trochę pod hasłem polityki.
Ł.K.: Co roku pojawia się dużo mniejszych informacji. Znów mam wrażenie, że w Poznaniu tych informacji, szczególnie na naszym lokalnym rynku, czy w Wielkopolsce, było całe mnóstwo. To jest śmierć Michała Rosiaka, którą się ekscytowaliśmy, każdy szukał nastolatka. Im dłużej to trwało, tym napięcie rosło jak u Hitchcocka. Mamy zastrzelenie 21-latka w Koninie przez policję w dosyć mimo wszystko tajemniczych okolicznościach. Walkę o tygrysy, które nagle stały się sprawą ogólnopolską, a niektórzy mówią, że nawet start Jacka Jaśkowiaka w prawyborach PO to też były takie michałki.
K.K.: Z tych wydarzeń tu wymienionych dla mnie część to były wydarzenia zupełnie jakieś trzeciorzędne, które tylko ze względu na charakter naszych mediów one były tak eksponowane, bo zaginięcia nastolatków to jest rzecz tak powszechna, jak częsta i tak banalna, że tylko nagłośnienie tego jednego przypadku spowodowało, że jakoś widziano w tym coś szczególnego, a nie było w tym nic szczególnego. Tak samo sprawa tygrysów. Może nie tyle aż tygrysów, ale zwierzęta są przemycane. Czytałem potem raport, pojawiły się raporty, to są przypadki częste jednak i przez Polskę tutaj często takie rzeczy się odbywają. Medialne zainteresowanie, świat mediów społecznościowych, w dużej mierze wpływa na coś takiego, że wydarzenia takie, które kiedyś nie były w ogóle eksponowane, teraz są ważne. Z tych rzeczy wymienionych tutaj to myślę, że najciekawszym był start prezydenta Poznania w prawyborach PO, bo był tutaj skok z areny naszej, wielkopolskiej, samorządowej do wydarzenia ogólnopolskiego. Rzadko coś takiego się zdarza i myślę, że z tych wymienionych, to temu bym poświęcił uwagę.
Ł.K.: Ale też masz pewnie swoją małą, cichą satysfakcję, bo od kiedy się spotykamy w tym studiu, to mówisz, że Jacek Jaśkowiak prowadzi kampanię ogólnopolską.
K.K.: Tak i uważam, że jeśli my tutaj podsumowujemy rok, to myślę, że Jacek Jaśkowiak nie powiedział ostatniego słowa i myślę, że będzie o nim sporo słuchać, będzie głośno może w przyszłym roku i kolejnych.
S.L.: Też tak przypuszczam, że to dopiero początek Jacka Jaśkowiaka, jeśli chodzi o kraj. Rzeczywiście dawno nie było czegoś takiego, żeby któryś z poznańskich polityków, zwłaszcza prezydent Poznania gościł przez kilka tygodni właściwie na czołówkach wszystkich mediów, udzielał wywiadów w ogólnopolskich telewizjach, tygodnikach, praktycznie codziennie, więc na pewno było to pewnego rodzaju wydarzenie dla Poznania. Tutaj z tych wydarzeń, które wymieniłeś, to faktycznie to są takie wydarzenia czasami drobnostkowe wręcz wydawałoby się, ale bardzo chwytliwe medialnie. Osobną kwestią jest to, co z nimi później dzieje i tu przypomnę jeszcze jedną sprawę, o której może już nie było tak głośno, jak dwa, trzy lata temu, ale przecież zakończył się proces Adama Z. w sprawie śmierci Ewy Tylman. I tutaj nagle się okazało, że po tym całym szumie medialnym, po tych wszystkich spekulacjach, przypuszczeniach, co się wydarzyło, nagle się okazało, że na podstawie różnych poszlak, jakiś tam pogłosek, nie można skazywać człowieka i że Adam Z. został przecież uniewinniony.
K.K.: To jest sprawa, która pokazuje, że to, o czym wspomniałem, że przykłada się uwagę szczególną do wydarzeń, które mają charakter banalny. Oczywiście tu była śmierć, ale śmierć, która nie miała żadnego charakteru kryminalnego i robienie z takich wydarzeń czegoś wielkiego jest absurdalne. Natomiast do wydarzeń, które jakiś charakter sądowy mają, jakiś kryminalny, które może nie jest zauważane, dla mnie jest bardzo ważne, to jest proces w drugim wątku Ziętary. Mianowicie rozpoczął się proces.
Ł.K.: W tej sprawie co roku coś się dzieje, próba podpalenie twojego mieszkania...
K.K.: Raczej to była próba zastraszenia mnie. Natomiast tutaj rozpoczął się proces byłych ochroniarzy Elektromisu, którzy mieli brać udział, oskarżeni są o udział w porwaniu i przyczynienie się do zabójstwa. To jest wydarzenie przełomowe. Było ono też relacjonowane, ale to są procesy, które nie mają takiego rezonansu właśnie społecznego ze względu na to, że dotyczą wydarzeń mających zaczepienie w dalekiej przeszłości.
Ł.K.: Z tych kryminałek może ja jeszcze dorzucę od siebie skazanie czyścicieli kamienic. Słynnego Piotra Ś. i na razie nie wyegzekwowany wyrok. To jest wyrok więzienia bezwzględnego, ale skazany chodzi na razie po wolności. Wskażę jeszcze jedną konkretną rzecz, którą chciałbym żebyście skomentowali - to te podwójne wybory i dla Poznania i dla Wielkopolski. Myślę najpierw o wyborach do Europarlamentu, a później o wyborach parlamentarnych. Te wyniki i też postacie, które wybraliśmy.
S.L.: Jakiś wielkich zaskoczeń tutaj nie było. Można było - patrząc na sondaże - przypuszczać, że PiS rzeczywiście wygra i jedne i drugie wybory. Zaskakująca może była skale tego pierwszego zwycięstwa w wyborach wiosennych. Przecież cała opozycja zjednoczyła się, by ten PiS jednak pokonać, albo przynajmniej spróbować z nim porywalizować łeb w łeb, co też pokazuje charakter rządów PiS, że "oni przeciw wszystkim" - tak to nazwijmy, albo "wszyscy przeciwko nim". Natomiast już w wyborach jesiennych ta przewaga PiS okazała się już nie tak duża, jak jeszcze wiosną. Przecież odbicie Senatu przez opozycję, to jest jednak jakiś jej sukces. Symboliczny bardziej niż realnym, ale jest i to się robi ciekawe w kontekście przyszłorocznych wyborów prezydenckich.
K.K.: Jeśli chodzi o wybory, były to wydarzenia w skali całego kraju. Natomiast tutaj w naszej wielkopolskiej skali można było zwrócić uwagę na istotną rolę tzw. spadochroniarzy, czyli ludzi spoza naszego grona, którzy głosami Wielkopolan, głosami poznaniaków dostali się i do Europarlamentu i do parlamentu krajowego. Przyglądałem się tym, którzy właśnie to zrobili, to tylko jedna posłanka - pani Emilewicz jakieś związki utrzymuje tutaj z Wielkopolską, gdzieś tutaj się pojawia jeszcze, a tak to właściwie wszyscy zniknęli. Jeszcze na starych plakatach można ich zobaczyć i to właściwie tyle.
S.L.: Leszek Miller też ostatnio bywa w Poznaniu...
Ł.K.: Jeżeli chodzi szczególnie o te pierwsze wybory, to z pięciu wybranych, mamy jednego Wielkopolanina. To jest Andżelika Możdżanowska. Cała reszta to są ludzie luźno związani z Poznaniem. Joanna Jaśkowiak - to nazwisko jeszcze nie padło. Skoro był Jacek Jaśkowiak, to dla równowagi czy przeciwwagi, jakby chcieli niektórzy, jest Joanna Jaśkowiak. Fenomen polityczny?
K.K.: Fenomenem może być w tylko w tych kategoriach, że pani, która prawie nie prowadziła kampanii politycznej, prawie nic nie robiła, wręcz wyrażała taki dystans do tego, została wybrana. To pokazuje, jaka jest siła pierwszych miejsc i nazwiska. Nazwiska jej męża, byłego męża. Jedno z drugim spowodowało, że uzyskała miejsce. Natomiast jej aktywność chyba nie odpowiada temu efektowi wyborczemu.
S.L.: Rzeczywiście nie była przesadnie aktywna, co było widać po wynikach. Niektórzy kandydaci z dalszych miejsc KO mieli zbliżone wręcz do niej wyniki, np. Adam Szłapka. Natomiast, jak już się Joanna Jaśkowiak pojawiała w tej kampanii, to można powiedzieć, że była taką twarzą tych wartości, które były dla KO, dla opozycji właściwie najcenniejsze, czyli walka o praworządność, o niezależność sądów. Ona to bardzo mocno podkreślała i myślę, że to mimo wszystko pomogło jej trochę tych głosów zebrać.
K.K.: Ja myślę, że gdyby nic nie mówiła i w ogóle nie zabierała głosu, osiągnęłaby może mniej parę głosów, ale sam efekt wyborczy byłby.
Ł.K.: Zupełnie na koniec - największe zaskoczenie subiektywne dla was?
S.L.: Tak na szybko powiedziałbym, że jestem zaskoczony, jak szybko rozpadła się inicjatywa polityczna Roberta Biedronia, jak szybko on stracił potencjał, z polityka, który może namieszać na scenie politycznej, stając się tutaj jednym z kilku istotnych polityków na lewicy.
Ł.K.: To jeszcze dodając Sylwię Spurek, wątek wielkopolski, która nie jest już członkinią jakiejkolwiek partii, a startowała z partii Roberta Biedronia.
K.K.: To chyba największa taka polityczna porażka i rozczarowanie mijającego roku, jeśli już wspominamy o tej pani, która ani chluby nie przynosi temu, że została wybrana ani też generalnie niczym. Nawet, że tak powiem, zdradziła swoich, więc tutaj dla mnie w sferze polityki, związanej jakoś z Wielkopolską, to jest największe rozczarowanie.
Ł.K.: A zaskoczenie?
K.K.: To takie zaskoczenie w tym sensie.
Ł.K.: A dla mnie zaskoczeniem największym jest to, że udało się w czasie ukończyć remont świętego Marcina w Poznania. Jak ten święty Marcin wygląda, to już jest temat na zupełnie inną rozmową.