Pod apelem podpisał się także poznaniak Lech Dymarski. Jego zdaniem przemoc francuskiej policji może zagrażać demokracji. Podobne zachowania miały miejsce podczas stanu wojennego w Polsce, który był okresem bezprawia - mówi były opozycjonista.
Jeżeli obywatel demonstrujący, mniej czy bardziej zasadnie, jest obezwładniony i leży, no to państwo, jako dysponent przemocy, czyli w tym wypadku policjanci, nie mają przywileju kopania tego leżącego, czy w zacietrzewieniu obijania go pałami, a to się dzieje we Francji.
Dymarski mówi, że sygnatariusze apelu nie wnikają w istotę sporu, który Francuzi muszą rozwiązać samodzielnie. Podkreśla, że francuskie społeczeństwo okazywało duże wsparcie dla demokratycznej opozycji w czasach PRL, dlatego czują potrzebę solidaryzowania się z nimi w chwili, gdy stosowana jest wobec nich nieuzasadniona przemoc.
We Francji dzieje się tak dlatego, że oddała swoją suwerenność pod rządy głównie niemieckiej grupy oszołomów z UE którzy po przegranej II WŚ wprowadzają misterny plan przejęcia władzy w Europie drogą gospodarczą.
Dzisiaj różnica miedzy Polską a Francją jest taka, że Francja swoją suwerenność już dawno oddała i teraz próbuje ją odzyskać. Tymczasem Polska walczy żeby jej ponownie nie utracić.
Najlepszym dowodem na poparcie tej tezy jest fakt, że rządy Macrona i kierunek jaki obrała polska opozycja są spójne i dążą w tym samym kierunku, czyli dyktatury względem własnych krajów pod dyktando brukselskich polityków. Świadczą o tym również liczne skargi polskiej opozycji w PE i wytyczne jakimi się oni kierują w Polsce.
Francuzi swoją suwerenność przespali dzięki podstępnemu działaniu polityków z UE. Pytanie co zrobią Polacy?