Sprawę, jako ważną dla wolności słowa obserwowały działaczki Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Sprawa blogera z Mosiny przeszła przez wszystkie szczeble wymiaru sprawiedliwości i stała się sprawdzianem wyznaczającym granicę wolności słowa i krytyki władz samorządowych. Sąd Najwyższy w zdecydowanej większości podzielił opinię poznańskich sędziów. Już kilka miesięcy temu w Poznaniu uznano, że polityk, w tym przypadku samorządowiec musi mieć "grubszą skórę". - Sąd Najwyższy oddali skargę kasacyjną, czyli jakby potwierdził wyrok uniewinniający wydany przez sądy niższej instancji - tłumaczy Dorota Głowacka z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Od początku obserwująca sprawę Dominika Bychawska zwraca uwagę na jedną różnicę: sąd nie zgodził się z tym, że internet rządzi się innymi prawami i tutaj język może być ostrzejszy, bardziej dosadny. Choć w Polsce nie ma prawa precedensowego, to rozstrzygnięcia Sądu Najwyższego na pewno będą wskazówką dal następnych blogerów, polityków, sędziów i dziennikarzy.