Doktor Ewa Jakubowska wspominała ją na naszej antenie jako osobę wyczuloną na drugiego człowieka.
Mnie i wielu osobom pokazała, że jest coś więcej niż ja i moja rodzina, widziała po prostu ten plan dalszy nas, jako społeczności, i to jest to co się mówi, że jest od miłości bliźniego i to nie znaczy, że każdego trzeba ściskać, ale po prostu być dla niego życzliwym drugim człowiekiem.
Aktor Andrzej Róg poznał Wandę Półtawską 40 lat temu. Dziś nazywa się siebie jej uczniem i dziękuje za nauki.
Dla mnie przede wszystkim ta scheda to jest wielka mądrość. Przede wszystkim ta mądrość, którą się dzieliła z nami i ta mądrość, którą przez lata otwierała naszą świadomość, wszystkich jej uczennic i uczniów. Ta mądrość jest zawsze się świeża.
Wanda Półtawska w młodości działała jako harcerka. Podczas wojny za działalność konspiracyjną trafiła do obozu w Ravensbrueck. W 1951 roku ukończyła medycynę i została psychiatrą. Przez lata zajmowała się studiami nad małżeństwem. Zmarła w wieku 102 lat.
Cała rozmowa z Ewą Jakubowską
Roman Wawrzyniak: Uroczystości pogrzebowe dobiegły już końca. Co państwu zostanie najbardziej w pamięci?
Ewa Jakubowska: Dużo dobrych słów prawdziwych o tym jakim była człowiekiem. Bardzo piękne było przemówienie w szczególności pana prezydenta Dudy, a także bardzo osobiste dla mnie słowa zięcia Kazia Dadaka. Był list od ojca świętego i list pana premiera Morawieckiego. Zostaje po prostu świadomość, że była to osoba niezwykła, która zakończyła bieg chwałą po prostu, przeżyła dobrze swoje życie i myślę, że to była też taka msza święta dziękczynna za jej życie.
Jak wiele osób pojawiło się na pogrzebie?
Trudno powiedzieć. Był pełen kościół mariacki i Salwator też był pełny. Nie skupiałam się na liczbie osób, wiem, że nasz syn wchodził o godzinie 12 i ledwo się wbił.
Pan Andrzej Róg.
Andrzej Róg: Ja mogę powiedzieć, że uroczystość pożegnania była godna jej życia, to znaczy, że wszystkie przemówienia wspominały jej zasługi. Przypomniało mi się coś takiego, kiedy ona mówiła, zawsze śmiała się, że nie rozumie ludzi, którzy się nudzą. Mówiła „ja nie nudzę się ani minuty, kiedy wstaję to już mam plany co mam do zrobienia i wszystko co robię jest dla mnie radością”. Kiedyś też opowiadała o entuzjazmie i myślę, że to właśnie było napędem, że ona to co robiła, to robiła z entuzjazmem i dlatego tak wiele zrobiła.
A kim była dla państwa profesor Półtawska? Mieliście państwo z nią też takie można powiedzieć chyba osobiste kontakty.
WJ: Właśnie uświadomiłam sobie, że poznałem ją pół wieku temu, jesienią 1973 roku, więc pół wieku naszego małżeństwa na Boże Narodzenie, pół wieku naszego spotkania się, a potem też coś, co się po prostu w jakiś sposób zacieśniało. Myśmy zaczynali krótko po ślubie właśnie te 8 miesięcy mniej więcej takie spotkania wtedy u kardynała Wojtyły, które miały za zadanie przygotować ludzi do pracy w poradniach małżeńskich i w sumie organizowała to doktor Wanda Półtawska, ze względu na to, że jestem lekarzem z zawodu, to też mnie potem wciągnęła na takie spotkania kleryków z medykami, gdzie były tematy konkretne, które opracowali medycy z jednej strony, a z drugiej strony klerycy, żeby po prostu znaleźć porozumienie na linii pracy wspólnej, bo pracuje się z człowiekiem i ma tą część wizji i część ducha i żeby to rozumieć po prostu. Także to były takie momenty, potem pojawiły się dzieci i w związku z tym też często i córki też nam pomagały od czasu do czasu przy naszych skarbach, potem powiedziałabym, że z każdym rokiem to się robiło tak rodzinnie w jakiś sposób.
AR: Właśnie te więzi rodzinne to jest jakby charakter znajomości z Wandą Półtawską. Można powiedzieć dla wszystkich znajomych była matką. Ja poznałem się z panią doktor ponad 40 lat temu, a może akurat 40 lat będzie, bo przypuszczam, że to było po stanie wojennym, kiedy odwiedziłem rodziców mojej małżonki, wtedy jeszcze narzeczonej czy koleżanki ze studiów, na Podkarpaciu spotkałem się z Wandą Półtawską, która lubiła tam odpoczywać w lesie nad Wisłokiem i tam się poznaliśmy. Kiedy już zawarliśmy związek małżeński z moją ukochaną Hanią, to okazało się, że pani doktor Półtawska jest przyjaciółką jej rodziców i wielokrotnie jeździliśmy wspólnie tam, a jazda z Krakowa za Rymanów to jest jazda 3-godzinna, więc podczas tych podróży zadziergnęła się znajomość, przyjaźń, a następnie ja właściwie stałem się uczniem, natomiast Wanda Półtawska stała się moją mentorką i dowiedziałem się od niej bardzo wiele na wiele tematów.
RW: Trochę pan uprzedza moje pytanie. Chciałem zapytać co zostanie po pani profesor Półtawskiej?
WJ: To jest pytanie powiedziałabym rzeka. Natomiast na pewno mogę powiedzieć co dla mnie jest istotne. Ona mnie i wielu osobom pokazała, że jest coś więcej niż ja i moja rodzina, widziała po prostu ten plan dalszy nas jako społeczności i to jest to co się mówi, że jest od miłości bliźniego i to nie znaczy, że każdego trzeba ściskać, ale po prostu być dla niego życzliwym drugim człowiekiem. To jest raz. Po drugie, moje myślenie w dziedzinie medycyny na przykład też bardzo dzięki rozmowom z nią, spotkaniom, książkom, też w jaki sposób się ugruntowało to co wyniosłam jeszcze z okresu studiów, prawda, bo myśmy też mieli po prostu czasami rozsądne spotkania w duszpasterstwie i powiedzmy pewne rzeczy się już kształtowały, ale ugruntowanie to było właśnie to. Ja przyjechałam do Krakowa tuż po ślubie, pół roku po studiach, jeszcze byłam młodą zaczynającą lekarską.
RW: Panie Andrzeju u pana to od tych podróży do wiedzy?
AR: Tak. Dla mnie przede wszystkim ta scheda to jest wielka mądrość. Przede wszystkim ta mądrość, którą się dzieliła z nami i ta mądrość, którą przez lata otwierała naszą świadomość, wszystkich jej uczennic i uczniów. Ta mądrość jest zawsze się świeża.
RW: Zakończę naszą rozmowę cytatami. Prezydent Andrzej Duda powiedział: „To niestrudzona wojowniczka o drugiego człowieka, o życie, moralność i świadomość”. A sama Wanda Półtawska podczas ostatniej swojej wizyty w dawnym obozie Ravensbruck powiedziała: „Stojąc w obronie życia, w obronie wartości, które są fundamentem cywilizacji chrześcijańskiej i europejskiej trzeba być nieugiętym”.