W lokalu pojawili się dziś pierwsi goście, przyjmowano ich tradycyjnie, czyli serwując dania "na miejscu".
Mimo że jest to niezgodne z przepisami, zdecydowano się na taki ruch, ponieważ właściciel pizzerii Arkadiusz Janczewski czuje się oszukany przez rząd. Jak mówi, sam nie wierzy w pandemię, ale trzymał się ustaleń z listopada. Gdy okazało się, że mimo spadku zakażeń utrzymano restrykcje, postanowił działać.
Nie wierzę w covida, dla mnie to jest po prostu normalna grypa tylko zmutowana, która trochę inaczej atakuje ludzi. A z drugiej strony jesteśmy przecież teraz niby w tzw. strefie zielonej, czyli powinniśmy móc się otworzyć, a oni nadal trzymają nas pod zamknięciem. Dlatego musimy działać na własną rękę.
Po kilku godzinach od otwarcia na miejscu pojawił się sanepid i policja. "Kontrola przebiegła bardzo spokojnie" – mówi rzecznik prasowy złotowskiego Sanepidu Monika Skowrońska.
- Napisaliśmy protokół na temat stwierdzonego stanu faktycznego, że mimo obostrzeń ten lokal pracuje. I ten protokół zostanie przedstawiony Powiatowemu Inspektorowi Sanepidu w Złotowie. I to on zadecyduje co dalej.
- A co grozi temu przedsiębiorcy?
- Może być nałożona kara do 30 tysięcy złotych.
Lokal mimo że został otwarty nielegalnie, wewnątrz stosował większość znanych zaleceń Sanepidu. Przy na wejściu był płyn do dezynfekcji, odkażano również stoliki, a obsługa nosiła maski. Właściciel twierdzi, że takie środki ostrożności wystarczą i jego lokal będzie nadal otwarty dla klientów.