P.T Dzień dobry Państwu, Piotr Tomczyk. Dziś w „Kluczowym Temacie” sprawa emocjonująca, a jednocześnie niezbyt optymistyczna. Rosnące zadłużenie polskich gospodarstw domowych. Gościem naszego programu jest profesor Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu dr hab. Jacek Trębecki. Dzień dobry.
J.T Dzień dobry.
Panie profesorze, z opublikowanego kilka dni temu raportu Związku Banków Polskich „InfoKREDYT” wynika, że przez 10 ostatnich lat zadłużenie polskich gospodarstw domowych zwiększyło się trzykrotnie i wyniosło łącznie siedemset osiem miliardów złotych. Skąd ten wynik? Dlaczego aż tak bardzo się zadłużamy?
Powody mogą być dwa, raczej trudno mi będzie uwierzyć, że będzie to zadłużenie wynikające z konieczności życiowej – w takim sensie, że nie ma co do garnka włożyć czy desperacka sytuacja. Ja bym był bardziej optymistą. Sądzę, że ten rodzaj zadłużenia w części jest efektem takiego optymizmu i nadziei, że będzie lepiej i że będzie można spłacić. Poza tym to jest taki trochę zachodni standard życia na kredyt; dom z obciążoną hipoteką – z taką perspektywą, że ta płatność będzie później.
Czyli realizacja własnych marzeń Polaków? Polacy zaczęli realizować marzenia, to musi kosztować i z tego powodu wziął się ten wynik.
Tak bym mógł powiedzieć. Jeśli widzę, że mój sąsiad kupił nowy samochód, a wiem, że zarobki ma podobne jak moje to wtedy zaczynam się zastanawiać skąd miał pieniądze. Jeśli nie uprawia marihuany na działce, to prawdopodobnie wziął kredyt. Dlaczego ja nie mogłem skorzystać z podobnych rzeczy?
Właśnie i te marzenia – jak przynajmniej można wnioskować z raportu, realizują przede wszystkim osoby w przedziale wiekowym między 35 a 50 lat, bo ponad 3/4 tych zobowiązań przypada akurat na tę grupę. Czy to jest jakaś niespodzianka?
Myślę, że to jest okres w życiu takiej największej produktywności. Wtedy się bardzo dużo zarabia, już się przebiło przez progi wejścia, ma się ustabilizowaną sytuację życiową, można coś planować i konstruować plany finansowe. Dla banków to jest jest bardzo obiecujący, choć pewnie nie tak perspektywiczny jak dwudziestolatek, ale jednak bogaty klient.
Czyli można z tego wywnioskować, że emeryci już tak bardzo nie zaciągają zobowiązań, prawda?
Jeżeli chodzi o emerytów, to myślę, że oni są ciekawym klientem dla krótkoterminowych kredytów.
Ciekawa jest też taka informacja, że niemal 2/3 wartości długu polskich gospodarstw domowych stanowią kredyty mieszkaniowe. To chyba dobrze?
To jest element, który napędza gospodarkę. Budowlanka jest jedną z takich dużych dźwigni i jeżeli w budowlance się dobrze dzieje, to patrzymy z nadzieją na perspektywy. Jeśli zaczyna coś zgrzytać to jest sygnał ostrzegawczy.
A czy te dane o dużym udziale kredytów hipotecznych można interpretować jako przejaw rozsądku Polaków? Jak się porównuje strukturę tego zadłużenia, to na zachodzie kredyty – nazwijmty je krótkoreminowe, stanowią znacznie większą część niż u nas. Tam aż tak nie inwestuje się w mieszkania. Czym można wytłumaczyć tę różnicę?
Podejrzewam, że w znacznej części to taki polski głód mieszkaniowy. Jednak sytuacja w Polsce była znacznie gorsza względem ilości mieszkań na mieszkańców, także trochę odbudowujemy tę strukturę. Mieszkanie, dom jest naturalnym pierwszym dużym wyzwaniem, jeżeli mamy to zapewnione – możemy sobie pozwolić na kredyty konsumpcyjne.
Czyli można uznać, że ta mniejsza dostępność mieszkań w ubiegłych latach jest żródłem takiego ruchu na kredyty hipoteczne?
Tak myślę. Traktowano tę inwestycję jako tak przyszłościową, że się na pewno zwróci. Jeśli weźmiemy kredyt to będziemy mogli wynająć, z czynszu za wynajem spłacimy część rat, Polacy stosowali wiele różnych mechanizmów finansowych.
Brzmi to optymistycznie – szczególnie, że kolejna informacja z raportu brzmi: „Zadłużenie polskich gospodarstw domowych w stosunku do PKB wynosi 35 procent i jest to jeden z najniższych wyników w Europie. W Niemczech jest to 86 procent PKB, we Francji 112, a w Wielkiej Brytanii 140. Czy my jesteśmy bardziej ostrożni, rozważni, mądrzejsi?
Myślę, że dopiero uczymy się tego, że można stosować różne mechanizmy finansowe, które pozwalają lepiej, godniej i bardziej bogato żyć. Tu mistrzami chyba są Amerykanie, tam życie na kredyt jest powszechnie przyjętym standardem, ale to już chyba taki przejaw amerykańskiego optymizmu: będzie na pewno lepiej.
A może to jest przejaw tego, że Polacy mniej ufają bankom?
Aż tak bym tego nie widział, raczej czy banki mają na tyle dobrą ofertę by skusić Polaków, ale pewnie też ostrożność; a nuż przyjdzie kryzys, będzie coś gorszego. Mieszkanie trzeba mieć, ale niekoniecznie trzeba mieć złotego mercedesa.
Na poparcie tej tezy rozsądku mam kolejną informację, że z tego raportu wynika, że 72 procent respondentów bankowych ocenia, że najbardziej popularnym produktem kredytowym jest kredyt gotówkowy, a zaraz po nim kredyty hipoteczne. Mniejszą popularność wśród Polaków mają linie kredytowe na rachunkach bieżących czy karty kredytowe. Nam się wydawało, żeu nas karty kredytowe to są już powszechne – liczba kart kredytowych większa od liczby mieszkańców, a okazuje się, że jeśli porównujemy to z krajami zachodu to jednak w znacznie węższym zakresie z tego korzystamy. Czy to się będzie wyrównywało?
Nie, myślę, że jest to proporcja, która wynika z tego o czym wcześniej mówiłem. Mieszkanie to taka fundamentalna potrzeba, jeżeli to będzie zaspokojone, wtedy można poszaleć z kartą kredytową, można coś kupić – to wynika z zaspakajania głodu mieszkaniowego z lat '90.
Nasi słuchacze mogą poczuć się podbudowani. Informacja z tego raportu, że gdy mijamy kogoś na ulicy, to prawdopodobnie – tak trzeba uśrednić, ma on ponad 20 tysięcy złotych kredytu, także powody do niepokoju dla tych, którzy mają 15 tysięcy są już znacznie mniejsze. Czy coś wynika z tego różnego nastawienia? W Polsce rzeczywiście trudniej jest o kredyty i są one udzielane na gorszych warunkach niż na zachodzie. Czy banki powinny nas bardziej chronić przed realizacją marzeń, czy to można uzasadnić psychologicznie i kulturowo?
Myślę, że najbardziej finansowo. Jesteśmy jednak relatywnie uboższym społeczeństwem, banki z chęcią pożyczają pieniądze temu, kto te pieniądze już ma, bo wiadomo, że będzie miał z czego oddać. Jeżeli jednak dla kogoś jest to duży kredyt w stosunku do zarobków, sytuacji życiowej, posiadanego majątku to trudno, żeby banki z nadmiernym optymizmem te pieniądze dawały, jeżeli rośnie ryzyko, że ich z powrotem nie otrzymają.
Czyli Drodzy Słuchacze, jest optymizm jeżeli chodzi o ocenę naszych działań, zachowań. Dziękuję serdecznie za rozmowę. Gościem „Kluczowego Tematu” był profesor Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu dr hab. Jacek Trębecki.
Dziękuję.