Piotr Tomczyk: Na początek chciałbym zapytać o tzw. karuzelę VAT. Przypomnijmy, że to sieć firm, dokonujących fikcyjnego obrotu towarami w celu wyłudzenia podatków. Czy karuzele VAT istniały, czy był to wymysł dziennikarzy?
Dr Tomasz Bojkowski: Karuzele VAT istniały, istnieją i będą istnieć.
W jakiej skali? Jak to wyglądało?
Co do dokładnej skali, to musielibyśmy popatrzeć na to z perspektywy całej Unii Europejskiej. Warto podkreślić, że ten dość poważny proceder nie dotknął tylko Polski i naszego systemu VATowskiego. Dotykał wszystkie państwa członkowskie. Sprowadzał się do wykorzystania mechanizmu, dzisiaj się trochę uśmiechamy, ale tymczasowego, jakim były i są transakcje wewnątrzwspólnotowe. Mechanizmu, w którym w łańcuszku dostaw, często opartych na minimalnych marżach, pojawiło się wiele podmiotów uczciwych i kilka nieuczciwych. W tym podatnik znikający, który poprzez swoje działanie, albo zaniechanie, tworzył uszczerbek w sektorze finansów publicznych w zakresie podatku VAT. System VATowski rozliczał ten podatek, oddawał go, a nie był on wpłacony na kolejnym etapie.
Jak to było możliwe? Przecież unijni komisarze, instytucje nadzoru finansowego, ministrowie finansów, wszyscy oni musieli zdawać sobie sprawę, że wypłacamy podatek VAT tym, którzy go nie zwracali. Dlaczego tak to się skończyło, że ten proceder trwał przez lata, a niektórzy twierdzą, że ciągle trwa.
Sprawa jest paradoksalnie dość prosta. Jak popatrzymy na to z perspektywy granic państwowych, nawet w Polsce, to mamy dwa rodzaje granic VATowskich – granicę celne z Rosją, Białorusią, czy Ukrainą i granice, które właściwie od strony VATowskiej istnieją tak naprawdę tylko z uwagi na to, że chcemy opodatkować daną transakcję w państwie konsumpcji. Natomiast jesteśmy częścią unii celnej, mam tu na myśli granicę z Niemcami, Czechami, czy Słowacją. Problem polega na tym, że mechanizm, który stworzono w latach '90, które miały być tylko okresem przejściowym, doprowadzał do tego, że podatnik miał dokumentować transakcję wywozu i przewozu przez dokumentację prywatną. W sytuacji, w której ta współpraca między organami fiskalnymi, albo była spóźniona, to zanim organy się połapały, że jeden z podatników tego VATu nie odprowadził, a drugi odliczył, to ten uszczerbek był. Najgorsze w tym wszystkim jest jeszcze to, i to nadal funkcjonuje choć już w mniejszym zakresie, że w ramach karuzeli VATowskiej, a trzeba to wyraźnie podkreślić, pojawiają się podatnicy uczciwi. Tu jest cała trudność. Może się zdarzyć tak, że w całym łańcuchu dostaw będzie uczciwy podatnik. On nie będzie zdawał sobie sprawy z tego, że poprzez swoją działalność operacyjną urealnia, że ten obrót rzeczywiście miał miejsce.
Jeżeli chodzi o tę skalę wyłudzeń VATu, to żylibyśmy w błogiej nieświadomości jak wielka ona była, gdyby nie już w 2013 roku Minister Finansów w rządzie PO Paweł Graś objawił światu, że „Już absolutnie nie opłaca się produkcja narkotyków. Teraz tylko VAT”. Widział to minister. Czy tutaj nie zadziałała jakaś niewidzialna ręka, która chroniła przestępców podatkowych przed zmianami w podatku, a nawet czasem doprowadzała do ułatwień dla oszustów. Wydłużała czas rozliczeń, likwidowała kary za udział w tego typu działaniach. Jak to było możliwe? Ta niewidzialna ręka istniała, czy działo się to samo?
Myślę, że tutaj wątpliwości co do działania tego systemu, zwłaszcza po 2004 roku, Pan wspomniał o roku 2013, 2014... My się cały czas uczyliśmy tego systemu. Mało tego, tego systemu uczyli się też przestępcy podatkowi. W pewnym momencie zorientowano się, że obrót fakturami VATowskimi, gdzie bardzo często dużą rolę odgrywały towary chodliwe jak drobna elektronika, spożywcze, jakieś drobne towary, poprzez duży, wielopodmiotowy obrót urealniały transakcję. Nie można przyjąć, że ktoś przymykał oko. Problem polegał na tym, że bardzo trudno było komuś postawić zarzuty. Trochę odchodząc od systemu VATowskiego, musieliśmy wejść w problematykę odpowiedzialności karno-skarbowej. Tam, gdzie analizujemy zamiar popełnienia czynu zabronionego, musimy wykazać, że ktoś chciał, ewentualnie godził się z tym, że uczestniczy w nieprawidłowym procederze. Trzeba mieć świadomość, że w tym procederze uczestniczyli również nieświadomi, uczciwi podatnicy. Ten system od 2013, 2014 jest uszczelniany. Te narzędzia, które są wypracowane funkcjonują nie tylko w Polsce, ale w innych krajach członkowskich. Mało tego, system VATowski funkcjonuje także poza krajami członkowskimi, gdzie też podpatrujemy jak sobie radzą inne państwa jeżeli chodzi o wykazywanie tych transacji, rzetelność i akty staranności. Akty staranności są słowem kluczem dla wyjaśnienia systemu VATowskiego.
Dopytywałem o tę niewidzialną rękę, ponieważ mieliśmy lata, kiedy przychody z VAT spadały nawet wtedy, kiedy był wzrost gospodarczy. Wtedy wprowadzano też te udogodnienia dla rozliczających z VATu nieuczciwych inwestorów, tak to nazwijmy, i likwidowano im kary. Coś takiego się działo. Później do opinii publicznej dotarła informacja, że walczymy z wyłudzeniami podatków. Wydawałoby się, że tak jest, że przychody z VAT wzrastały, ale jednak w telewizji TVN pojawił się materiał, sugerujący, że skuteczna walka obecnej władzy z mafią VATowską to mit. Jest w tej chwili ta walka z wyłudzeniami, czy jest to mit?
Patrzę na to z perspektywy instrumentów, które są wprowadzane do konstrukcji podatku VAT. Nie chciałbym poruszać tematów politycznych, bo wiadomo, że administracja rządowa będzie bronić skuteczności, a opozycja będzie zarzucać brak tej skuteczności. Nie mogę się zgodzić, że tej skuteczności, co do zasady, nie ma. Systemy ewidencyjne, które są wprowadzane, które funkcjonują coraz lepiej, jak choćby jednolite pliki kontrolne, to jest bardzo dobre narzędzie, żeby przynajmniej podjąć próbę walki z procederem, który nie jest widoczny na pierwszy rzut oka. Myślę, że przykład z życia, dotyczący konsumpcji, gdzie biorę coś na fakturę VATowską, a nie biorę czegoś na taką fakturę, to jest najbardziej obrazowy przykład o co tak naprawdę chodzi także w zapobieganiu temu, żeby ten obrót był wykazywany, a podatek VAT odprowadzany. Czy da się to policzyć? Ja mam co do tego pewne wątpliwości. Możemy w skali makro szacować na ile te nożyce nam się rozchodzą. Mówi się o tym pojęciu tzw. „luki VATowskiej”. To pojęcie wprowadzone od strony makro, czyli biorąc pod uwagę liczbę transakcji, która występuje i ile tego VATu mniej więcej powinno być, a ile go mamy. Próbuje się wskazywać taki, nie wiem, czy do końca szczęśliwy wskaźnik, jakim jest wpływ umniejszony. Mówiono o 12 proc., a wcześniej ponad 20 proc., a nawet 30 proc.. Bardzo trudno weryfikowalne dane.
To przejdźmy do danych, których nikt nie kwestionuje. Rzeczywiście przychody z VAT w ciągu ostatnich kilku lat wzrastają regularnie. Czy czasem nie jest tak, że to nie musi być efekt uszczelnień, ale po prostu wzrostu gospodarczego?
To na pewno też. Tu pełna zgoda. Co do takiej logiki rozumowania, to jeśli mamy wzrost gospodarczy, który między innymi widzimy w postaci odpowiednio większej liczby transakcji, odpowiednio większej wartości tej transakcji, szybszego obrotu pieniądze w gospodarce, to podatek VAT, jako podatek pośredni, czyli taki, który jest powiązany z obrotem, to on będzie wzrastał. Dochody budżetu państwa wzrosną z tytułu podatku VAT w związku ze wzrostem gospodarczym. Jak w 2020 roku mieliśmy ten pierwszy okres pandemiczny, gdzie doszło do ograniczenia liczby transakcji, to w naturalny sposób przełożyło się to na mniejsze dochody z tytułu podatku od towarów i usług.
Przejdźmy do pewnej sprzeczności wewnętrznej. Rząd przedstawia dane o wzroście wpływów z VAT, CIT, PIT, a jednocześnie podaje też informacje, że firmy zagraniczne transferują zyski do swoich centralnych oddziałów. Czy ten proces jest równoległy? Czy można coś z tym zrobić? Z tych wyliczeń wynika, że straty są potężne.
Pamiętam jak parę lat temu pojawiło się takie wyliczenie, dotyczące przede wszystkim dochodów odsetkowych, z tytuły dywidend i tzw. należności licencyjnych, czyli trzy źródła, które są tytułami do transferów. To trzecie źródło jest dość problematyczne dla fiskusa, bo bardzo trudno tam o rzetelną wycenę. W jaki sposób próbuje się zapobiegać tego typu transferom? Przede wszystkim poprzez dokumentację cen transferowych. Niestety ten proceder jest bardzo negatywny dla naszej gospodarki. Zgodzę się z tym, że jest to proceder równoległy, na który trzeba uważać. Na dobrą sprawę jest to kapitał, który powinien krążyć w naszej gospodarce i pracować na naszą gospodarkę, a on poprzez tytuły płatności wychodzi na zewnątrz do centrali międzynarodowych. Należy się tego wystrzegać. Te ubytki fiskalne są dość spore, ale rząd wielkości jest trudny do oszacowania. Pamiętam, że mówiliśmy przy okazji ostatnich raportów o kilkudziesięciu miliardach rocznie. Nie wiem na ile te dane możemy potraktować, jako dane, które pokazują skalę problemu. Część tych transferów jest uzasadniona, bo mówimy też o dawcach kapitału. Rzeczywiście jest to proceder równoległy i warto się również na nim skupić.
Co moglibyśmy poradzić rządowi i naszym obywatelom? Jak ograniczać wyłudzenia? Myślę, że przeciwnie niż jeden z posłów, który stwierdził, że on nie kupuje na Orlenie – polskiej firmie, płacącej podatki w Polsce.
Ta wypowiedź jest moim zdaniem skandaliczna, ale to tak na marginesie. Porada jest prosta – upraszczać, upraszczać, upraszczać. Przedsiębiorcy naprawdę chcą płacić podatki, ale proste i takie, które pozwalają im prowadzić operacyjną działalność gospodarczą w sposób niezakłócony. Paradoks polega na tym, że czasami niższy podatek powoduje większe globalne dochody publiczne.